Posty

[Recenzja] Andrzej Przybielski & Oleś Brothers ‎- "Short Farewell: The Lost Session" (2021)

Obraz
Andrzej Przybielski pozostawił po sobie wiele nagrań, jednak jego nazwisko nie przychodzi na myśl w pierwszej kolejności, gdy wymienia się najwybitniejszych polskich jazzmanów. Wynika to przede wszystkim stąd, że występował głównie w roli sidemana. Ponadto, trzymał się raczej z dala od głównego nurtu. Prawdopodobnie najbardziej pamiętany jest z Grupy Niemen. To jego grę na trąbce można usłyszeć na słynnych "Marionetkach". Zdarzało mu się również współpracować z innymi muzykami tego składu pod szyldem SBB. Jest też chyba jedynym trębaczem, jakiego można usłyszeć na płycie innego wirtuoza tego instrumentu, Tomasza Stańki, a ściślej mówiąc na albumie "Witkacy Peyotl". Poza tymi epizodami grał głównie free jazz. W pierwszej połowie XXI wieku grywał głównie z dużo od siebie młodszymi braćmi Oleś - basistą Marcinem oraz bębniarzem Bartłomiejem. Muzycy na przestrzeni dekady nagrali razem całkiem sporo materiału, który wypełnił kilka płyt. Jednak nie wszystko, jak się nieda

[Recenzja] Jaubi - "Nafs at Peace" (2021)

Obraz
Muzyka hindustańska i jazz wywodzą się z całkiem odmiennych kręgów kulturowych, lecz wielokrotnie już dochodziło do ich fuzji. Zazwyczaj polegało to na inkorporacji elementów indyjskiej muzyki klasycznej przez przeróżnych jazzmanów, by wspomnieć tylko Johna i Alice Coltrane'ów czy Pharoaha Sandersa. Niejednokrotnie dochodziło też do spotkań muzyków reprezentujących obie te tradycje. Przykłady można mnożyć, począwszy od projektu "Jazz Meets India" Irene Schweizer, przez grupę Shakti Johna McLaughlina, aż po ekipę Saagara Wacława Zimpla. Teraz doliczyć trzeba do nich "Nafs at Peace", debiutanckie dzieło pakistańskiego kwartetu Jaubi. Grupa istnieje od kilku lat, a w 2016 roku zadebiutowała EPką "The Deconstructed Ego". Wypełniający ją materiał zdradza przede wszystkim wpływy hindustańskie, a brzmienie zdominowały typowo indyjskie instrumenty, jak sarangi i tabla. Dzięki partiom gitary oraz perkusji słychać też jednak pewne nawiązania do muzyki zachodniej

[Recenzja] Błoto - "Kwasy i zasady" (2021)

Obraz
Grupa Błoto to tak naprawdę doskonale znany stałym czytelnikom tej strony EABS, tylko w składzie okrojonym do czterech muzyków. W kwartecie znaleźli się jednak ci najważniejsi muzycy: klawiszowiec Marek Pędziwiatr, saksofonista Olaf Węgier, basista Paweł Stachowiak oraz perkusista Marcin Rak, skrywając się pod wymyślnymi pseudonimami. Błoto zadebiutowało w kwietniu zeszłego roku albumem "Erozję", a korzystając z wymuszonej przerwy od koncertowania muzycy szybko przygotowali materiał na kolejną płytę, opublikowaną we wrześniu pod tytułem "Kwiatostan". Tempa bynajmniej nie zwalniają, choć w międzyczasie został przecież jeszcze nagrany w pełnym składzie "Discipline of Sun Ra". Niemal dokładnie rok po debiucie kwartet zaprezentował kolejne wydawnictwo. Sesja nagraniowa "Kwasy i zasady" zajęła ponoć jeden dzień, a do rejestracji materiału wykorzystano tylko kilka mikrofonów oraz magnetofon. Album ukazał się na winylu, kompakcie oraz w streamingu. Tytu

[Recenzja] Peter Gabriel - "Peter Gabriel" (1978)

