[Recenzja] Yard Act - "The Overload" (2022)

Yard Act - The Overload


Początek trzeciej dekady XXI wieku  okazał się zdumiewająco dobry dla muzyki rockowej, która po dekadach powolnej agonii i wielokrotnie stwierdzanego zgonu, niespodziewanie odżyła. Wszystko za sprawą kilku młodych brytyjskich grup, które postanowiły odświeżyć formułę post-punku, wnosząc do niej inne ambitne inspiracje oraz mnóstwo młodzieńczej energii. Główni przedstawiciele tego nurtu, zespoły black midi i Black Country, New Road zdążyły już - na swoich drugich albumach, "Cavalcade" oraz "Ants From Up There" - interesująco się rozwinąć, odchodząc daleko od post-punkowych korzeni. Wiele wskazuje na to, że podobną drogę może obrać Squid, który już na debiutanckim "Bright Green Field" pokazał swoją wszechstronność i większe ambicje w porównaniu z poprzedzającymi go singlami i EPkami.

Tymczasem długogrający debiut wydała kolejna brytyjska grupa post-punkowa, Yard Act. Na tle swoich poprzedników wypada jednak bardzo... zwyczajnie. "The Overload" przez większą część tych niespełna czterdziestu minut brzmi jak uboższa wersja Squid, obdarta z eksperymentu i większych ambicji, ale też bardziej wygładzona, pozbawiona tej całej dzikości. Co zostaje? Dużo energii, luzu, dance-punkowych rytmów oraz wyraźnych odniesień do wczesnego Talking Heads, a może nawet The Modern Lovers. Czyli po prostu taka bezpretensjonalna muzyka, gdzie gitara robi swoje, przyjemnie się słucha, nieporażająca kreatywnością czy wirtuozerią, ale mogąca dostarczyć sporo radości, jeśli akurat szuka się czegoś mniej wymagającego. "The Overload" okazuje się przeładowany naprawdę sympatycznymi piosenkami, nierzadko o gładko wchodzących w pamięć melodiach, by wspomnieć tylko o kawałku tytułowym, "The Incident", "Quarantine the Sticks" czy chyba najlepszym, ale też najbardziej squidowym "Pour Another". Choć całość może wydawać się nieco jednorodna, nie brakuje wyróżniających się nagrań. Wzbogacony afrykańskimi rytmami "Payday" można niemal wziąć za odrzut z "Remain in Light". Z kolei "Land of the Blind", kojarzący się trochę z "Guns of Brighton" The Clash, zwraca uwagę wyeksponowanym basem i ograniczoną, lecz niezwykle istotną rolą gitary. Jest jeszcze nieco bardziej rozbudowany "Tall Poppies", w którym zespół podąża tropem ambitniejszych nagrań Squid, choć z mniej fascynującym efektem. Warto też wspomnieć o spokojniejszym "100% Endurance", który przyjemnie wycisza na koniec płyty.

Z pewnością nie jest to płyta wybitna. Raczej wtórna względem zarówno klasycznych przedstawicieli post-punku, jak innych współczesnych grup czerpiących z tamtej epoki (szczególnie podobieństwa do Squid wydają się zbyt duże, by tłumaczyć to jedynie wspólnymi inspiracjami). Któż może wiedzieć, czy za jakiś czas Yard Act nie wyda swojego "Ants From Up There" lub "Cavalcade". Sądząc jednak po zawartości "The Overload", muzycy wcale nie muszą mieć takich ambicji. Być może spełniają się graniem takiej wyluzowanej, energetycznej muzyki o pewnym potencjale taneczno-przebojowym. Zapewne nie zabraknie też słuchaczy, którym takie podejście będzie bardziej odpowiadać.

Ocena: 6/10



Yard Act - "The Overload" (2022)

1. The Overload; 2. Dead Horse; 3. Payday; 4. Rich; 5. The Incident; 6. Witness; 7. Land of the Blind; 8. Quarantine the Sticks; 9. Tall Poppies; 10. Pour Another; 11. 100% Endurance

Skład: James Smith - wokal; Sam Shipstone - gitara; Ryan Needham - gitara basowa; Jay Russell - perkusja
Producent: Ali Chant


Komentarze

  1. Gitar robiących swoje to się nie spodziewałem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kultowy tekst, ale to jest najważniejsze! samo sedno

      Usuń
    2. Czyżby zainspirowany przez niejakiego "dudię" xd?

      Usuń
    3. Nie, to z tej kultowej recenzji.

      Usuń
    4. Sam dudia to również "mistrz" recenzji.

      "To nie są recenzje, tylko mikro wiadomości dla mojej słabej pamięci. Jeśli jak są one komuś pomocne, to fajnie,"

      Usuń
  2. Może trochę ten riff przypomina "Guns Of Brixton", ale oczywiście oryginał mi odpowiada bardziej. Ten jest taki niezdecydowany, jakby nie umiał postawić kropki nad "i", a bassline Clash nie bierze jeńców i zdecydowanie pasuje do upalonego, buntowniczego kawałka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)