Posty

Wyświetlam posty z etykietą blues

[Recenzja] John Mayall - "Jazz Blues Fusion" (1972)

Obraz
John Mayall najlepsze rezultaty osiągał nie wtedy, gdy z nowym materiałem wchodził do studia, lecz wtedy, gdy rejestrował go na żywo. Wystarczy przypomnieć przełomowy "The Turning Point". Artysta powrócił do tego rozwiązania kilka lat później. W drugiej połowie 1971 roku zebrał nowy, znacznie rozbudowany skład. Oprócz basisty Larry'ego Taylora, z którym współpracował już od paru dobrych lat, zaangażował muzyków o przede wszystkim jazzowym doświadczeniu: dość znanego trębacza Blue Mitchella, saksofonistę Clifforda Solomona i gitarzystę Freddiego Robinsona, a także perkusistę Rona Selico znanego z występu na "Hot Rats" Franka Zappy. Sekstet wyruszył w trasę po Stanach Zjednoczonych, prezentując głównie premierowe kompozycje lidera. Część występów została zarejestrowana, a ich fragmenty - z 18 listopada w Bostonie oraz 3 i 4 grudnia w Nowym Jorku - trafiły na album o wiele mówiącym tytule "Jazz Blues Fusion: Performed and Recorded Live in Boston and New

[Recenzja] John Mayall - "Thru the Years" (1971)

Obraz
O tym wydawnictwie wspominałem już w recenzji "Looking Back". "Thru the Years" to kolejna kompilacja zbierająca wyłącznie niealbumowe nagrania Johna Mayalla z czasów współpracy z Deccą. Jednak tym razem repertuar w mniejszym stopniu bazuje na utworach wydanych wcześniej na singlach, a bardziej na zupełnie premierowym materiale. Ponownie cofamy się w czasie do najwcześniejszych sesji Mayalla, któremu towarzyszyli wówczas John McVie na basie, Bernie Watson lub Roger Dean na gitarze oraz Martin Hart lub Hughie Flint na bębnach. Na "Looking Back" znalazły się strony B dwóch pierwszych singli, tutaj natomiast zamieszczono kawałki ze stron A: "Crawling Up a Hill" i "Crocodile Walk". Zaskakująco niewiele w nich bluesa, przypominają raczej kawałki ówczesnych grup rockowych. Zapewne na taki materiał naciskał wydawca. To fajna ciekawostka dla fanów, ale nie jest to zbyt interesujące granie. Trochę lepiej, bo bardziej bluesowo, prezentuje się

[Recenzja] John Mayall - "Back to the Roots" (1971)

Obraz
Tytuł "Back to the Roots" niejako zdradza czego spodziewać się po tym albumie. John Mayall najwyraźniej zatęsknił za perkusją i ostrzejszymi gitarami, bo oba te elementy pojawiają się w większości utworów na tym podwójnym longplayu. Co więcej, często odpowiadają za nie dawni współpracownicy Mayalla. W sumie w nagraniach wzięło udział jedenastu muzyków, występujących tu w przeróżnych konfiguracjach. Lider samodzielnie wykonał wszystkie partie wokalne, klawiszowe i na harmonijce, a także niektóre gitarowe. Przeważnie towarzyszy mu basista Larry Taylor, choć w jednym utworze jego rolę przejął Steve Thompson. Na perkusji na zmianę grają Keef Hartley lub Paul Lagos, choć zdarzają się też nagrania bez bębnów. Zazwyczaj pojawia się też od jednego do trzech gitarzystów - zwykle są to Harvey Mandel, Mick Taylor i Eric Clapton, rzadziej Jerry McGee. Brzmienie czasem dopełniają skrzypce Sugarcane'a Harrisa i/lub dęciaki Johna Almonda. Z tych wszystkich muzyków jedynie Lagos i M

[Recenzja] John Mayall - "USA Union" (1970)

