[Recenzja] Little Simz - "Sometimes I Might Be Introvert" (2021)

Little Simz - Sometimes I Might Be Introvert


Wydany przed dwoma laty album "Gray Area" zwrócił uwagę świata na młodą brytyjską raperkę Simbiatu Abisolę Abiolę Ajikawo, lepiej znaną pod pseudonimem Little Simz. Jednak z perspektywy czasu tamten longplay wydaje się jedynie skromną zapowiedzią tego, co artystka zaproponowała na tegorocznym, czwartym w dyskografii "Sometimes I Might Be Introvert". To przede wszystkim o wiele bardziej potężna produkcja, nad którą czuwał niejaki Inflo, a właściwie Dean Josiah Cover. W projekt zaangażowano mnóstwo instrumentalistów, dodatkowych wokalistów, a nawet orkiestrę, która nadaje rozmachu w dużej części utworów. Do minimum ograniczone zostały natomiast typowe dla hip-hopu sample. To zresztą jedno z tych wydawnictw, których nie są się przypisać wyłącznie do jednego gatunku.

Materiału jest tutaj dość sporo. Nawet jeśli pominąć orkiestrowo-narracyjne interludia, zostaje czternaście pełnowymiarowych nagrań. Ta nieco ponad godzina muzyki mija jednak zaskakująco szybko. Poszczególne utwory są z reguły bardzo zwarte i treściwe, a ich kolejność została bardzo dobrze rozplanowana, dając całości swoistą płynność. W pierwszej połowie płyty dominują nagrania singlowe. Bardzo ciekawie wypada otwieracz, "Introvert", rozpoczęty marszowym rytmem, filmową orkiestracją oraz chórem, do których dopiero po pewnym czasie dołącza bardziej hip-hopowy beat oraz zaangażowany rap liderki, ale też zgrabne gitarowo-klawiszowe ozdobniki. O dziwo, to połączenie hip-hopu z wręcz symfonicznym rozmachem sprawdza się tutaj zaskakująco dobrze. Lżejszego kalibru utworami są dwa inne single, egzotyczny, lekko soulowy "Woman", a także łączący typowo hip-hopowe patenty z nawiązującą do barokowego popu orkiestracją "I Love, I Hate You". W zbliżonym, równie delikatnym klimacie utrzymane są też Little Q, Pt. 2" czy bazujący na samplu ze Smokeya Robinsona "Two Worlds Apart". Nieco bardziej intensywny okazuje się "Speed", kładący większy nacisk na rytm, ale zawierający też bardzo fajne partie syntezatora i niespodziewane przełamanie w końcówce. Z kolei w "Standing Ovation" wraca rozmach otwieracza, niemal z równie imponującym efektem. 

Jednak chyba jeszcze lepsze wrażenie sprawia na mnie druga połowa albumu, rozpoczynająca się mniej więcej od zwiewnego "I See You". Tuż po nim rozbrzmiewa kolejny singiel, "Rolling Stone". Orkiestrowy wstęp to tym razem zmyłka - dalsza część jest bardzo surowa, niemal ascetyczna. Jednej z bardziej agresywnych rapowanek na płycie towarzyszą tylko oszczędne uderzenia automatu perkusyjnego i pulsująca elektronika. Nie przekonuje mnie jednak sama końcówka, z wykorzystaniem auto-tune'a, co zbytnio kojarzy się z najbardziej tandetnym obliczem współczesnego mainstreamu. Złe wrażenie błyskawicznie jednak zaciera pełen energii, chwytliwy "Protect My Energy", brzmiący jak współczesna przeróbka jakiegoś hitu disco z późnych lat 70. Co ciekawe, tym razem Little Simz nie rapuje, lecz śpiewa, co wychodzi jej równie dobrze. Mój ulubiony fragment albumu to jednak utwory "Point and Kill" oraz "Fear No Man", w których artystka nawiązuje do swoich nigeryjskich korzeni. Ten pierwszy, oparty na pulsującej linii basu, licznych perkusjonaliach oraz radosnych dęciakach, z gościnnym wokalnym występem Stevena "Obongjayara" Umoh" i częściowo śpiewanymi, częściowo rapowanymi partiami liderki, nie jest wcale odległy od dokonań Feli Kutiego. Podobne skojarzenia wywołuje też ten drugi, jeszcze mocniej oparty na perkusjonaliach, z fajnymi wstawkami organów elektrycznych oraz afrykańskimi zaśpiewami. Mniej przekonuje mnie pomysł zakończenia całości dwoma kawałkami, które można nazwać hip-hopowymi balladami. Jeden "Miss Understood" spokojnie by wystarczył, będąc zgrabnym wyciszeniem po kilku poprzednich, kipiących energią kawałkach. Poprzedzający go "How Did You Get Here" odbieram jako nieco nużący.

