[Recenzja] Eno - "Another Green World" (1975)



Na początku 1975 roku Brian Eno przeżył niegroźny wypadek, który jednak w znacznym stopniu zadecydował o charakterze jego późniejszej twórczości. Według znanej anegdoty, przypadającej na okres rekonwalescencji artysty, odwiedziła go znajoma, która przed wyjściem włączyła album z muzyką graną na harfie. Dźwięk był jednak ustawiony za cicho, a Eno nie był w stanie sięgnąć do sprzętu. Padający wówczas deszcz niemal całkowicie zagłuszał brzmienie harfy. To właśnie wtedy muzyk zaczął rozmyślać nad stylistyką, którą w niedalekiej przyszłości określił mianem ambientu. Co prawda już wcześniej istniały nagrania dające się tak klasyfikować, a cała koncepcja była zbliżona do musique d’ameublement Erika Satie - muzyki nieabsorbującej uwagi, towarzyszącej codziennym czynnościom. Jednak to właśnie Eno ostatecznie ukształtował tę ideę i to głównie od niego czerpali późniejsi twórcy.

W maju muzyk rozpoczął pracę nad swoim pierwszym w pełni instrumentalnym, ambientowym albumem "Discreet Music". Przerwał ją jednak latem, aby zająć się innym projektem. Zarejestrowany wówczas longplay "Another Green World" okazał się jednocześnie kontynuacją poprzednich dziel artysty, "Here Come the Warm Jets" i "Taking Tiger Mountain (by Strategy)", a jednocześnie zapowiedzią przyszłych eksperymentów z muzyką otoczenia. Piosenkowe, a w zasadzie quasi-piosenkowe kawałki powstawały w podobny sposób, jak dotychczas, z maksymalnym wykorzystaniem procesów studyjnych. Mnóstwo tu zatem przetworzonych dźwięków, a także licznych nakładek. Tych ostatnich powstawało ponoć nawet kilkadziesiąt - tylko po to, by z większości z nich rezygnować, pozostawiając te najlepiej ze sobą współgrające. Warstwa wokalna tradycyjnie powstawała na końcu, najpierw w postaci melodii i wokaliz, do których dopiero później podstawiano rzeczywiste słowa układające się w logiczny ciąg. Zwykle towarzyszy liderowi w tych nagraniach tradycyjny zespół. I trzeba przyznać, że znów udało mu się pozyskać znakomitych współpracowników. Wystarczy wspomnieć, że na liście płac znaleźli się Robert Fripp, John Cale czy Phil Collins. Znaczna cześć albumu to jednak instrumentalne miniatury, które Eno w znacznej części zarejestrował zupełnie samodzielnie lub z małą pomocą współpracowników.

Jeśli chodzi o utwory takie, do których autor "Another Green World" przyzwyczaił swoimi poprzednimi albumami, to w zasadzie pojawiają się tu w ilości ledwie pięciu. Jakże jednak udanych. "Sky Saw" brzmi jak pierwowzór piosenkowych kawałków z "Low" i "'Heroes'" Davida Bowie. Świetnie wypada tu mocno przetworzona partia gitary, podwójna linia basu (jeden z basistów gra ostinatowy motyw, drugi improwizuje wraz z resztą muzyków), a także atonalna dźwięki altówki Cale' a w końcówce. Jeszcze fajniej wypada mocno elektroniczny "St. Elmo's Fire", zarejestrowany wyłącznie z pomocą Frippa, którego charakterystyczna gitara świetnie dopełnia brzmienia. Utwór jednak przyciąga uwagę nie tylko za sprawą brzmienia i wielowarstwowej aranżacji, ale także fantastycznej, najlepszej na płycie melodii. Pozornie bardziej konwencjonalny wydaje się "I'll Come Running", kolejna bardzo zgrabna piosenka, w której nie brakuje jednak ciekawych rozwiązań aranżacyjnych, a punktem kulminacyjnym okazuje się kolejne solo Frippa. Intrygujący klimat ma natomiast "Golden Hours", w którym śpiewowi lidera i jego partiom na różnych klawiszach towarzyszą tylko gitarzysta King Crimson i muzyk The Velvet Underground. Wokal pojawia się jeszcze tylko w subtelnej balladzie "Everything Merges with the Night", w której także nie brakuje różnych smaczków brzmieniowych.

