[Recenzja] Radiohead - "Kid A Mnesia" (2021)

Radiohead - Kid A Mnesia


Radiohead postanowił uczcić dwudziestolecie swoich najbardziej ambitnych albumów, "Kid A" i "Amnesiac". Choć zaprezentowany na nich materiał był tworzony równolegle, oryginalnie zostały wydane jako osobne wydawnictwa, w odstępie siedmiu miesięcy. Pierwszy trafił do sprzedaży jeszcze w poprzednim stuleciu, w październiku 2000 roku, natomiast drugi już w XXI wieku, w maju 2001 roku. Teraz w końcu ukazują się razem, wraz z dodatkowym materiałem. Jak przystało na tego rodzaju wydawnictwo, "Kid A Mniesia" dostępny jest w kilku formatach: wersji cyfrowej, na trzech płytach kompaktowych, na trzech płytach winylowych (do wyboru w różnych wariantach kolorystycznych), a także na dwóch kasetach magnetofonowych. Co najbardziej dla mnie zaskakujące, tylko w tej ostatniej wersji znalazło się dodatkowo pięć utworów ze stron B singli, które pominięto w innych wydaniach. Prawdę mówiąc, zupełnie nie rozumiem renesansu kaset, które pod względem jakości brzmienia, trwałości oraz estetyki wyraźnie ustępują innym nośnikom.

Nigdy wcześniej, ani później grupa Radiohead nie zbliżyła się do poziomu tych dwóch krążków. Debiutancki "Pablo Honey" to jedynie zbiór miałkich, niczym się nie wyróżniających piosenek. "The Bends" przyniósł bardziej wyraziste melodie, ale poza tym właściwie nic więcej nie oferował. Ciekawsze - pod względem formy czy brzmienia - rzeczy zaczęły dziać się na "Ok Computer", jednak utwory w rodzaju "Paranoid Android" czy "Climbing Up the Wall" giną tam pod natłokiem smętnych ballad. Z kolei późniejsze płyty okazały się stopniowym schodzeniem ze szczytu. "Hail to the Thief" w najlepszych momentach wcale nie odstaje od "Kid A" i "Amnesiac", lecz w innych bliżej mu do wcześniejszych dokonań, zarówno pod względem stylistycznym, jak i poziomu. Z kolei od zawartości "In Rainbows" i "The King of Limbs" nieporównywalnie leprze okazały się wykonania na żywo bez publiczności, czyli sesje "Live from the Basement". W studiu postawiono na zbyt bezpieczną, wygładzoną produkcję. Ostatni jak dotąd "A Moon Shaped Pool" zdradza natomiast wyczerpanie formuły i samych muzyków. Optymistycznie nie nastraja pięcioletnia przerwa, jaka minęła od jego wydania.

Gdyby nie "Kid A" i "Amnesiac", całkowicie rozumiałbym istnienie tak dużego negatywnego elektoratu Radiohead. Tym bardziej, że sam do niego należałem przed poznaniem tych dwóch albumów. Twórczość zespołu niewątpliwie ma swoje wady, często brzmi bardzo anemicznie i mdło. Problem ten jednak zupełnie nie dotyczy dwóch płyt z przełomu wieków. Muzycy postanowili odejść od swoich rockowych korzeni, a w zamian sięgnąć po inspirację do szeroko pojętej elektroniki (jedną z głównych inspiracji stał się duet Autechre i ogólnie nurt IDM), ambientu, krautrocka, jazzu czy XX-wiecznej muzyki poważnej. Zawartość "Kid A" to przede wszystkim fascynujące eksperymenty z brzmieniem, rytmem i strukturą utworów. W zasadzie każde nagranie sprawia wrażenie, jakby muzycy nagrali je pod wpływem innej substancji odurzającej. Pod tym wszystkim znajdziemy jednak wyraziste melodie oraz całkiem sporo - szczególnie jak na ten zespół - energii. "Amnesiac" momentami wydaje się bardziej konwencjonalny, zresztą w przeciwieństwie do poprzednika dało się wykroić z niego dwa singlowe przeboje: "Pyramid Song" i "Knives Out". W znacznej części jest to jednak materiał bliski "Kid A", wcale nie mniej intrygujący.

