[Recenzja] Bob Dylan - "Blonde on Blonde" (1966)



#zostańwdomu i słuchaj dobrej muzyki

"Blonde on Blonde" to ostatnia część nieformalnej trylogii, w skład której wchodzą także dwa poprzednie albumy Boba Dylna, "Bringing It All Back Home" i "Highway 61 Revisited" (oba wydane w 1965 roku). Artysta kontynuuje tutaj obraną wcześniej drogę, ponownie korzystając z pomocy licznego grona muzyków sesyjnych i elektrycznego instrumentarium, a także czerpiąc inspiracje zarówno z folku, bluesa, jak i rocka. Za nic mając oskarżenia i oczekiwania folkowych ortodoksów, którzy wciąż liczyli na powrót do akustycznych piosenek wykonywanych samodzielnie przy wtórze jedynie gitary akustycznej i harmonijki. "Blonde on Blonde" przynosi bardziej zróżnicowany materiał. I to w znacznie większej dawce, niż dotychczas. Był to prawdopodobnie pierwszy dwupłytowy album w historii muzyki rozrywkowej (choć ostatnia strona jest zapełniona tylko w połowie). Dziś longplay jest powszechnie uznawany za jedno z największych dokonań Boba Dylana. Sam twórca uważa go za dzieło, na którym najbardziej zbliżył się do tego, co pragnął osiągnąć. Wiele mówi tu zresztą fakt, że akronimem tytułu jest imię muzyka.

Czternaście zawartych tutaj nagrań można zasadniczo podzielić na trzy grupy. Do pierwszej zaliczają się kawałki bluesowe, jak wzbogacony dęciakami, nieco komediowy "Rainy Day Women ♯12 & 35",  bardzo tradycyjny blues w wolnym tempie "Temporary Like Achilles", utrzymane w stylistyce elektrycznego  bluesa chicagowskiego "Pledging My Time" i "Leopard-Skin Pill-Box Hat", a nawet wręcz bluesrockowe "Most Likely You Go Your Way and I'll Go Mine" i "Obviously 5 Believers". Druga grupa to już zdecydowanie rockowe nagrania, przeważnie z charakterystycznym brzmieniem elektrycznych organów Ala Koopera, od razu wywołującym skojarzenia z "Like a Rolling Stone". Tutaj wymienić można przede wszystkim "Stuck Inside of Mobile with the Memphis Blues Again", "Absolutely Sweet Marie", czy zabarwione folkowo "Visions of Johanna" i "One of Us Must Know". Ostatnia grupa to utwory, w których dominuje pierwiastek folkowy, jak w energetyczny "I Want You" oraz subtelniejsze "Just Like a Woman", "4th Time Around" i najważniejszy tu, jedenastominutowy "Sad Eyes Lady of the Lowlands".

Moim zdaniem nie wszystkie te utwory trzymają równie wysoki poziom. Mógłbym obyć się bez znacznej części trzeciej strony winylowego wydania (poza otwierającym ją kawałkiem), za "Leopard-Skin-Pill-Box Hat" raczej też bym nie tęsknił, a pozostałe nagrania zmieściłyby się na jednej płycie winylowej. Album nie straciłby wówczas nic istotnego - nic, czego nie byłoby w pozostałych utworach - a zyskałby dzięki większej zwartości i bardziej wyrównanym poziomie. Kto wie, czy nie byłby to wtedy najlepszy album Boba Dylana. Choć z tymi paroma wypełniaczami też prezentuje się bardzo solidnie.

Ocena: 8/10



Bob Dylan - "Blonde on Blonde" (1966)

LP1: 1. Rainy Day Women ♯12 & 35; 2. Pledging My Time; 3. Visions of Johanna; 4. One of Us Must Know (Sooner or Later); 5. I Want You; 6. Stuck Inside of Mobile with the Memphis Blues Again; 7. Leopard-Skin Pill-Box Hat; 8. Just Like a Woman
LP2: 1. Most Likely You Go Your Way and I'll Go Mine; 2. Temporary Like Achilles; 3. Absolutely Sweet Marie; 4. 4th Time Around; 5. Obviously 5 Believers; 6. Sad Eyed Lady of the Lowlands

Skład: Bob Dylan - wokal, gitara, harmonijka, pianino
Gościnnie: Al Kooper - gitara, organy; Charlie McCoy - gitara, gitara basowa, trąbka, harmonijka; Jerry Kennedy - gitara; Robbie Robertson - gitara, dodatkowy wokal; Wayne Moss - gitara, dodatkowy wokal; Joe South - gitara basowa, gitara, dodatkowy wokal; Henry Strzelecki - gitara basowa; Kenny Buttrey - perkusja; Bobby Gregg - perkusja; Bill Aikins - instr. klawiszowe; Hargus Robbins - pianino; Paul Griffin - pianino; Wayne Butle - puzon
Producent: Bob Johnston


Komentarze

  1. Dziwny to album, tzn. miałem dziwne wrażenia po nim- dałem mu 8, jednak musiałem się trochę namyślać- niby jest bardzo dobry, ale z silnym ukierunkowaniem na wyższą ocenę, takie przejście pomiędzy 8 a 9, a nawet 10- jakiś kolaż tych ocen mam w głowie, jeśli o niego chodzi.....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)