Z dziewięciu instrumentali dwa nagrano w większym składzie. "Over Fire Insland" to gitarowo-syntezatorowe eksperymenty Eno w towarzystwie sekcji rytmicznej złożonej z Phila Collinsa oraz basisty Percy'ego Jonesa, natomiast w delikatnie jazzowej balladzie "Zawinul/Lava" dochodzą jeszcze partie gitary Paula Rudolpha, a także pianino Roda Melvina. Pozostałe nagrania to już w pełni solowe dzieła lidera, eksperymentującego z brzmieniem różnych instrumentów klawiszowych, gitar czy elektronicznej i akustycznej perkusji, wykorzystując na szeroką skalę możliwości studia nagraniowego. Dominuje tu zdecydowanie subtelniejsze granie. Utwory w rodzaju "The Big Ship", tytułowego "Another Green World" czy "Sombre Reptiles" stanowią dość wyraźną zapowiedź późniejszych, ambientowych dzieł artysty, aczkolwiek są od nich zdecydowanie krótsze i żwawsze, mają też wyraźnie zarysowany rytm i przeważnie ostrzejsze brzmienie. Niewątpliwie jednak już tutaj kiełkowały pomysły na przyszłe nagrania, czego w jeszcze większym stopniu dowodzą "Little Fishes", "Becalmed" oraz "Spirits Drifting". Moim największym faworytem jest tu jednak "In Dark Tree", utrzymany w mroczniejszym, intrygującym nastroju.

"Another Green World" zawiera w zasadzie wszystko to, co najlepsze w twórczości Briana Eno. Znajdą tutaj coś dla siebie zarówno zwolennicy jego piosenkowych, jak i instrumentalnych płyt. Z tego też względu stanowi idealny punkt zaczepienia dla osób, którego dopiero chciałby zagłębić się w dyskografię Eno. W zależności od tego, które fragmenty bardziej przypadną im do gustu, mogą w dalszej kolejności sięgnąć albo po dwa wcześniejsze krążki i późniejszy "Before and After Science", albo po "Discreet Music" oraz serię "Ambient". Co jednak najważniejsze, te dwa wcielenia Eno wprost rewelacyjnie ze sobą współgrają na "Another Green World". W obu przypadka artysta osiągnął niemalże ideał, co uzasadnia dość powszechną opinię, jakoby było to jego największe dzieło.

Ocena: 9/10



Eno - "Another Green World" (1975)

1. Sky Saw; 2. Over Fire Island; 3. St. Elmo's Fire; 4. In Dark Trees; 5. The Big Ship; 6. I'll Come Running; 7. Another Green World; 8. Sombre Reptiles; 9. Little Fishes; 10. Golden Hours; 11. Becalmed; 12. Zawinul/Lava; 13. Everything Merges with the Night; 14. Spirits Drifting

Skład: Brian Eno - wokal (1-3,6,10,13), gitara (1-4.6-8,10,13), gitara basowa (14), syntezator (2-6,11,12,14), pianino (3,6,7,9-11), organy (7-10,12,14), fortepian (12), elektroniczna perkusja (3-8), instr. perkusyjne (8,10), efekty; Rod Melvin - elektryczne pianino (1,12), pianino (6); John Cale - altówka (1,10); Percy Jones - gitara basowa (1,2,12); Paul Rudolph - gitara basowa (1,6), kontrabas (6), gitara (6,12), instr. perkusyjne (6); Phil Collins - perkusja (1,2), instr. perkusyjne (12); Robert Fripp - gitara (3,6,10); Brian Turrington - pianino (13), gitara basowa (13)
Producent: Brian Eno i Rhett Davies


Komentarze

  1. Jeden z moich albumów wszech czasów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały album, jeden z moich ulubionych. Wydawało mi się, że na Rym oceniłeś ten album niżej. Co wpłynęło na zmianę noty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponowny odsłuch. Te cztery lata temu szukałem w muzyce czegoś innego, co znajdowalem głównie w jazzie i niemainstreamowym progu. Teraz szukam też innych rzeczy, jak ciekawe aranżacje czy dobre melodie, czego na tym albumie z pewnością nie brakuje.

      Usuń
    2. Pod tym względem ciężko o coś lepszego, jest fenomenalny.

      Usuń
  3. Znakomita płyta, jednak wyżej stawiam "Before and After Science"- to dla mnie najlepszy Eno.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)