W przypadku tego boksu najważniejszy wydaje się jednak trzeci dysk, "Kid Amnesiae", w całości wypełniony niepublikowanymi wcześniej nagraniami. W dużej części są to jednak alternatywne wersje znanych kompozycji. "Pyramid Strings" i "How to Disappear Into Strings" to po prostu wyizolowane partie instrumentów smyczkowych z "Pyramid Song" oraz "How to Disappear Completely". Wbrew pozorom, są to jedne z mocniejszych punktów tego dysku: ładne, ambientowe nagrania. Mniej przekonuje mnie "Like Spinning Plates ("Why Us?" Version)" z dodaną partią pianina i mniejszą rolą elektroniki. W takiej aranżacji wypada bardziej konwencjonalnie i nieco zbyt smętnie. Pewnym rozczarowaniem jest też kolejna wersja "The Morning Bell" - kompozycji obecnej zarówno na "Kid A", jak i na "Amnesiac" - która niewiele wnosi do tematu. Bardziej interesujące okazuje się podejście do "True Love Waits", czyli kompozycji, nad którą prace zaczęły się już podczas sesji "Ok Computer", a zakończyły dopiero w trakcie nagrywania "A Moon Shaped Pool". Na przełomie wieków zespół próbował przedstawić ją w bardziej elektronicznej aranżacji, która ostatecznie wyewoluowała w zupełnie nowy utwór, "Pulk / Pull Revolving Doors". Inna sprawa, że to demo jest ewidentnie niedopracowane. Ponadto znalazły się tu też alternatywne, krótsze wersje niealbumowych kawałków "Fast Track" i "Fog" - tutaj jako "Alt. Fast Track" i "Fog (Again Again Version)" - słabsze od tych już znanych.

"Kid Amnesiae" zawiera też kilka niespodzianek większego kalibru, czyli utwory bez odpowiedników na innych oficjalnych wydawnictwach. To przede wszystkim dwie kompozycje, które wybrano do singlowej promocji boksu. "If You Say the Word" nie był wcześniej znany w ogóle, natomiast "Follow Me Around" można było już usłyszeć w dokumentalnym filmie poświęconym Radiohead, "Meeting People is Easy" z 1998 roku, a także podczas koncertów zespołu i solowych występów Thoma Yorke'a. Ten drugi kawałek zdaje się kompletnie nie pasować do tego okresu. Kawałek ma w sobie za to coś z występów bez prądu grup grunge'owych, nie tylko dlatego, że akompaniament ogranicza się do gitary akustycznej, ale też bardzo podobnego klimatu. Sama kompozycja się broni i przy bogatszej aranżacji mogłaby robić naprawdę duże wrażenie. "If You Say the Word" jest z kolei bardziej dopracowany, ma ciekawe, jakby odrealnione brzmienie, jednak melodycznie wydaje się trochę mdły. Całości dopełniają trzy elektroniczne miniatury bez tytułów, które mógłby zostać rozwinięte w coś naprawdę fajnego. Potencjał słyszę przede wszystkim w tym ostatnim, który pod względem nastroju niemal zbliża się do dokonań Johna i Alice Coltrane'ów. W zaprezentowanej tu formie są to jednak bardziej mało istotne przerywniki, niż pełnoprawne utwory. I to wszystko. "Kid Amnesiae" składa się z dwunastu nagrań o łącznym czasie trwania nieprzekraczającym trzydziestu pięciu minut, z czego duża część to ewidentne niedoróbki. Spokojnie zmieściłoby się tu więcej utworów, choćby z singli.

