[Recenzja] Captain Beefheart & His Magic Band - "Mirror Man" (1971)



"Mirror Man" zawiera nagrania dokonane pod koniec 1967 roku, z myślą o wydaniu ich na następcy debiutanckiego "Safe as Milk". Do wydania albumu jednak nie doszło. Przyczyna tego nie jest do końca jasna, jednak niektórzy twierdzą, że to producent Bob Krasnow, który właśnie założył własną wytwórnię płytową, doprowadził do zerwania kontraktu z dotychczasowym wydawcą. Nie mając większego wyboru, wiosną 1968 roku zespół zarejestrował z nim nowy materiał. Niestety, utwory zostały poddane przez Krasnowa dziwacznej obróbce dźwięku, przez którą brzmienie "Strictly Personal" pozostawia bardzo wiele do życzenia. Na szczęście, poprzedni wydawca zachował prawa do nagrań z wcześniejszej sesji i po czterech latach zdecydował się je opublikować - bez żadnej ingerencji w materiał.

Na "Mirror Man" składają się trzy długie bluesowe jamy, oraz oryginalna wersja "Kandy Korn", zarejestrowanego ponownie na "Strictly Personal". Różnica w porównaniu z późniejszą wersją jest ogromna. Przede wszystkim w kwestii brzmienia - oryginał jest surowy, ale zarazem bardzo przejrzysty, bez żadnych zniekształceń i pseudo-psychodelicznych udziwnień. Samo wykonanie jest dużo bardziej rozbudowane i spontaniczne, pojawia się kilka świetnych motywów, nieobecnych w późniejszej wersji. A jeszcze bardziej spontaniczne i rozbudowane są pozostałe nagrania - zarejestrowane na setkę, bez żadnych późniejszych dogrywek. To naprawdę fantastyczne, bardzo swobodne granie oparte na bluesowych patentach, z mnóstwem świetnych zagrywek na gitarach i harmonijce, oraz z improwizowanymi tekstami, pełnymi zapożyczeń z bluesowych standardów. Nie są to jednak jamy w stylu Cream, Hendrixa czy The Allman Brothers Band - magiczny zespół stawia raczej na budowanie transowego klimatu, co osiąga bardzo prostymi środkami, jak długie repetycje tych samych motywów. Efekt jest bardzo intrygujący. Słychać tu też zalążek eksperymentów z "Trout Mask Replica", pod postacią polirytmicznych struktur, czy nieco freejazzowych partii Beefhearta na shehnai - indyjskim instrumencie przypominającym obój, który otrzymał od Ornette'a Colemana. Nie jest to jednak tak dziwna i nieokrzesana muzyka, jak na wspomnianym albumie, a zatem mogąca trafić do większej liczby słuchaczy.

"Mirror Man" byłby nieporównywalnie lepszym drugim albumem zespołu, niż "Strictly Personal". Same utwory są znacznie ciekawsze, a do tego brzmią jak powinny. Zdecydowanie jedno z największych dokonań Captaina Beefhearta.

Ocena: 9/10



Captain Beefheart & His Magic Band - "Mirror Man" (1971)

1. Tarotplane; 2. Kandy Korn; 3. 25th Century Quaker; 4. Mirror Man

Skład: Captain Beefheart - wokal, harmonijka, shehnai; Alex St. Clair - gitara; Jeff Cotton - gitara; Jerry Handley - gitara basowa; John French - perkusja
Gościnnie: Mark Marcellino - instr. klawiszowe
Producent: Bob Krasnow


Komentarze

  1. Świetna muzyka blues-rockowo psychodelicznie transowa. I pomyśleć, ze to 67' rok, a i tak nie zestarzalo się. 9/10.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)