[Recenzja] Jan Garbarek - Bobo Stenson Quartet - "Witchi-Tai-To" (1974)

Jan Garbarek - Bobo Stenson Quartet - Witchi-Tai-To


"Witchi-Tai-To" stanowi ważny etap w rozwoju Jana Garbarka. Saksofonista - w towarzystwie współliderującego pianisty Bobo Stensona, a także kontrabasisty Pallego Danielssona i perkusisty Jona Christensena - niemal całkiem odchodzi tutaj od swoich freejazzowych fascynacji, znanych chociażby z albumów "Afric Pepperbird" czy "Sart". Wyraźnie kieruje się już w stronę łagodniejszego, bardziej melodyjnego i kładącego większy nacisk na kompozycje grania, charakterystycznego dla płyt z wytwórni ECM. Ciekawe, że ten istotny album powstawał jakby w pośpiechu. Nie chodzi oczywiście o to, że cała sesja zamknęła się w czasie dwóch listopadowych dni 1973 roku - jak na jazzowe standardy nie było to niczym wyjątkowym - a raczej o niewielką ilość autorskiego materiału, jakby muzycy nie mieli czasu przygotować się do sesji. Żaden z liderów nie dostarczył tu ani jednej kompozycji, w przeciwieństwie do Danielssona, który podpisał się pod "Kukka". Reszta repertuaru to interpretacje utworów Dona Cherry'ego, Carli Bley, Carlosa Puebli oraz Jima Peppera.

Zdecydowanie najważniejszym nagraniem wydaje się tu wypełniający samodzielnie drugą stronę winyla "Desireless". Tutaj słychać zdecydowanie największy postęp w stosunki do pierwowzoru. W oryginale Dona Cherry'ego i The Jazz Composer's Orchestra jest to zaledwie półtoraminutowy temat, który dla kwartetu Garbarka i Stensona stał się punktem wyjścia do nieznacznie ponad dwudziestominutowej improwizacji. Ten jeden z najpiękniejszych jazzowych motywów został tu nieco wydłużony, jednak udało się odtworzyć natchniony klimat pierwowzoru. Następnie rozbrzmiewa doskonała improwizacja sekcji rytmicznej - trochę w stylu tych fragmentów utworów kwartetu Johna Coltrane'a, w których sam Coltrane nie grał. Stenson, Danielsson i Christensen przez cały czas znakomicie trzymają napięcie między swoimi instrumentami, które z stopniowo gęstnieje, przygotowując grunt pod powrót saksofonu Garbarka, Jednak jego solo okazuje się nieco mniej imponujące, niż można było się spodziewać po wcześniejszym podbudowaniu - ale były to naprawdę spore oczekiwania. Prawdziwym punktem kulminacyjnym jest dopiero powrót do tematu, poprzedzony basowo-perkusyjnym duetem.

Podobny, spiritual-jazzowy nastrój przynosi także rozpoczynająca całość kompozycja Carli Bley, "A.I.R.". Ostinatowa, uwypuklona w miksie partia kontrabasu, wraz z wytrwale podążającymi za nią pianinem i perkusją, wprowadza w klimat kojarzący się z hindustańskimi ragami. Na pierwszym planie rozbrzmiewają jednak świetne partie saksofonu, prawdopodobnie najlepiej pokazujące ówczesne rozdarcie Garbarka między bardziej freejazzowym stylem z przeszłości, a melodyjnym graniem z przyszłości. Czas na zaprezentowanie swoich umiejętności dostaje też Stenson, który nadrabia tu za powściągliwą, stricte harmoniczną grę z reszty utworu. Pozostałe nagrania to już bardziej standardowy jazz z ECM, naprawdę przyjemny i doskonale zagrany, tylko już nie tak wyjątkowe, jak te ze skrajnych pozycji na trackliście. Niemniej jednak "Kukka" wyróżnia się za sprawą solówki kompozytora, "Hasta Siempre" Puebli zwraca uwagę kubańskimi melodiami, a tytułowy "Witchi-Tai-To" z repertuaru Peppera wnosi na płytę trochę balladowego wytchnienia.

To album, którego nie powinno zabraknąć w żadnym przeglądzie najlepszych płyt z serii ECM. Gra i współpraca muzyków jest fantastyczna, a to, w jaki sposób zinterpretowali cudze kompozycje - szczególnie znacznie w tej wersji rozbudowany "Desireless" - również zasługuje na najwyższe uznanie. W dodatku to chyba jedyny album, na którym można usłyszeć Garbarka już tak melodyjnego, a wciąż odwołującego się do freejazzowych inspiracji.

Ocena: 8/10



Jan Garbarek - Bobo Stenson Quartet - "Witchi-Tai-To" (1974)

1. A.I.R.; 2. Kukka; 3. Hasta Siempre; 4. Witchi-Tai-To; 5. Desireless

Skład: Jan Garbarek - saksofon tenorowy, saksofon sopranowy; Bobo Stenson - pianino; Palle Danielsson - kontrabas; Jon Christensen - perkusja
Producent: Manfred Eicher


Komentarze

  1. Paweł nie wspomina, że utwór "Witchi-Tai-To" ma również swoje spiritualistyczne korzenie. Jim Pepper nie skomponował sam tego utworu, jest tylko autorem najbardziej znanej aranżacji tej pieśni rytualnej Indian z plemienia Kaw (= Kansu, od nich pochodzi nazwa stanu Kansas). Pieśń ta była częścią religijnych obrządków peyotlowych, w czasie których członkowie plemienia wprawiali się w trans po zjedzeniu plastrów kaktusa Lophophora williamsi, który jak wiadomo produkuje meskalinę i w języku Indian nazywany był peyotl. Meskalina jest alkaloidem wywołującym po spożyciu barwne i dźwiękowe halucynacje i sprzyja improwizowanym wokalizom. Dziadek Peppera pochodził z plemienia Kaw, a rodzice byli mieszaną parą Indian Kaw i Cherokee. Tak więc Jim Pepper jest najsłynniejszym rdzennym Indianinem grającym jazz.

    A co do płyty to ma ona swój urok i pokazuje, że ECM nawet w tym łagodniejszym nurcie wydawał od czasu do czasu perełki muzyczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemny, dobry album, z najlepszym utworem na samym początku - ostatni mnie nie zachwycił powiem szczerze, ale wyżej postawiłbym "Yellow Fields" i "The Colours of Chloë", oraz kilka, kilkanaście innych ECM-owych płyt.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)