[Recenzja] McCoy Tyner - "Sahara" (1972)



"Sahara" to album, dzięki któremu McCoy Tyner na dobre wyszedł z cienia Johna Coltrane'a. Oczywiście, pianista już wcześniej wydawał artystycznie udane dzieła (jak opisany już przeze mnie "The Real McCoy"), jednak dopiero niniejsze wydawnictwo zwróciło na niego większą uwagę. Album sprzedał się w ponad stu tysiącach egzemplarzach i był nominowany w dwóch kategoriach do nagrody Grammy. Co należy uznać za naprawdę wielki sukces, szczególnie biorąc pod uwagę, że zdecydowanie nie jest to muzyka o komercyjnym charakterze.

Materiał na longplay został zarejestrowany w styczniu 1972 roku w nowojorskim Decca Recording Studio, a wydany pół roku później nakładem Milestone. W sesji uczestniczyli również: saksofonista Sonny Fortune (najbardziej znany z późniejszej współpracy z Milesem Davisem - można go usłyszeć na "Big Fun", "Get Up with It", "Agharta" i "Pangaea"), perkusista Alphonse Mouzon (znany chociażby z eponimicznego debiutu Weather Report czy świetnego albumu solowego "Mind Transplant"), a także praktycznie anonimowy basista Calvin Hill (później współpracował m.in. z Pharoahem Sandersem i Maxem Roachem). Wszystkie nagrania zostały skomponowane przez Tynera.

Utwory są ciekawie zróżnicowane. Album zaczyna się od dziewięciominutowego "Ebony Queen" z chwytliwym, ale niebanalnym tematem, rozbudowanymi solówkami Fortune'a na saksofonie sopranowym i Tynera na pianinie, a także intensywną, ale finezyjną grą Mouzona. Muzycy grają jak natchnieni, w niemalże uduchowiony sposób. Nie mniej udanie wypada "A Prayer for My Family", zagrany wyłącznie na pianinie, ciekawie urozmaicającego swoją grę. Zaskoczeniem przy pierwszym odsłuchu może być natomiast "Valley of Life", który za sprawą partii Tynera na koto (japońskim instrumencie widocznym na okładce) i Fortune'a na flecie, nabiera prawdziwie mistycznego charakteru. "Rebirth" to dla odmiany bardziej ekspresyjne granie, z bardziej uwypukloną rolą sekcji rytmicznej, szybkimi partiami pianina i agresywnymi, freejazzowymi solówkami na saksofonie altowym. Ponad 23-minutowy utwór tytułowy, samodzielnie zajmujący całą drugą stronę winylowego wydania, to jakby podsumowanie całości: swobodna, natchniona improwizacja, pełna ekspresji, ale raczej kierująca się w stronę bardziej uduchowionego post-bopu, niż freejazzowej agresji. Zespołowa interakcja jest tu na wysokim poziomie, a każdy muzyk ma wiele okazji do zaprezentowania własnych pomysłów, nie tylko za pomocą swojego podstawowego instrumentu.

Album "Sahara" powszechnie uznawany jest za jedno z największych solowych osiągnięć McCoya Tynera. I nie ma w tym w ogóle przesady. To naprawdę świetny album rozwijający pewne koncepcje zaproponowane przez Johna Coltrane'a, ale robiący to w sposób bardzo kreatywny, a nie odtwórczy. Pianista zresztą po raz kolejny udowodnił, ze postrzeganie go wyłącznie jako byłego współpracownika wielkiego saksofonisty jest błędem, bo sam też jest zdolnym kompozytorem i liderem umiejącym poprowadzić zespół na artystyczne wyżyny. I przy okazji odnieść sukces komercyjny.

Ocena: 8/10



McCoy Tyner - "Sahara" (1972)

1. Ebony Queen; 2. A Prayer for My Family; 3. Valley of Life; 4. Rebirth; 5. Sahara

Skład: McCoy Tyner - pianino, koto (3), flet (5), instr. perkusyjne (5); Sonny Fortune - saksofon sopranowy (1,5), flet (3,5), saksofon altowy (4); Calvin Hill - kontrabas (1,3-5), instr. dęte (3,5), instr. perkusyjne (3,5); Alphonse Mouzon - perkusja i instr. perkusyjne (1,3-5), trąbka (5)
Producent: Orrin Keepnews


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)