Obraz
John Mayall przeprowadził się do Stanów pod koniec lat 60. Zamieszkał w Kalifornii, w pobliżu Laurel Canyon. Fascynację tym miejscem wyraził już wcześniej w tytule jednego ze swoich albumów, "Blues from Laurel Canyon". Wkrótce zebrał nowy skład, złożony wyłącznie z amerykańskich instrumentalistów. Znaleźli się wśród nich dwaj byli członkowie bluesrockowego Canned Heat, gitarzysta Harvey Mandel i basista Larry Taylor (ten drugi zaliczył już wcześniej gościnny występ na albumie "Empty Rooms"), a także grający na skrzypcach Don "Sugarcane" Harris, znany przede wszystkim ze współpracy z Frankiem Zappą. Konsekwentnie zabrakło w składzie perkusisty, gdyż lider miał dość ciągłych zmian na tym stanowisku (tylko w latach 1966-68 zajmowali je kolejno Hugh Flint, Aynsley Dunbar, Micky Waller, Mick Fleetwood, Keef Hartley, Jon Hiseman i Colin Allen). Nagranemu przez ten kwartet "USA Union" zdecydowanie bliżej do "The Turning Point" niż "

[Recenzja] John Mayall - "Empty Rooms" (1969)

Obraz
Koncerty nowego zespołu Johna Mayalla cieszyły się dużym powodzeniem, podobnie jak podsumowująca je koncertówka "The Turning Point". Był to nie tylko komercyjny, ale także artystyczny sukces. Nic dziwnego, że lider postanowił zabrać ten skład do studia i nagrać studyjny album bez perkusji oraz gitarowych solówek. Niestety, rezultat tej sesji, longplay "Empty Rooms", przynosi spore rozczarowanie. Zaletami "The Turning Point" były świetny materiał oraz fantastyczne wykonanie przez dobrze ze sobą współpracujący kwartet. Tutaj kompozycje są znacznie mniej ciekawe. Na ogół są to bardzo proste, schematyczne piosenki, stylistycznie utrzymane gdzieś na pograniczu akustycznego bluesa, country, folku i łagodnego rocka. Co gorsze, są to zupełnie niecharakterystyczne piosenki.  Jest to też znacznie mniej zespołowe granie. Pierwszoplanową postacią jest tu Mayall, natomiast udział gitarzysty Jona Marka, basisty Steve'a Thompsona oraz odpowiadającego za dęciak

[Recenzja] John Mayall - "The Turning Point" (1969)

Obraz
Pod koniec lat 60. w karierze Johna Mayalla nastąpił punkt zwrotny. Nie tylko ze względu na zmianę wydawcy z Decca Records na Polydor. Po odejściu Micka Taylora do The Rolling Stones, a następnie Colina Allena do Stone the Crows, Mayall zdecydował się zmienić formułę i całkowicie zrezygnować z gitary elektrycznej oraz perkusji. Było to całkiem odważne posunięcie. W tamtym czasie przedstawiciele blues rocka szli raczej w stronę cięższego grania, opartego głównie na tych dwóch instrumentach. Mayall poszedł w zupełnie przeciwnym kierunku. Do nowego zespołu zaangażował basistę Steve'a Thompsona (towarzyszącego mu już na "Blues from Laurel Canyon"), saksofonistę i flecistę Johna Almonda (znanego już z m.in. z albumów "Blues Breakers" i "A Hard Road", na których pełnił jednak mało znaczącą rolę), a także grającego na gitarze akustycznej Jona Marka. Nowy kwartet wyruszył na trasę koncertową, a fragmenty jednego z występów - z 12 czerwca 1969 roku w now

[Recenzja] John Mayall - "Looking Back" (1969)

Obraz
"Looking Back" to pierwsza kompilacja w dyskografii Johna Mayalla. Wydana została przede wszystkim w celu wypełnienia zobowiązań kontraktowych z wytwórnią Decca Records. Muzyk zdecydował się przenieść pod wydawniczą opiekę Polydoru. Składanka nie zawiera jednak utworów znanych z regularnych albumów, a wybór kawałków wydanych wyłącznie na singlach lub wcześniej niepublikowanych. Kluczowym słowem jest tu wybór , ponieważ wydawnictwo tylko w niewielkim stopniu wyczerpuje temat niealbumowych nagrań. Chociaż współpraca z Deccą trwała zaledwie pięć lat, od 1964 do 1968 roku, to liczne sesje nagraniowe Mayalla - zarówno solowe, jak i z pomocą Bluesbreakers - zaowocowały mnóstwem materiału. Nawet po wydaniu dwa lata później kolejnej kompilacji tego typu, "Thru the Years", wciąż pozostało trochę utworów bez premiery na dużej płycie. Jednak oba wydawnictwa zawierają przynajmniej ten najciekawszy materiał. Na "Looking Back" cofamy się do samych początków karie