Chociaż w tym okresie zostały wydane tylko dwie małe płytki, znalazło się na nich sporo dodatkowego materiału. "Pyramid Song" zawiera aż cztery strony B i wszystkie z nich znajdziemy na kasetowej edycji "Kid A Mnesia". Dominują wśród nich eksperymentalne, mocno elektroniczne nagrania, jak "The Amazing Sound of Orgy", "Kinetic" czy "Fast Track". Szczególnie dwa pierwsze, w których udało się wykreować bardzo intrygujący nastrój, mogłyby trafić na któryś z albumów i nie robiłyby tam za wypełniacze. Zupełnie nie dziwi natomiast oddelegowanie na singiel mocno gitarowego w pierwszej połowie "Trans-Atlantic Drawl", który kompletnie nie pasuje do charakteru tych longplayów, choć zawiera też bliższą materiału na nich zawartego, elektroniczną i w pełni instrumentalną kodę. Cztery dodatkowe nagrania znalazły się także na singlu "Knives Out", jednak tutaj uwzględniono tylko jeden z nich, "Cuttooth". To bardzo przyjemna, melodyjna piosenka, o całkiem złożonej aranżacji i jakby krautrockowej rytmice. Pominięto natomiast pełną wersję "Life in a Glasshouse" (z rozbudowanym, mocno jazzującym zakończeniem), wspomniany już "Fog", a także nieobecny w boksie w żadnej wersji "Worrywort". Najbardziej żal dwóch ostatnich. Singlowy "Fog", w przeciwieństwie do wersji "Again Again", nie jest przesłodzoną piosenką, ale nastrojowym utworem z ciekawymi brzmieniami elektronicznymi, hipnotyczną sekcją rytmiczną oraz gitarowymi zgrzytami. "Worrywort" to z kolei jeden z najbardziej zaawansowanych, a zarazem najbardziej udanych eksperymentów zespołu z ambient popem, IDM-em czy glitchem.

"Kid A Mnesia" zdecydowanie nie jest idealnym podsumowaniem tego okresu twórczości Radiohead. Po tego typu wydawnictwie oczekiwałbym kompletu nagrań z sesji (wzorem np. boksów Milesa Davisa), tymczasem karygodnie potraktowano tu strony B singli, część z nich całkowicie pomijając, inne zamieszczając tylko w alternatywnych wersjach, a pozostałe uwzględniając wyłącznie w wydaniu kasetowym. Do kompletu zabrakło też nagrań koncertowych i z sesji radiowych, obecnych na wcześniejszych wznowieniach albumów. Na duży plus zaliczam natomiast fakt zmieszczenia całego materiału z "Kid A" oraz "Amnesiac" na pojedynczych płytach w wydaniu winylowym. Dotąd winylowe wersje tych albumów składały się z dwóch płyt każda, co wiązało się z koniecznością zmiany strony co kilkanaście minut. Teraz słuchanie tego materiału na gramofonie stało się bardziej komfortowe. Zawartość albumów "Kid A" i "Amnesiac" zasługuje na wyższą ocenę od poniższej, jednak dodatkowy materiał rozczarowuje jakością oraz brakami.

Ocena: 8/10



Radiohead - "Kid A Mnesia" (2021)

Płyta 1, Kid A: 1. Everything in Its Right Place; 2. Kid A; 3. The National Anthem; 4. How to Disappear Completely; 5. Treefingers; 6. Optimistic; 7. In Limbo; 8. Idioteque; 9. Morning Bell; 10. Motion Picture Soundtrack
Płyta 2, Amnesiac: 1. Packt Like Sardines in a Crushd Tin Box; 2. Pyramid Song; 3. Pulk / Pull Revolving Doors; 4. You and Whose Army?; 5. I Might Be Wron; 6. Knives Out; 7. Morning Bell / Amnesiac; 8. Dollars and Cents; 9. Hunting Bears; 10. Like Spinning Plates; 11. Life in a Glasshouse
Płyta 3, Kid Amnesiae: 1. Like Spinning Plates ('Why Us?' Version); 2. Untitled V1; 3. Fog (Again Again Version); 4. If You Say the Word; 5. Follow Me Around; 6. Pulk / Pull (True Love Waits Version); 7. Untitled V2; 8. The Morning Bell (In the Dark Version); 9. Pyramid Strings; 10. Alt. Fast Track; 11. Untitled V3; 12. How to Disappear Into Strings

