Posty

[Recenzja] Bengt Berger ‎- "Bitter Funeral Beer" (1981)

Obraz
Bengt Berger to szwedzki perkusjonalista, jeden z tamtejszych pionierów łączenia jazzu z tzw. muzyką świata. Już w latach 60. studiował klasyczną muzykę Indii, a następnie zagłębiał tradycyjne techniki gry na perkusjonaliach w Afryce. W trakcie swojej kariery współtworzył wiele interesujących projektów, jak nawiązujące m.in. do nordyckiego folku Spjärnsvallet czy Arbete och Fritid, ale też czerpiący inspiracje z muzyki bardziej odległych krajów Bitter Funeral Beer Band. Nazwa tego ostatniego została zaczerpnięta od prawdopodobnie najsłynniejszego wydawnictwa Bergera, jego jedynej płyty nagranej dla ECM. Wrażenie robi rozbudowany aparat wykonawczy, jaki wziął udział w nagraniu "Bitter Funeral Beer". Wśród kilkunastu instrumentalistów znaleźli się inni czołowi przedstawiciele szwedzkiej sceny jazzowej, ale też sam Don Cherry, z którym Berger miał okazję już wcześniej występować. Muzyka zawarta na "Bitter Funeral Beer" nie jest wcale odległa od poszukiwań Cherry'eg

[Recenzja] Kraftwerk - "Trans-Europa Express" (1977)

Obraz
Kiedy ostatecznie ukształtował się styl Kraftwerk? Według powszechnej, a nie do końca słusznej opinii, stało się to już na "Autobahn". To w końcu pierwszy album, do którego zespół się przyznaje i można usłyszeć na nim rozwiązania wykorzystywane przez muzyków w późniejszym czasie. Było to jednak dopiero wydawnictwo przejściowe pomiędzy tym wczesnym, eksperymentalnym, opartym na tradycyjnych instrumentach obliczem grupy, a jej w pełni elektronicznym i bardziej piosenkowym wcieleniem. Bliższe prawdy byłoby wskazanie na "Radio-Aktivität", na którym faktycznie kompletnie zmieniło się podejście do budowy utworów oraz brzmienia, choć pozostały jeszcze pewne echa dawnych eksperymentów. Po tych ostatnich nie ma już śladu na "Trans-Europa Express", który dodatkowo wprowadza kilka nowych elementów, charakterystycznych także dla kolejnych wydawnictw. To właśnie "Trans-Europa Express" jest pierwszym albumem, który przygotowano w dwóch wersjach. Pierwsza, prze

[Recenzja] Public Image - "Public Image (First Issue)" (1978)

Obraz
W czasach, gdy kolejne skandale i kontrowersje pomagały promować mierną muzykę Sex Pistols, trudno było się domyślać, że jej odziany w koszulkę z napisem I hate Pink Floyd frontman ma o wiele większe ambicje. Grupa przestała istnieć ledwie parę miesięcy po wydaniu swojego jedynego albumu "Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols", a Johnny Rotten wrócił do prawdziwego nazwiska John Lydon i stworzył zupełnie nowy zespół. Składu Publlic Image, bo tak nazwano kapelę, uzupełnili były gitarzysta The Clash, Keith Levene, a także niemający jeszcze większych osiągnięć basista Jah Wobble (właśc.  John Joseph Wardle)  i perkusista Jim Walker. Muzyka prezentowana przez nich na pierwszym albumie nosi jeszcze wyraźne ślady punk rocka. Część materiału powstała zresztą jeszcze z myślą o poprzednim zespole Lydona. Jednym z nich był "Religion", z mocnym tekstem atakującym chrześcijańską hipokryzję, który według słów wokalisty przestraszył nawet Malcoma McLarena. który ni

[Recenzja] Janusz Muniak Quintet - "Question Mark" (1978)