Obraz
Drugi eponimiczny album Petera Gabriela - który ze względu na okładkę zyskał nieoficjalny tytuł "Scratch", wykorzystany później na niektórych wznowieniach i w streamingu - powszechnie uchodzi za najsłabszy z wczesnych solowych wydawnictw artysty. Nie trudno zrozumieć, z czego to wynika. Na brak popularności niewątpliwie wpłynął na to brak przebojów. Jedyny singiel promujący longplay, "D.I.Y.", trafił wyłącznie do francuskiego notowania, gdzie nie wszedł nawet do pierwszej pięćdziesiątki. Niezbyt pochlebne opinie znacznej części krytyków i słuchaczy biorą się też zapewne z braku stylistycznej zborności oraz nie najciekawszej produkcji, Dopiero na kolejnym wydawnictwie Gabriela zaczęły się interesujące eksperymenty z brzmieniem czy aranżacjami. Odpowiadający tutaj za produkcję Robert Fripp podszedł do tego zagadnienia zbyt zachowawczo. Na pewno nie można mówić w przypadku "dwójki" o kompletnym niepowodzeniu. Znalazło się tutaj kilka naprawdę mocnych momentów

[Recenzja] Dead Can Dance - "Within the Realm of a Dying Sun" (1987)

Obraz
Rzadko kiedy opinie krytyków i słuchaczy są tak zgodne, jak w przypadku kwestii najlepszego albumu Dead Can Dance. Powszechnie uznaje się za niego trzeci w dyskografii "Within the Realm of a Dying Sun". To tutaj Brendan Perry i Lisa Gerrard doprowadzili swój styl do perfekcji, nadając mu w pełni dojrzałą formę. Na tym wydawnictwie muzyka zyskała już w pełni indywidualny charakter, całkowicie odchodząc od typowo rockowych rozwiązań w kwestii brzmienia czy rytmiki. To także pierwsze tak kompletne dzieło grupy, na którym nawet okładka stanowi nierozerwalny element całości, idealnie oddając klimat muzyki. Warstwa graficzna, wbrew panującym w wytwórni 4AD zasadom, nie została narzucona z góry. Perry chciał mieć całkowitą kontrolę nad zespołem oraz artystyczną spójnością jego wydawnictw, dlatego przeforsował swój pomysł. Widoczne na okładce zdjęcie zostało wykonane przez Bernarda Oudina na paryskim cmentarzu Père-Lachaise. Przedstawia fragment XIX-wiecznego grobowca oraz znajdującą

[Recenzja] Natural Information Society with Evan Parker - "descension (Out of Our Constrictions)" (2021)

Obraz
Obecny rok przynosi tyle fascynującej muzyki, że ledwo nadążam z jej opisywaniem. Staram się na bieżąco recenzować najważniejsze premiery, podobnie jak albumy, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Te zaledwie dobre i mniej istotne muszą trochę poczekać w kolejce. Taki los spotkał wydany już w połowie kwietnia "descension (Out of Our Constrictions)" - czwarte wydawnictwo w dyskografii chicagowskiego kolektywu Natural Information Society, a pierwsze koncertowe i zarejestrowanie z udziałem brytyjskiego saksofonisty Evana Parkera. To jeden z najważniejszych przedstawicieli europejskiej sceny wyzwolonego jazzu, profesjonalnie aktywny od późnych lat 60. ubiegłego wieku. Wymienianie jego osiągnieć i współpracowników zajęłoby zdecydowanie zbyt wiele miejsca, a przedstawienie wybranych nie oddałoby w pełni jego zasług. Dziś 77-letni Parker pozostaje aktywnym muzykiem. W samym 2021 roku ukazało się już co najmniej pięć wydawnictw z jego udziałem. Oprócz recenzowanego longplaya,

[Recenzja] David Bowie - "Black Tie White Noise" (1993)

Obraz
Kryzys twórczy to wyjątkowo częsta przypadłość u muzyków rockowych. Nie uniknął jej nawet David Bowie. Artysta dość długo wspinał się na swój artystyczny szczyt, na którym udało mu się całkiem długo utrzymać (lata 1976-80), by następnie bardzo szybko z niego spaść. Jeszcze na "Let's Dance" było słychać pewne przebłyski jego talentu, a całość świadczyła o odnalezieniu się w stylistyce ejtisowego popu. Jednak dwa kolejne albumy w tym stylu okazały się już tylko świadectwem kompozytorskiej zapaści. Sprzedawały się nieźle, ale nie zdobyły uznania fanów i krytyków. W kolejnych latach Bowie ukrył się pod szyldem Tin Machine. Z zespołem wydał dwie płyty oraz koncertówkę, wypełnione klasycznie rockowym graniem, jednak wciąż okropnie nijakim pod względem kompozycji. Tym razem odbiór był jednoznacznie negatywny, co doprowadziło do rychłego rozwiązania składu. W 1993 roku ukazał się pierwszy od sześciu lat album sygnowany nazwiskiem Bowiego, "Black Tie White Noise". W mię