Skład: Thom Yorke - wokal, gitara, syntezator; Jonny Greenwood - gitara, instr. klawiszowe; Ed O'Brien - gitara; Colin Greenwood - gitara basowa; Philip Selway - perkusja
Gościnnie: Orchestra of St John's - instr. smyczkowe; John Lubbock - dyrygent; Andy Bush - trąbka (1.3); Steve Hamilton - saksofon altowy (1.3); Martin Hathaway - saksofon altowy (1.3); Andy Hamilton - saksofon tenorowy (1.3); Mark Lockheart- saksofon tenorowy (1.3); Stan Harrison - saksofon barytonowy (1.3); Liam Kerkman - puzon (1.3); Mike Kearsey - puzon basowy (1.3); Humphrey Lyttelton - trąbka (2.11); Jimmy Hastings - klarnet (2.11); Pete Strange - puzon (2.11); Paul Bridge - kontrabas (2.11); Adrian Macintosh - perkusja (2.11)
Producent: Radiohead i Nigel Godrich


Komentarze

  1. Niestety w pełni muszę się z tobą zgodzić odnośnie potraktowania po macoszemu tego wydania przez samo Radiohead. Nie rozumiem dlaczego od prawie 20 lat nie wydali jeszcze żadnego albumu z nagraniami live oraz nie opublikowali na serwisy streamingowe sesji z in Rainbows.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda istnieje "I might be wrong", jednak w najmniejszym stopniu nie zaspokaja on mojej potrzeby odnośnie posiadania w podręcznej formie utworów Radiohead w wersji live, w których zespół błyszczy chyba najbardziej.

      Usuń
  2. Tak w ogóle planujesz aktualizację recenzji Radiohead? Widziałem, że obecnie nieco bardziej cenisz "Amnesiac" i "HTTT".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy w najbliższym czasie planujesz jakąkolwiek poprawkę?

      pewien człowiek porównał ostatnio "Follow Me Around" do rag, słyszysz tam coś takiego?

      Usuń
    2. Absolutnie niczego takiego tam nie słychać.

      W ogóle nie planuję poprawek w najbliższym o nieco dalszym czasie.

      Usuń
    3. The Yardbirds cię wykończyli widzę :P

      Usuń
    4. Na Yarbirds nie poświęciłem aż tak wiele czasu, by mnie wykończyły, co zresztą widać po jakości tamtych recenzji. Nie są zbyt udane, ale chociaż aktualne. A problemem jest właśnie czas i jego brak. Poprawki mogą się pojawiać, ale albo pisane byle jak, albo kosztem nowych tekstów. W takiej sytuacji myślę, że lepiej, by na razie nie było ich wcale.

      Usuń
  3. Jeszcze jeden zespół, który serwuje swoim fanom odgrzewane kotlety. W XXI wieku rockowi grajkowie opanowali do perfekcji artystyczny recykling. W tej dziedzinie wielu z nich cechuje niemała kreatywność. Przykładów jest całe mnóstwo. Smutne jest to, że dotyczy to nie tylko różnej maści wyrobników i partaczy, ale także muzyków, którzy w przeszłości potrafili tworzyć rzeczy oryginalne i niebanalne, wzbogacające kanon estetyczny rocka (np. Yes, Magma). Wielu multiplikuje swoje dźwiękowe produkty zapominając o tym, że płyty powinno się wydawać wtedy, kiedy ma się jeszcze coś do powiedzenia. W innym razie jest to już tylko rutyna. Rzecz jasna nie można zapominać o względach merkantylnych takiego procederu. W rockowym światku obowiązuje zasada „The show must go on”. Dlatego światło dzienne ujrzy jeszcze wiele dźwiękowych potworków. Deep Purple i inni z uporem godnym lepszej sprawy będą uszczęśliwiać świat swoją „nową” muzyką. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym. No ale czegóż tu wymagać, skoro nawet ci, którzy o tym śpiewają, nie wcielają tego w życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę problemu w takich rozszerzonych wznowieniach klasycznych albumów. Zagorzali fani-kolekcjonerzy chętnie to kupują, choć mają już część materiału, a pozostali mają wybór, czy kupić standardowe wydanie, czy rozszerzone. W tym konkretnym przypadku ja akurat od dawna miałem "Kid A" oraz "Amnesiac" na liście życzeń, ale kompakty rzadko kupuję, a od wydań winylowych odstraszało mnie to, że są dwupłytowe, choć materiału nie ma tam aż tak dużo. Więc ten boks okazał się świetnym rozwiązaniem.

