[Recenzja] New Order - "Power, Corruption & Lies" (1983)

New Order - Power, Corruption & Lies


Można powiedzieć, że to właściwy debiut New Order. "Power, Corruption & Lies" to już nie Joy Division pod inną nazwą, lecz prawdziwy początek nowego zespołu. Bernard Sumner, Peter Hook i Stephen Morris wyraźnie próbowali odnaleźć własną tożsamość. Pomogły im w tym technologiczne nowinki, z syntezatorami oraz elektroniczną perkusją na czele. Wystarczy posłuchać takich utworów, jak "The Village", "Ecstasy", a zwłaszcza "5 8 6". To już nie ten depresyjny, gotycki post-punk, lecz granie pełne radości, o tanecznym wręcz charakterze i zdecydowanie ejtisowym brzmieniu. Grupa idzie tu drogą wyznaczoną pod koniec poprzedniej dekady przez Kraftwerk czy Gorgio Morodera, lecz na swoich własnych zasadach. Rozpoznawalnym elementem, pamiętającym jeszcze działalność pod poprzednim szyldem, pozostają basowe partie Hooka, które w większym stopniu są nośnikiem melodii, a w mniejszym rytmiczną podstawą. Ponadto w mocno gitarowych "Age of Consent" i "Leave Me Alone" wciąż bliżej do post-punku niż synthpopu, a w nastrojowym "We All Stand" można na upartego doszukać się pewnych powiązań z wiadomo jakim zespołem.

"Power, Corruption & Lies" nie tylko udowodnił, że New Order to coś więcej, niż osłabiona wersja Joy Division, ale też okazał się jego pierwszym istotnym sukcesem komercyjnym. Album dotarł do 4. miejsca na brytyjskiej liście i został odnotowany w kilku innych, głównie europejskich krajach (w Stanach zespół odkryto nieco później, przy okazji wydania następnego longplaya). Nie da się ukryć, że ta nagła popularność to w znacznym stopniu pokłosie wydanego nieco wcześniej mega przeboju "Blue Monday". Na oryginalnym wydaniu "Power, Corruption & Lies" utwór co prawda się nie znalazł - dołączono go dopiero na kompaktowych reedycjach - ale wynagradzają to inne, pokrewne stylistycznie nagrania, jak wcale nie mniej porywający "5 8 6". Cóż, album zapewne tylko by zyskał, gdyby "Blue Monday" zajął miejsce nieco słabszych w kontekście całości kawałków rozpoczynających drugą stronę winylowej edycji. Ale należy też przyznać, że wydawnictwo znakomicie broni się też bez tego hitu. To jednak jeszcze nie szczytowe osiągnięcie New Order.

Ocena: 7/10



New Order - "Power, Corruption & Lies" (1983)

1. Age of Consent; 2. We All Stand; 3. The Village; 4. 5 8 6; 5. Your Silent Face; 6. Ultraviolence; 7. Ecstasy; 8. Leave Me Alone

Skład: Bernard Sumner - wokal, gitara, melodyka, syntezatory, programowanie; Gillian Gilbert - syntezatory, gitara, programowanie; Peter Hook - gitara basowa, elektroniczna perkusja; Stephen Morris - perkusja, syntezatory, programowanie
Producent: New Order


Komentarze

  1. "Blue Monday" to fenomen. Piosenka bez grama synth-popu, która została obwołana jednym z jego najbardziej klasycznych momentów - oraz nieobecna na "Power, Corruption & Lies", które uczyniła najsłynniejszą płytą New Order (chociaż jest na niej "5 8 6", które akurat pachnie próbą nagrania "Blue Monday" na nowo).
    "Age of Consent" chwyta i ma świetną linię basu, "Leave Me Alone" jest piosenkowo wyraziste - dla mnie to dwa najlepsze fragmenty płyty, akurat na początek i koniec. Faktycznie szczyt NO przypadł dopiero na kolejny długograj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehm.... bez grama synth popu? To co to.niby było według Ciebie?

      Usuń
  2. Akurat BM trafiło na wydanie US, chociaż jak patrzę na długość tej edycji albumu to chyba dodali tam coś jeszcze.

    Jak to bez grama synthpopu?'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tylko na wydaniu kasetowym i - później - kompaktowym. Na winylowych edycjach tego utworu nie było, nawet w Stanach.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)