Posty

[Recenzja] McCoy Tyner - "Sahara" (1972)

Obraz
"Sahara" to album, dzięki któremu McCoy Tyner na dobre wyszedł z cienia Johna Coltrane'a. Oczywiście, pianista już wcześniej wydawał artystycznie udane dzieła (jak opisany już przeze mnie "The Real McCoy"), jednak dopiero niniejsze wydawnictwo zwróciło na niego większą uwagę. Album sprzedał się w ponad stu tysiącach egzemplarzach i był nominowany w dwóch kategoriach do nagrody Grammy. Co należy uznać za naprawdę wielki sukces, szczególnie biorąc pod uwagę, że zdecydowanie nie jest to muzyka o komercyjnym charakterze. Materiał na longplay został zarejestrowany w styczniu 1972 roku w nowojorskim Decca Recording Studio, a wydany pół roku później nakładem Milestone. W sesji uczestniczyli również: saksofonista Sonny Fortune (najbardziej znany z późniejszej współpracy z Milesem Davisem - można go usłyszeć na "Big Fun", "Get Up with It", "Agharta" i "Pangaea"), perkusista Alphonse Mouzon (znany chociażby z eponimicznego de

[Recenzja] Tangerine Dream - "Cyclone" (1978)

Obraz
Peter Baumann definitywnie opuścił Tangerine Dream w 1977 roku. Stało się to wkrótce po zakończeniu amerykańskiej trasy i zmiksowaniu zarejestrowanej w jej trakcie koncertówki "Encore". Edgar Froese wykorzystał chwilową przerwę w działalności zespołu na nagranie swojego czwartego albumu solowego, "Ages". Podczas sesji, trwającej od sierpnia do listopada, wsparł go jedynie perkusista Klaus Krüger. Sprawdził się na tyle dobrze, że został przyjęty do Tangerine Dream. Miejsce Baumanna zajął natomiast brytyjski multiinstrumentalista Steve Jolliffe, który przewinął się już przez skład niemieckiej grupy niedługo po jej powstaniu. Wkrótce jednak wrócił do swojej ojczyzny, gdzie na krótko zasilił skład bluesrockowego Steamhammer (wziął udział w nagraniu albumu "Mk II"), a następnie zajął się tworzeniem muzyki stockowej. Ponowne zaproszenie do Tangerine Dream, mającego już wówczas ugruntowaną pozycję, było dla niego szansą, by zyskać szersza popularność. Nies

[Recenzja] Tool - "Lateralus" (2001)

Obraz
Jedno trzeba przyznać grupie, nawet jeśli kompletnie nic nie znajduje się w jej twórczości. Muzycy niezwykle dbają o aspekt wizualny. Oprawa graficzna albumów i koncertów, teledyski - wszystko jest dokładnie dopracowane. Pod tym względem Tool nie ustępuje największym grupom progresywnym. Wystarczy spojrzeć na kompaktowe wydanie "Lateralus". Pudełko zapakowano w czarne, półprzeźroczyste etui (na nim znajdują się wszystkie informacje - jak nazwa wykonawcy, tytuł albumu, lista utworów i nazwiska zaangażowanych osób - nigdzie więcej nie powtórzone), a książeczkę wydrukowano na przeźroczystej folii, dzięki czemu można stopniowo wnikać w kolejne warstwy psychodelicznej grafiki. Aż chciałoby się postawić ten album na półce ze względu na samo wydanie. Ale sama muzyczna zawartość też prezentuje się całkiem interesująco. Ok, zespół (ponownie wsparty przez producenta Davida Bottrilla) znów przegiął z długością, wypełniając po brzegi płytę kompaktową, umieszczając po drodze kilk

[Recenzja] Anthony Williams - "Life Time" (1964)