Obraz
Janusz Muniak w roli lidera zadebiutował dość późno. W 1978 roku mógł się już pochwalić naprawdę mocnym CV. Największe wrażenie mogła robić współpraca z Andrzejem Trzaskowskim ("The Andrzej Trzaskowski Quintet", "Seant") oraz Tomaszem Stańko ("Music for K", "Jazzmessage From Poland", "Purple Sun"). Miał też okazję grywać z Krzysztofem Komedą, a także wystąpić na albumie "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena jeszcze w czasach, gdy inni polscy jazzmani unikali takich kolaboracji. Opublikowany w ramach serii "Polish Jazz" album "Question Mark" to właśnie wspomniany debiut pod własnym nazwiskiem. Saksofonista otoczył się trochę młodszymi od siebie muzykami - jak klawiszowiec Paweł Perliński, gitarzysta Marek Bliziński, kontrabasista Andrzej Dechnik i perkusista Jerzy Bezucha - by zaproponować album niemający wiele wspólnego z ówczesnymi trendami, a będący raczej podsumowaniem blisko dwudziestoletniej kariery

[Recenzja] Darkside - "Spiral" (2021)

Obraz
Osiem lat przerwy między kolejnymi wydawnictwami to, nawet na współczesne realia, bardzo długo. Przez ten czas wielu pewnie zwątpiło, że doczekamy się drugiego pełnowymiarowego albumu Darkside. Pomimo sporego zainteresowania, jakim cieszył się debiutancki "Psychic" - znakomite i całkiem oryginalne połączenie muzyki house z elementami rocka psychodelicznego oraz progresywnego - tworzący ten duet Nicolás Jaar i David Harrington postanowili zając się innymi projektami. Szczególną aktywność wykazywał pierwszy z nich, który tylko w zeszłym roku opublikował dwa albumy pod własnym nazwiskiem oraz jedną jako Against All Logic. Mogło się zatem wydawać, że Darkside to już zamknięty temat. Tymczasem już na przełomie lat 2018/19 muzycy przygotowali swoje drugie pełnowymiarowe dzieło z premierowym materiałem. Ponad pół roku po pierwszych zapowiedziach "Spiral" w końcu trafił do streamingu i sprzedaży. Tym razem duet obrał jednak nieco inny kierunek, co zwiastowały już trzy poprz

[Recenzja] Peter Gabriel - "Peter Gabriel" (1980)

Obraz
Po raz kolejny Peter Gabriel zdecydował się nie nadawać swojemu dziełu tytułu. Jednak pod każdym innym względem trójka bądź też "Melt", jak określono ten album ze względu na rozpuszczającego się na okładce Gabriela, stanowi ogromny krok do przodu. Na poprzednich wydawnictwach były wokalista Genesis dopiero szukał swojego stylu, próbując różnych rzeczy, kosztem spójności. Tutaj w końcu ma na siebie pomysł, przede wszystkim w kwestii brzmienia. Choć rolę producenta płyty oficjalnie pełnił Steve Lillywhite (wcześniej m.in. Nucleus, Ultravox, Siouxie and the Banshees czy XTC), to tak naprawdę sporo pomysłów miał sam Gabriel. To właśnie on zasugerował perkusistom, by nie używali talerzy i zdjęli blachy z bębnów. Dało to ciekawy rezultat, zwłaszcza w połączeniu z efektami przypadkowo włączonymi przez inżyniera Hugh Padghama. Uzyskane w ten sposób brzmienie perkusji, nazwane gated drum , było chętnie kopiowane przez całe lata 80. Gabriel skorzystał tu także na dość szeroką skalę z

[Recenzja] Cocteau Twins ‎- "Head Over Heels" (1983)

Obraz
"Head Over Heels", drugi pełnowymiarowy album Cocteau Twins, może być postrzegany jako wydawnictwo przejściowe. Po pierwsze, w kwestii składu. Z zespołu odszedł już basista Will Heggie, ale jego miejsca jeszcze nie zajął Simon Raymonde. To pierwszy longplay grupy nagrany przez Elizabeth Fraser i Robina Guthrie w duecie. Po drugie, ważniejsze, ze względów stylistycznych. Wciąż słychać tu wyraźnie post-punkowe korzenie muzyków, ale w porównaniu z debiutanckim "Garlands" całość ma jeszcze bardziej eteryczny klimat, wyraźnie już zapowiadając dreampopowy kierunek z kultowego "Treasure". I może właśnie przez ten pośredni charakter "Head Over Heels" zdaje się pozostawiać trochę w cieniu późniejszych dzieł Cocteau Twins. A niesłusznie, bo w zasadzie już tutaj wszystkie charakterystyczne elementy stylu zespołu w pełni się wykrystalizowały, a lepszy efekt dały chyba tylko na kolejnym albumie. Jednocześnie, jest to dzieło jedyne w swoim rodzaju, właśnie prz

