[Recenzja] Archie Shepp - "The Magic of Ju-Ju" (1967)
Archie Sheep, po wydaniu "Mama Too Tight" - oraz wcześniejszym występie na "Ascension" Johna Coltrane'a - miał już ugruntowaną pozycję na freejazzowej scenie. Dlatego też nie musiał obawiać się kolejnych eksperymentów. Album "The Magic of Ju-Ju" nie przypadkiem nawiązuje swoim tytułem do tradycyjnych wierzeń afrykańskich ludów. Muzyka zawarta na tym longplayu - skomponowana samodzielnie przez Sheppa - zdradza silny wpływ afrykańskich ceremoniałów rytualnych, odwołuje się wprost do ich pierwotnej duchowości. I przenosi je na bardziej jazzowy grunt. W wykonaniu mniej utalentowanych muzyków efekt mógłby być bardzo naiwny lub wręcz ocierać się o kicz. Ale saksofonista zebrał tu naprawdę zacną ekipę, w skład której wchodzili trębacz Martin Banks, puzon Michael Zwerin, basista Reggie Workman, perkusiści Beaver Harris i Norman Connors, a także grający na afrykańskich perkusjonaliach Ed Blackwell oraz Denis i Frank Charlesowie. Podczas sesji, mającej mi