Obraz
W grudniu 1964 roku Tony Williams skończył dopiero dziewiętnaście lat. W niektórych stanach USA wciąż nie mógł kupić legalnie alkoholu (co zresztą stwarzało problemy podczas występów w lokalach, które alkohol sprzedawały). Cieszył się już za to sławą niezwykle utalentowanego bębniarza. A na koncie miał już nagrania m.in. u boku Grachana Moncura III ("Evolution"), Erica Dolphy'ego ("Out to Lunch!"), Herbiego Hancocka ("My Point of View", "Empyrean Isles"), Sama Riversa ("Fuchsia Swing Song") i przede wszystkim Milesa Davisa, jako stały członek jego nowego zespołu, wkrótce nazwanego Drugim Wielkim Kwintetem. Zdążył też przygotować jeden album pod swoim nazwiskiem, wydany właśnie w 1964 roku, nakładem Blue Note, pod tytułem "Life Time". Nagrania na longplay odbyły się 21 i 24 sierpnia 1964 roku, oczywiście w Van Gelder Studio. Pierwszego dnia perkusiście towarzyszył saksofonista Sam Rivers oraz basiści Richard Davis i

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard - "Infest the Rats' Nest" (2019)

Obraz
King Gizzard & the Lizard Wizard na swoim drugim tegorocznym albumie, "Infest the Rats' Nest", postanowili zmierzyć się ze stylistyką odległą od wszystkiego, czego próbowali wcześniej. Zresztą nie pierwszy raz w swojej karierze. Tym razem nie porwali się jednak na coś, co z dużym prawdopodobieństwem by ich przerosło (jak próba grania jazz rocka na wydanym dwa lata temu "Sketches of Brunswick East"). Wręcz przeciwnie. Sięgnęli po stylistykę, z którą żaden muzyk nie powinien mieć większych problemów. Nawet nie trzeba było angażować wszystkich członków septetu - w sesji udział wzięło w zasadzie trzech muzyków: śpiewający gitarzysta i basista Stu Mackenzie, grający na gitarze i basie Joey Walker oraz perkusista Michael Cavanagh. Trio, w niewielkim stopniu wsparte przez innych członków zespołu, postanowiło zmierzyć się z thrash metalem. Wydany już parę miesięcy temu singiel "Planet B" prezentuje się nawet nieźle. Oprócz typowo thrashowej pracy gi

[Recenzja] Gong - "Live Etc." (1977)

Obraz
"Live Etc." to uzupełnienie najciekawszego, najbardziej twórczego i kreatywnego okresu w historii grupy Gong. Na dwie płyty winylowe trafiły fragmenty koncertów, sesje radiowe i studyjne odrzuty. Wszystko zarejestrowano pomiędzy czerwcem 1973, a wrześniem 1975 roku, a więc w czasie, gdy powstały dwie ostatnie części trylogii "Radio Gnome Invisible" - "Angel's Egg", "You" - i tuż przed zmianą kierunku na "Shamal". Wydawnictwo doskonale podsumowuje i uzupełnia materiał znany ze studyjnych albumów. Pierwszą płytę wypełniają głównie nagrania koncertowe z sierpnia i września 1973 roku (odpowiednio we Francji i Szkocji), zarejestrowane w najsłynniejszym składzie grupy, tworzonym przez Daevida Allena, Gilli Smyth, Didiera Malherbe'a, Steve'a Hillage'a, Tima Blake'a, Mike'a Howletta i Pierre'a Moerlena. Repertuar obejmuje zarówno utwory znane z albumów "Camembert Electrique" ("You Can't Kill

[Recenzja] Tool - "Ænima" (1996)

Obraz
Dokładnie przed tygodniem dyskografia Tool trafiła w końcu na serwisy streamingowe. To zapewne część kampanii promocyjnej zapowiadanego na koniec sierpnia nowego albumu grupy, "Fear Inoculum". Zawsze to jeden news więcej na każdym portalu zajmującym się muzyką. Ale sama inicjatywa godna pochwały. Od teraz nie trzeba już męczyć się na YouTubie, ręcznie przewijając co bardziej denerwujące fragmenty poszczególnych albumów. Wystarczy jedno kliknięcie, by przejść do następnego utworu. Miło. Zwłaszcza, że na bardzo długich albumach grupy nie brakuje zbędnych wypełniaczy. Wyjątkiem bynajmniej nie jest drugie pełnowymiarowe wydawnictwo zespołu, "Ænima". Zespół nie miał żadnej litości dla słuchaczy - umieścił na albumie niemal dokładnie tyle muzyki, ile mieści się na płycie kompaktowej. W pierwszej kolejności powinny wylecieć stąd wszystkie przerywniki, których zespół nawpychał tu do cholery. Część z nich to ewidentne wygłupy (organowa melodyjka "Intermission&quo