"Sometimes I Might Be Introvert" to prawdopodobnie najlepszy tegoroczny album hip-hopowy, pełen szacunku dla niemal całej czarnej muzyki, a zarazem niepozbawiony bardzo świeżych pomysłów. Ja w każdym razie nic lepszego nie słyszałem wśród tegorocznych płyt z tego gatunku. W ogóle niewiele lepszych albumów zdążyło się ukazać w ciągu tych dziesięciu miesięcy, a to przecież niezwykle mocny rocznik.

Ocena: 8/10



Little Simz - "Sometimes I Might Be Introvert" (2021)

1. Introvert; 2. Woman; 3. Two Worlds Apart; 4. I Love You, I Hate You; 5. Little Q, Pt. 1 (Interlude); 6. Little Q, Pt. 2; 7. Gems (Interlude); 8. Speed; 9. Standing Ovation; 10. I See You; 11. The Rapper That Came to Tea (Interlude); 12. Rollin Stone; 13. Protect My Energy; 14. Never Make Promises (Interlude); 15. Point and Kill; 16. Fear No Man; 17. The Garden (Interlude); 18. How Did You Get Here; 19. Miss Understood

Skład: Little Simz - wokal; Inflo - gitara, gitara basowa, syntezator, perkusja, dodatkowy wokal; Rosie Danvers - orkiestracja (1-4,9,11,12,15); Kadeem Clarke - instr. klawiszowe (2,5,6,9,13,18); Miles James - gitara (2,10), gitara basowa (2,10), syntezator (10), perkusja (10); Jakwob - gitara (12), gitara basowa (12), syntezator (12), perkusja (12); Nathan Allen - perkusja (6,9,10,18); Graham Godfrey - instr. perkusyjne (2,4,9); George Ankrah, Annor Asamoah, Adama Kotey, Joseph Odartey Lamptey, Reuben Moses, Benjamin Asafo Adjei Okyere, Emmanuel Nii Okai Tagoe, Issac Tagoe - instr. perkusyjne (16); Chelsea Carmichael, Sheila Maurice-Grey, Viva Msimang, Ayodeji Ijishakin - instr. dęte (15); Cleopatra Nikolic - wokal (1,3,13); Caroline Adeyemi, Grace Adeyemi, Paul Boldeau, Ray Butt, Keano Cork, Phebe Edwards, Patrick Linton, Desrinea Ramus, Qudus Adidas St. Patrick, Olivia Williams, Ladonna Young - dodatkowy wokal
Gościnnie: Emma Corrin - wokal (1,5,7,11,14,17); Cleo Sol - wokal (2); Obongjayar - wokal (15)
Producent: Inflo; Miles James (10); Jakwob (12)


Komentarze

  1. Zdecydowanie najlepszy album hip-hopowy w tym roku. imo nawet Injury Reserve, Tyler i Peggy nie mają podjazdu, nie mówiąc o tandentej Dondzie Westa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Pawle, skoro zapoznał się Pan z "Grey Area" i SIMBI to polecam również jej pierwszą płytę, tzn. "A Curious Tale of Trials + Persons". Kiedyś, na samym początku mojej muzycznej przygody słuchałem tylko hip hopu. Teraz już raczej nie wracam do tego gatunku, ale muszę przyznać, że Little Simz jako artystka robi na mnie ogromne wrażenie. SIMBI to jedna z lepszych płyt, jakie ostatnio słyszałem. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że to obok "Cavalcade" moje ulubione, tegoroczne wydawnictwo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)