      Problemem jest właśnie to, że wielu wykonawców wciąż nagrywa nowy materiał, choć już dawno zapomnieli, jak komponować ciekawy materiał. Deep Purple i Yes to przykłady najbardziej ewidentne. Ich twórcza niemoc trwa już dłużej, niż ja jestem na świecie. Magma dołączyła do nich stosunkowo niedawno. Moim zdaniem dopiero "Zess" świadczy o kryzysie a jeszcze na początku XXI nagrali jedne że swoich najlepszych albumów. Choć to nigdy nie był bardzo zróżnicowany zespół. Z drugiej strony, zdarzają się tacy artyści, jak Bowie, który tuż przed śmiercią nagrał jedno że swoich największych dzieł, czy grupa Low, która po dwudziestu latach kopiowania debiutu całkiem odmieniła swoje brzmienie i w tym roku wydała bardzo dobry album.

      Usuń
  4. @Paweł

    „Nie widzę problemu w takich rozszerzonych wznowieniach klasycznych albumów”.

    Bo nie ma w tym nic złego. Niektóre są wartościowe. W przypadku Radiohead jest to jednak fragment większej całości. Panowie od pięciu lat nie wydali nowego albumu, tymczasem regularnie raczą nas artystycznym recyklingiem.
    Aby nie być gołosłownym:

    2017 - OK Computer OKNOTOK 1997 2017 - archiwalny
    2019 - MiniDiscs (Hacked) – archiwalny
    2020 - OKNOTOK White Cassette – archiwalny
    2021 - Kid A Mnesia - archiwalny

    Nie za dużo tego? Wygląda to tak, jakby muzycy i ludzie z wytwórni gorliwie przeszukiwali archiwa z myślą – co by tu jeszcze sprzedać? A gdzie nowa muzyka? Nie wiem, kto nakręca bardziej ten proceder, wytwórnia czy zespół. Tak czy inaczej, biznes się kręci. Tym bardziej, że towar można opychać w różnych formatach. Spece od marketingu nie próżnują.

    „W tym konkretnym przypadku ja akurat od dawna miałem "Kid A" oraz "Amnesiac" na liście życzeń, ale kompakty rzadko kupuję, a od wydań winylowych odstraszało mnie to, że są dwupłytowe, choć materiału nie ma tam aż tak dużo. Więc ten boks okazał się świetnym rozwiązaniem”.

    No to miałeś szczęście. Tylko co mają powiedzieć miliony fanów, które mają już na półce „Kid A” i „Amnesiac”? Po raz kolejny muszą płacić za ten sam materiał. Zapewne wielu zakręconych miłośników Radiogłowych i tak kupi to wydawnictwo, bo chcą mieć wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie sporo tych wydawnictw się skumulowało w ostatnim czasie. Tak się jednak złożyło, że akurat w tym okresie przypadły dwudzieste rocznice najsłynniejszych albumów zespołu, co tłumaczy opublikowanie boksów z 2017 i 2021 roku. Natomiast pozostałe wydają się kierowane do tak wąskiego grona odbiorców, że chyba nie warto traktować ich poważnie, tylko jak coś w rodzaju oficjalnych bootlegów. Czy byłoby lepiej, gdyby poza / zamiast tych archiwaliów ukazał się premierowy, stworzony teraz materiał? Nie jestem pewien. Od przełomu wieków muzycy mieli coraz mniej nowego do zaproponowania, a kolejne albumy są w zasadzie przetworzeniem pomysłów z "Kid A" i "Amnesiac".

      Oczywiście masz rację w kwestii ponownego płacenia za te same nagranie. Najlepszą opcją byłoby opublikowanie i boksu, i osobnego wydawnictwa z samym dodatkowym materiałem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)