[Recenzja] The Aynsley Dunbar Retaliation - "Doctor Dunbar's Prescription" (1968)

Obraz
Muzycy The Aynsley Dunbar Retaliation na swoim drugim albumie, "Doctor Dunbar's Prescription", całkiem porzucili eksperymenty z debiutu. Tym razem nie ma ani jednego utworu, w którym próbowano by przełamać stylistyczne schematy wysunięciem na pierwszy plan sekcji rytmicznej. Wręcz przeciwnie, zespół ogranicza się tu jedynie do powielania wszystkich możliwych klisz brytyjskiego bluesa. Tego typu granie zostało całkiem wyeksploatowane na wczesnych płytach Johna Mayalla, twórcy tego stylu. Od późniejszych wydawnictw oczekuję, że będą przynajmniej starały się wnieść coś nowego. Odtwórcze podejście w przypadku drugiego albumu grupy Dunbara jest szczególnie rozczarowujące, gdyż na jej debiucie takie próby podejmowano. Oczywiście, jest to wszystko bardzo solidnie zagrane. Powiedziałbym nawet, że te archetypowe kawałki łączące bluesowe patenty z rockową energią - i nie oferujące absolutnie nic więcej - wypadają tutaj lepiej niż na debiucie. Bardzo duży postęp słychać w grze

[Recenzja] John Mayall - "Blues from Laurel Canyon" (1968)

Obraz
Po rozpadzie kolejnego składu Bluesbreakers w połowie 1968 roku, John Mayall zdecydował się na porzucenie tego szyldu. Kolejny album muzyka, "Blues from Laurel Canyon", ukazał się wyłącznie pod jego nazwiskiem. Tytuł odnosi się do kanionu w Los Angeles, w pobliżu którego Mayall miał wkrótce zamieszkać. Podobnie jak na swoim poprzednim solowym wydawnictwie, "The Blues Alone", samodzielnie skomponował cały materiał, jednak tym razem w nagraniach towarzyszył mu pełny skład. Wciąż z Mickiem Taylorem na gitarze, a także z nową sekcją rytmiczną: basistą Steve'em Thompsonem oraz perkusistą Colinem Allenem. Ponadto, w jednym nagraniu wziął udział dawny współpracownik, Peter Green. Instrumentarium jest tu znacznie uboższe w porównaniu z wydanym parę miesięcy wcześniej "Bare Wires". Ale tak naprawdę nie jest to jakoś szczególnie odczuwalne. "Blues from Laurel Canyon" uznawany jest za najbardziej rockowe wydawnictwo Mayalla. I rzeczywiście, przew

[Recenzja] Keef Hartley Band - "The Battle of North West Six" (1969)

Obraz
Drugim album zespołu przyniósł kilka przetasowań w składzie. Trzon grupy wciąż tworzyli Keef Hartley, śpiewający gitarzysta Miller Anderson oraz basista Gary Thain. Ale już bez drugiego gitarzysty Skipa Jamesa (występującego tu w roli gościa) i klawiszowca Petera Dinesa, których miejsce w podstawowym składzie zajęli grający na trąbce i skrzypcach Henry Lowther (na debiutanckim "Halfbreed" mający status gościa) oraz saksofonista tenorowy Jim Jewell. Podstawowemu kwintetowi towarzyszą liczni goście, w tym rozbudowana sekcja dęta (Harry Beckett, Mike Davis, Lyn Dobson, Chris Mercer, Barbara Thompson, Ray Warleigh), a także klawiszowiec Mick Weaver. W jednym kawałku zagrał też Mick Taylor, ówczesny gitarzysta The Rolling Stones, z którym Hartley miał już okazję grać w Bluesbreakers Johna Mayalla. Na "Halfbreed" podstawowym elementem składowym stylu Keef Hartley Band był blues rock, wzbogacony jednak elementami jazz-rocka i hard rocka, z domieszką wpływów psychod

[Recenzja] John Mayall's Bluesbreakers - "Bare Wires" (1968)