[Recenzja] Eno - "Taking Tiger Mountain (by Strategy)" (1974)

Obraz
Drugi z zaledwie czterech piosenkowych albumów Briana Eno, "Taking Tiger Mountain (by Strategy)" powstawał w nieco inny sposób niż poprzedni "Here Come the Warm Jets". Lider zrezygnował chociażby z nagrywania poszczególnych utworów w różnych składach. Tym razem nagrał większość materiału z pomocą jedynie czterech instrumentalistów. W sesji wzięli udział Phil Manzanera na gitarze, Brian Turrington na basie, Freddie Smith na bębnach, a także Robert Wyatt na przeszkadzajkach i jako dodatkowy wokalista. Przez studio przewinęło się też kilku dodatkowych muzyków, w tym Phil Collins, który zastąpił Smitha w jednym kawałku - był to rodzaj podziękowania za pomoc Eno przy tworzeniu "The Lamb Lies Down on Broadway" Genesis. Co ciekawe, także "Taking Tiger Mountain (by Strategy)" jest czymś na kształt albumu koncepcyjnego, a może raczej parodią takiej formy. Tytuł zaczerpnięto z chińskiej opery rewolucyjnej, ale wątek tego kraju pojawia się w tekstach zaled

[Recenzja] Wes Montgomery ‎- "Full House" (1962)

Obraz
Przeglądając różne zestawienia typu najlepsi gitarzyści jazzowi, trudno znaleźć listę, na której zabrakłoby Wesa Montgomery. To niewątpliwie jeden z najbardziej wpływowych muzyków grających na tym instrumencie. Wypracował swój własny sposób gry, wprawiając struny w ruch przy pomocy kciuka, bez użycia kostki. Doszło do tego jednak raczej przez przypadek. Wes, a właściwie John Leslie Montgomery, nie próbował wynaleźć nowej techniki. Wymyślił taki sposób, aby nie przeszkadzać innym domownikom oraz sąsiadom - na instrument miał czas dopiero nocą, gdy wracał z pracy. Zainteresował się nim dopiero w wieku dziewiętnastu lat, ale z czasem opanował jego podstawy i nauczył się grać wszystkie solówki swojego idola, Charliego Christiana. Początkowo występował raczej hobbystycznie, w rodzinnym Indianapolis, głownie w towarzystwie swoich braci. Trwało to przez wiele lat, dopóki podczas jednego z takich występów zwrócił jednak na siebie uwagę Cannonballa Adderleya, ówczesnego saksofonisty sekstetu Mi

[Recenzja] King Gizzard and the Lizard Wizard - "Butterfly 3000" (2021)

Obraz
King Gizzard and the Lizard Wizard nie zwalnia tempa. Nie minęła jeszcze połowa 2021 roku, a dyskografia Australijczyków powiększyła się w tym czasie już o dwa albumy z premierowym materiałem. Najnowszy, "Butterfly 3000", właśnie trafił do streamingu i do sprzedaży. Tym razem zespół po raz kolejny zmienił swój styl. Przynajmniej pozornie. Problem z tą grupą polega na tym, że muzycy co chwilę wymyślają nowy kierunek (lub powrót do któregoś z wcześniejszych, jak było niedawno w przypadku płytowego duetu "K.G." i "L.W."), ale nie dają sobie czasu, na skomponowanie ciekawych utworów, tylko od razu wchodzą do studia. Rezultatem tego są taśmowe kompozycje, oparte na tych samych schematach, powielające w kółko te same rozwiązania melodyczne, harmoniczne czy rytmiczne. Inne są tylko aranżacje. W przeciwieństwie do ostatnich albumów, na "Butterfly 3000" nie ma eksperymentów z mikrotonalnością ani ostrzejszych gitar. Jest za to sporo syntezatorów, akustycz