[Recenzja] Bobby Hutcherson - "Head On" (1971)

Obraz
O ile albumom Bobby'ego Hutchersona z lat 60. można zarzucić zbytnie podobieństwo między sobą, tak jego twórczość z początku lat 70. zaskakuje niezwykłą wręcz różnorodnością. Po ambitnym, łączącym spiritual jazz i fusion "Now!", wibrafonista nagrał bardziej komercyjny, jazz-funkowy "San Francisco". A zaraz potem znów zachwycił swoją kreatywnością i ambicjami na "Head On". Album ten nie do końca słusznie zaliczany jest do nurtu fusion. Poza elektrycznym pianinem, pojawiającym się w zależności od utworu mniej lub bardziej sporadycznie, instrumentarium jest w pełni akustyczne. Znalazła się tu niezwykle oryginalna mieszanka post-bopu, jazzu awangardowego, free jazzu, fusion i spiritualu. Podczas sesji nagraniowej, odbywającej się w dniach 1-3 lipca 1971 roku w Los Angeles, Hutcherson skorzystał z pomocy bardzo rozbudowanego aparatu wykonawczego. W nagraniach wzięło udział aż dwudziestu jeden muzyków. Poza liderem i jego stałym współpracownikiem, s

[Recenzja] Magma - "Köhntarkösz" (1974)

Obraz
Gdyby nie wydany rok wcześniej "Mëkanïk Dëstruktïẁ Kömmandöh", to prawdopodobnie właśnie "Köhntarkösz" byłby powszechnie uznawany za największe osiągnięcie francuskiej Magmy. Album został nagrany po kolejnej zmianie składu. Jego trzon wciąż jednak tworzyli Christian Vander i Klaus Blasquiz, występujący w zespole od początku, a także Stella Vander i Jannick Top, którzy dołączyli przed nagraniem "M.D.K.". W tym samym roku, jako kwartet, zarejestrowali także materiał na wydany pod nazwiskiem Vandera album "Tristan et Iseult" (znany też jako "Ẁurdah Ïtah" i w ostatnich latach wznawiany pod nazwą zespołu). Podczas sesji "Köhntarkösz" skład został rozbudowany o dwóch klawiszowców, Gerarda Bikialo i Michela Grailliera, a także o gitarzystę Briana Goddinga. Znaczną część albumu zajmuje skomponowany przez Vandera utwór tytułowy, podzielony na dwie ponad piętnastominutowe części. Choć zespół zachował wszystkie charakterystycz

[Recenzja] Min Bul - "Min Bul" (1970)

Obraz
Min Bul to efemeryczny projekt trzech norweskich muzyków: Terjego Rypdala, basisty Bjørnara Andresena i perkusisty Espena Ruda. We wrześniu 1970 roku trio zarejestrowało materiał na swój jedyny, eponimiczny album (na niektórych reedycjach sygnowany jest nazwiskami muzyków, a nie nazwą Min Bul). Postawili głównie na autorski repertuar - wyjątek stanowi "Nøtteliten", kompozycja norweskiego pianisty jazzowego Johana Øjana. Utwory o freejazzowym charakterze przeplatają się tutaj z nagraniami bliższymi stylistyki fusion. "I Cried a Mllion Tears Last Night" to brutalne otwarcie, z agresywnymi, atonalnymi partiami gitary Rypdala i bardzo luźną, pozornie chaotyczną grą sekcji rytmicznej. Równie swobodny charakter posiada także "Invocation", choć to już mniej intensywne nagranie. Najdłuższy na płycie "Champagne of Course" przynosi kompletną odmianę. Andersen gra na kontrabasie bardzo chwytliwy, ostinatowy motyw, interesująco dopełniany przez perkus