[Recenzja] John Mayall - "Empty Rooms" (1969)



Koncerty nowego zespołu Johna Mayalla cieszyły się dużym powodzeniem, podobnie jak podsumowująca je koncertówka "The Turning Point". Był to nie tylko komercyjny, ale także artystyczny sukces. Nic dziwnego, że lider postanowił zabrać ten skład do studia i nagrać studyjny album bez perkusji oraz gitarowych solówek. Niestety, rezultat tej sesji, longplay "Empty Rooms", przynosi spore rozczarowanie.

Zaletami "The Turning Point" były świetny materiał oraz fantastyczne wykonanie przez dobrze ze sobą współpracujący kwartet. Tutaj kompozycje są znacznie mniej ciekawe. Na ogół są to bardzo proste, schematyczne piosenki, stylistycznie utrzymane gdzieś na pograniczu akustycznego bluesa, country, folku i łagodnego rocka. Co gorsze, są to zupełnie niecharakterystyczne piosenki.  Jest to też znacznie mniej zespołowe granie. Pierwszoplanową postacią jest tu Mayall, natomiast udział gitarzysty Jona Marka, basisty Steve'a Thompsona oraz odpowiadającego za dęciaki Johna Almonda sprowadza się jedynie do zapewniania tła liderowi. Almond w większości kawałków jest w ogóle nieobecny. Więcej do zagrania miał tylko w przesłodzonej balladzie "Don't Pick a Flower", lekko jazzującym "Something New", a także najciekawszym tutaj, bo nieco bardziej złożonym "Counting the Days". Ten ostatni jako jedyny przywołuje odrobinę ducha "The Turning Point". Odnotować można też "To a Princess" ze względu na basowy duet Thomposona i byłego muzyka Canned Heat, Larry'ego Taylora. Cała reszta kawałka wydaje się jednak zupełnie pretekstowa.

"Empty Rooms" w momencie wydania był najmniej ciekawym wydawnictwem Mayalla. O dziwo, także jeden z najbardziej popularnych. W Stanach był najwyżej notowanym do tamtej pory studyjnym albumem muzyka - doszedł do 33. miejsca (o jedną pozycję niżej od koncertowego "The Turning Point"). Natomiast w Wielkiej Brytanii był jednym z jego czterech wydawnictw w ogóle, które dotarły do pierwszej dziesiątki UK Album Chart, gdzie dotarł do 9. miejsca (niżej o jedną pozycję od "Crusade", trzy od "Blues Breakers" i sześć od "Bare Wires"). Oczywiście, ten sukces w znaczniej mierze wynikał z renomy, jaką John Mayall do tamtej pory sobie wyrobił. Po serii udanych  wydawnictw nikt pewnie nie spodziewał się takiego spadku formy. Zwłaszcza, że wystąpił tu skład z najlepszego do tamtej pory "The Turning Point". 

Ocena: 5/10



John Mayall - "Empty Rooms" (1969)

1. Don't Waste My Time; 2. Plan Your Revolution; 3. Don't Pick a Flower; 4. Something New; 5. People Cling Together; 6. Waiting for the Right Time; 7. Thinking of My Woman; 8. Counting the Days; 9. When I Go; 10. Many Miles Apart; 11. To a Princess; 12. Lying in My Bed

Skład: John Mayall - wokal, harmonijka, gitara, instr. klawiszowe; Jon Mark - gitara; Steve Thompson - gitara basowa; John Almond - flet, saksofon
Gościnnie: Larry Taylor - gitara basowa (11)
Producent: John Mayall


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)