[Recenzja] Nala Sinephro - "Space 1.8" (2021)

Nala Sinephro - Space 1.8


Okładka i tytuł "Space 1.8" wywołują skojarzenia z wydawanymi własnym sumptem płytami Sun Ra. Jak mają się takie skojarzenia do zawartej tutaj muzyki? Debiutanckie dzieło Nali Sinephro, belgijskiej artystki o karaibskich korzeniach, również eksploruje kosmiczne klimaty, a dominującym instrumentem jest obsługiwany przez liderkę syntezator modularny. Innym punktem odniesienia może być twórczość Alice Coltrane, zarówno ze względu na pojawiające się tu czy ówdzie partie harfy - także w wykonaniu samej Sinephro - jak i charakterystycznego dla spiritual jazzu uduchowienia. Na tym jednak ewidentne podobieństwa się kończą. Niewątpliwie od razu daje się usłyszeć, że to album nagrany w XXI wieku, sięgający po inspiracje do bardziej współczesnych nurtów.

"Space 1.8" to bardzo winylowy album pod tym względem, że składa się z zaledwie ośmiu utworów o łącznym czasie trwania niespełna czterdziestu pięciu minut. Co ciekawe, lepiej wypadają tu te fragmenty, w których Sinephro gra sama, w duecie lub w trio, niż w większym składzie. Jeśli chodzi o te ostatnie, reprezentowany przez zarejestrowany w sekstecie "Space 2" oraz "Space 4" w kwintecie, to tutaj muzyka idzie w bardziej kawiarniane, nu-jazzowe rejony. Średnio pasuje to do reszty płyty, która eksploruje ciekawsze terytoria. Bardzo ładnie wypadają ambientowe pejzaże z syntezatorowym tłem, wzbogaconym nastrojonymi partiami harfy ("Space 1", "Space 7") oraz saksofonu (najdłuższy i najlepszy na płycie "Space 8"), a czasem też gitary ("Space 5"). W tych fragmentach, stanowiących razem ponad połowę całkowitej długości albumu, udało się stworzyć bardziej mistyczny nastrój, który pomimo innych środków wyrazu i nowocześniejszego brzmienia, zdaje się zbliżać do sedna dokonań Sun Ra i Alice Coltrane. Ciekawie prezentuje się też mocno syntetyczna miniatura "Space 3", kierująca skojarzenia raczej w stronę progresywnej elektroniki z lat 70., a także "Space 6", w którym typowo jazzowe partie saksofonu przeplatają się z niekoniecznie jazzowymi improwizacjami na syntezatorze.

"Space 1.8" to bardzo obiecujący debiut młodej, niewiele ponad dwudziestoletniej artystki. Jedyne, czego tu zabrakło, to konsekwencji. Dwa nagrania w większym składzie okazują się nieco od czapy, tym bardziej, że wydają się kierowane do zupełnie innego rodzaju słuchacza, niż reszta materiału. W przyszłości warto byłoby unikać tego rodzaju błędów, ale na tak wczesnym etapie kariery można je wybaczyć, nawet jeśli sam album na tym cierpi. Wciąż jednak jest to jedno z ciekawszych tegorocznych wydawnictw około-jazzowych.

Ocena: 8/10



Nala Sinephro - "Space 1.8" (2021)

1. Space 1; 2. Space 2; 3. Space 3; 4. Space 4; 5. Space 5; 6. Space 6; 7. Space 7; 8. Space 8

Skład: Nala Sinephro - syntezator, harfa (1,5,7,8); Lyle Barton - pianino (2,4); Dwayne Kilvington - syntezator (3); James Mollison - saksofon (2,6); Nubya Garcia - saksofon (4); Wayne Francis - saksofon (5,8); Shirley Tetteh - gitara (2,5); Rudi Creswick - kontrabas (2); Twm Dylan - kontrabas (4); Jake Long - perkusja (2,4,6); Eddie Hick - perkusja (3)
Producent: Nala Sinephro


Komentarze

  1. Trochę to taki homeopatyczny jazz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem trafne określenie. Ale z racji tego, że lepiej wypadają tu fragmenty idave w stronę ambientu, niż te próbujące być przede wszystkim jazzem (2. i 4.), nie poczytywałbym tego za wadę.

      Usuń
    2. Całkiem niedawno słuchałem tego albumu. Ładna, wyciszona muzyka, no i kolejna dobra płyta w tym roku. Tak z ciekawości, bo wiem, że ten rocznik uważasz za bardzo mocny - który uważasz za równie dobry, lub może nawet lepszy? Chodzi mi o lata 2000 - 2021. Robiłeś może sobie takie porównania?

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że 2021 to najlepszy rok XXI wieku. Jednak wiele świetnych albumów z ubiegłych lat poznałem długo po wydaniu, więc może w którymś roku ukazało się jeszcze więcej wspaniałej muzyki. Bo porównań nie robiłem.

      Usuń
  2. Świetny album! Mocno robi mi połączenie tego delikatnego jazzu, harfy i syntezatorowych odlotów. Już ostrzę sobie zęby na winylową reedycję w styczniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem na Discogs, że ceny pierwszego wydania zaczynają się od ~400 pln, a dostępne są tylko cztery egzemplarze. Więc drugie pewnie szybko się rozejdzie, jeśli nakład będzie podobny.

      Usuń
    2. Jak coś, to można zamawiać na marcowy rzut. Mi się udało zamówić wcześniej z amazona za ok 120zł.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)