Obraz
"Bare Wires" to czwarty album Johna Mayalla pod szyldem Bluesbreakers. Tradycyjnie już do studia wszedł nieco inny skład niż podczas poprzedniej sesji. Z muzyków towarzyszących Mayallowi na "Crusade" zostali tylko Mick Taylor i saksofonista Chris Mercer. Miejsce długoletniego basisty Johna McVie najpierw zajął Andy Fraser, późniejszy muzyk Free, jednak ostatecznie rolę tę objął Tony Reeves. Nowym perkusistą został z kolei Jon Hiseman. Do składu dołączyli także saksofonista Dick Heckstall-Smith oraz grający na trąbce i skrzypcach Henry Lowther. O ile na wcześniejszych albumach udział sekcji dętej sprowadzał się do roli tła w wybranych kawałkach, tak tutaj dęciaki nierzadko wychodzą na pierwszy plan, czasem jako instrumenty solowe. Uwagę zwraca także szersza paleta brzmień klawiszowych, obejmujących już nie tylko pianino i organy, ale także klawesyn czy fisharmonię. Tak bogate brzmienie nie jest często spotykane w bluesie ani w blues rocku. Zdarzają się tu zreszt

[Recenzja] John Mayall - "The Blues Alone" (1967)

Obraz
Popularność Johna Mayalla wciąż rosła. Przedstawiciele wytwórni chcieli dodatkowo pomnożyć zyski, wydając kompilację z jego najpopularniejszymi utworami. Muzykowi pomysł się nie spodobał i jako alternatywę zaproponował nagranie na własny koszt premierowego materiału. Bez finansowego wsparcia wytwórni trzeba było jednak maksymalnie przyciąć koszty. Sesja nagraniowa zamknęła się w ciągu jednego dnia, 1 maja 1967 roku. Na repertuar złożyły się wyłącznie kompozycje Mayalla, który nie tylko samodzielnie je zaśpiewał, ale także zarejestrował wszystkie partie gitar, basu, instrumentów klawiszowych oraz harmonijki, a w dwóch utworach zagrał nawet na perkusji. W ośmiu innych kawałkach za bębnami zasiadł Keef Hartley i jest to jedyny muzyk, poza liderem, jakiego można usłyszeć na tym longplayu. Na liście płac znalazł się też producent Mike Vernon oraz dwóch inżynierów dźwięku. W porównaniu z albumami nagranymi w pełnym składzie Bluesbreakers, "The Blues Alone" jest tylko trochę

[Recenzja] The Aynsley Dunbar Retaliation - "The Aynsley Dunbar Retaliation" (1968)

Obraz
Perkusista Aynsley Dunbar w trakcie swojej kariery zaliczył wiele artystycznych lub komercyjnych wzlotów. I to pomimo dość niefortunnego początku, gdy dosłownie o rzut monetą nie dostał się do zespołu Jimiego Hendrixa. Szybko jednak trafił do innej dobrze prosperującej grupy, Bluesbreakers Johna Mayalla Bluesbreakers. Dunbar zdążył wziąć udział w nagraniu albumu "A Hard Road" oraz EPki "All My Life" (z gościnnym udziałem amerykańskiego mistrza harmonjki Paula Butterfielda), zanim został zwolniony. Nie mogąc znaleźć nowego angażu, zaczął rozglądać się za muzykami do własnego zespołu. Padło na Roda Stewarta, Jacka Bruce'a oraz Petera Greena, który niedługo po nim odszedł z Bluesbreakers. Kwartet przyjął nazwę Crazy Blue i w połowie 1967 roku odbył swoją jedyną sesję nagraniową. Zarejestrowane zostały trzy utwory, z których publikacji doczekał się tylko jeden. "Stone Crazy", klasyczny blues w wolnym tempie, trafił na kompilację "History of Briti

[Recenzja] John Mayall's Bluesbreakers - "Crusade" (1967)