[Recenzja] Don Cherry - "The Summer House Sessions" (2021)

Obraz
Jak to jest, że niektórzy wykonawcy wydają co popadnie, a w przypadku innych często naprawdę świetny materiał gnije całymi latami w archiwach? Zawartość "The Summer House Sessions" na wydanie czekała ponad pięć dekad. Amerykański trębacz Don Cherry już wtedy był prominentną postacią jazzowej awangardy. Należał przecież do ścisłych współpracowników Ornette'a Colemana, z którym nagrał tak ważne dla powstania free jazzu albumy, jak "The Shape of Jazz to Come" czy "Free Jazz: A Collective Improvisation". W latach 60. wydał też kilka uznanych albumów jako lider, by wspomnieć tylko o "Complete Communion" oraz "Symphony for Improvisers". Pod koniec tamtej dekady zaczął podróżować po świecie, przez pewien czas osiedlając się w Szwecji. To w tym okresie, a konkretnie 20 lipca 1968 roku, spotkał się z kilkoma lokalnymi instrumentalistami, by wspólnie sobie pojamować i przy okazji coś zarejestrować. Zagrali jednak tak, że większość ówczesnych

[Recenzja] David Bowie - "1.Outside" (1995)

Obraz
Patrząc na to, jakimi muzykami otoczył się David Bowie w trakcie nagrywania "1.Outside", można zacząć podejrzewać go o sentymentalizm. Mike Garson i Carlos Alomar towarzyszyli mu przecież już przecież na płytach z lat 70. Jakby tego było mało, artysta odnowił współpracę z Brianem Eno, który nie tylko zagrał tu na syntezatorach, ale wystąpił też w rolach współproducenta oraz współautora znacznej części materiału. Wielu słuchaczy i krytyków zapewne liczyło na powrót do stylistyki tzw. Trylogii Berlińskiej. Bowie jednak wcale nie zamierzał oglądać się wstecz, lecz po raz kolejny zaprezentował coś nowego. Porwał się na całkiem ambitne przedsięwzięcie. "1.Outside", zgodnie z pierwotnym zamysłem, miał być pierwszą częścią pięciopłytowego cyklu, opowiadającego historię w klimacie neo-noir, rozgrywającą się w niedalekiej przyszłości. Ostatecznie powstała tylko jedna kontynuacja, która w dodatku do dziś nie doczekała się premiery. Jednak sam "1.Outside" został zrea

[Recenzja] Eno - "Another Green World" (1975)

Obraz
Na początku 1975 roku Brian Eno przeżył niegroźny wypadek, który jednak w znacznym stopniu zadecydował o charakterze jego późniejszej twórczości. Według znanej anegdoty, przypadającej na okres rekonwalescencji artysty, odwiedziła go znajoma, która przed wyjściem włączyła album z muzyką graną na harfie. Dźwięk był jednak ustawiony za cicho, a Eno nie był w stanie sięgnąć do sprzętu. Padający wówczas deszcz niemal całkowicie zagłuszał brzmienie harfy. To właśnie wtedy muzyk zaczął rozmyślać nad stylistyką, którą w niedalekiej przyszłości określił mianem ambientu. Co prawda już wcześniej istniały nagrania dające się tak klasyfikować, a cała koncepcja była zbliżona do  musique d’ameublement Erika Satie - muzyki nieabsorbującej uwagi, towarzyszącej codziennym czynnościom. Jednak to właśnie Eno ostatecznie ukształtował tę ideę i to głównie od niego czerpali późniejsi twórcy. W maju muzyk rozpoczął pracę nad swoim pierwszym w pełni instrumentalnym, ambientowym albumem "Discreet Music&qu