Obraz
Od albumu "Blues Breakers" rozpoczęła się wielka popularność brytyjskiego bluesa. Grupa Johna Mayalla pozostawała jednym z czołowych, najbardziej cenionych przedstawicieli tego zjawiska. Pomimo tego, jej skład nieustannie się zmieniał. Po odejściu Erica Claptona i Hugh Flinta w szeregi Bluesbreakers wstąpili Peter Green i Aynsley Dunbar. Niedługo po wydaniu albumu "A Hard Road", Green zasugerował Mayallowi wyrzucenie Dunbara (który w odwecie założył The Aynsley Dunbar Retaliation) i przyjęcie na jego miejsce Micka Fleetwooda, z którym grał już wcześniej. Ten skład przetrwał jedynie kilka tygodni. Green, podobnie jak wcześniej Clapton, miał większe ambicje niż granie w cudzym zespole. Postanowił zebrać własną grupę, którą nazwał Fleetwood Mac, co miało zachęcić do przyłączenia się sekcji rytmicznej Bluesbreakers, Micka Fleetwooda i Johna McVie. Pierwszy z nich od razu przystał na tę propozycję. Natomiast drugi wahał się tak długo, że zdążył wziąć udział w jeszcz

[Recenzja] Chicken Shack - "40 Blue Fingers, Freshly Packed and Ready to Serve" (1968)

Obraz
Inspiracją dla nazwy tego zespołu był tytuł albumu Jimmy'ego Smitha, "Back at the Chicken Shack". Smith to jeden z pierwszych jazzmanów używających organów Hammonda. Nie jest to jednak dobry trop, jeśli chodzi o stylistykę grupy. Chicken Shack należy do licznych przedstawicieli brytyjskiego bluesa. To także jeden z pierwszych zespołów zakontraktowanych przez Blue Horizon - wytwórnię należącą do Mike'a Vernona, być może największego propagatora takiej muzyki. Vernon wspomagał jako producent i/lub wydawca m.in. Johna Mayalla, Savoy Brown, Ten Years After, Fleetwood Mac czy The Aynsley Dunbar Retaliation, a więc znaczną część czołowych reprezentantów stylu. Na przestrzeni lat przez skład wciąż funkcjonującego Chicken Shack przewinęło się wielu mniej i bardziej znanych muzyków, w tym Christine Perfect (później w Fleetwood Mac), Chris Wood (później w Traffic), Hughie Flint (wcześniej u Mayalla i w Savoy Brown), Paul Raymond (później w UFO), John Glascock (później w Je

[Recenzja] Savoy Brown - "A Step Further" (1969)

Obraz
Sprawdziło się raz, czemu więc nie spróbować ponownie? "A Step Further" został przygotowany dokładnie według tego samego schematu, co wydany kilka miesięcy wcześniej "Blue Matter". W połowie wypełniły go nagrania studyjne, a w połowie koncertowe. Utwory zarejestrowane w studiu prezentują się całkiem przyjemnie i różnorodnie. Album rozpoczynają dwa bardzo energetyczne, pogodne kawałki: "Made Up My Mind" oraz instrumentalny, za to wzbogacony sekcją dętą, "Waiting in the Bamboo Grove". Dla odmiany "Life's One Act Play" to bardzo zgrabna, nastrojowa ballada. Świetnie wypada tu partia wokalna Chrisa Youldena, podobnie jak gitarowe solówki, pulsujący bas oraz urozmaicające brzmienie dźwięki organów, pianina i dęciaków. Bardzo piosenkowo, niemalże popowo wypada natomiast "I'm Tired", zresztą wydany na singlu i nawet odnotowany na amerykańskiej liście (doszedł do 74. miejsca). Kończący stronę A "Where Am I" to j

[Recenzja] Savoy Brown - "Blue Matter" (1969)

Obraz
Na koniec stycznia 1969 roku zaplanowana została pierwsza amerykańska trasa Savoy Brown. Muzycy koniecznie chcieli wcześniej ukończyć i opublikować swój trzeci album. Nie dysponowali jednak wystarczającą ilością materiału. Nie było już czasu na zorganizowanie sesji, jedynym rozwiązaniem było zarejestrowanie kilku utworów podczas koncertu. Zespół zaoferował darmowy występ na terenie City of Leicester College of Education, który odbył się 6 grudnia 1968 roku. Nagrania z tego koncertu, wraz ze studyjnym materiałem, trafiły na album zatytułowany "Blue Matter" W tamtym czasie takie kompilacje studyjnych i koncertowych nagrań były na porządku dziennym, żeby wspomnieć tylko o "Wheels of Fire" i "Goodbye" tria Cream, "Ummugummie" Pink Floyd czy "Happy Trails" Quicksilver Messenger Service. Pierwsza strona winylowego wydania zawiera pięć studyjnych kawałków, prezentujących różne odcienie bluesa. Całość rozpoczyna pogodna, skoczna piosen