Posty

Wyświetlam posty z etykietą led zeppelin

[Recenzja] Led Zeppelin - "Celebration Day" (2012)

Obraz
To był prawdziwie uroczysty dzień. 10 grudnia 2007 w londyńskiej O2 Arena odbył się pierwszy pełnowymiarowy koncert Led Zeppelin od niemal 30 lat, a więc od czasu śmierci Johna Bonhama i zawieszenia działalności zespołu. W międzyczasie pozostali żyjący muzycy - Robert Plant, Jimmy Page i John Paul Jones - kilkakrotnie pojawiali się razem na scenie w związku z różnymi wyjątkowymi okazjami (jak Live Aid w 1985 roku, albo wprowadzenie do Rock and Roll Hall of Fame równo dekadę później), były to jednak bardzo krótkie występy. Tym razem, po długich negocjacjach, zgodzili się zagrać dwugodzinny set. Powodem tej jednorazowej - jak podkreślają muzycy, z Plantem na czele - reaktywacji było zaproszenie na koncert poświęcony pamięci Ahmeta Erteguna - zmarłego rok wcześniej założyciela wytwórni Atlantic, który prawie cztery dekady wcześniej podpisał z zespołem jego pierwszy kontrakt. Pięć lat po tym wydarzeniu, jego zapis zostaje wydany na albumie "Celebration Day". Ten niezwykl

[Recenzja] Led Zeppelin - "DVD" (2003)

Obraz
Wideografia Led Zeppelin jest bardzo uboga, jak na zespół tego kalibru. Obejmuje zaledwie trzy pozycje, z których tylko jedną - będącą bohaterem tej recenzji - mogę polecić z czystym sumieniem. Ogromnym nieporumienieniem jest według mnie "The Song Remains the Same" - kinowy film z 1976 roku, po raz pierwszy wydany na DVD w 1999 roku. Teoretycznie powinno to być wspaniałe wydawnictwo, będące zapisem koncertów z 1973 roku, a więc z czasów, gdy zespół był na absolutnym szczycie. Niestety, pomiędzy ujęciami ze sceny (lub zamiast nich) pojawiają się bezsensowne sceny fabularne, których nie da się oglądać bez znużenia. Błędu tego nie powtórzono na "Celebration Day" (2012), będącym po prostu zapisem występu grupy z 10 grudnia 2007 roku, bez żadnych udziwnień. Jednak muzycy są już tutaj dość mocno posunięci w latach i nie ogląda (ani nie słucha) się tego występu tak dobrze, jak tych z lat 70. Zupełnie inaczej sprawa ma się z wydawnictwem zatytułowanym po prostu &qu

[Recenzja] Led Zeppelin - "The Song Remains the Same" video (1984)

Obraz
Jakiś czas temu, przeglądając dział z przecenami w pewnym sklepie, znalazłem dwupłytowe wydanie DVD filmu "The Song Remains the Same". Teoretycznie jest to zapis trzech występów Led Zeppelin w nowojorskim Madison Square Garden, które odbyły się latem 1973 roku (a więc na trasie promującej album "Houses of the Holy"). Teoretycznie, ponieważ ujęcia ze sceny przeplatają się z różnymi innymi sekwencjami. Pół biedy, jeśli są to ujęcia za kulis, fragmenty dokumentalne, czy nawet widok na Nowy Jork. Zupełnie pozbawione sensu są natomiast długie sekwencje fabularne z udziałem muzyków, które nie mają żadnego związku z koncertem. Tylko wydłużają przerwy pomiędzy poszczególnymi utworami, a czasem niepotrzebnie zastępują obraz ze sceny (przez całe "The Rain Song" w ogóle jej nie widać). Najbardziej irytującym fragmentem jest jednak "Heartbreaker" - co chwilę przerywany fragmentami materiału telewizyjnego o okradzeniu muzyków podczas trasy. Jeżeli po

[Recenzja] Led Zeppelin - "Coda" (1982)

Obraz
Historia Led Zeppelin skończyła się 25 września 1980 roku, wraz ze śmiercią Johna Bonhama (który w stanie upojenia alkoholowego udusił się własnymi wymiocinami). Pozostali muzycy zdecydowali się nie kontynuować działalności, co było najlepszym możliwym wyjściem. Zwłaszcza, że zarówno ostatni album grupy, "In Through the Out Door", jak i późniejsze dokonania Jimmy'ego Page'a i Roberta Planta, dobitnie pokazują, że zespół nie byłby już w stanie nagrać niczego na poziomie swoich wczesnych dokonań. Co prawda, muzycy na przestrzeni kolejnych dekad zagrali jeszcze pod szyldem Led Zeppelin kilka pojedynczych, okazjonalnych występów, ale dzięki godnej podziwu upartości Planta nigdy nie doszło do rozmieniania się na drobne przez sentymentalne trasy koncertowe czy nagranie nowego materiału. Na pocieszenie dla fanów, muzycy postanowili wydać jeszcze jeden album z premierowym - ale nagranym jeszcze przed śmiercią perkusisty - materiałem. "Coda" to zbiór nagrań

[Recenzja] Led Zeppelin - "In Through the Out Door" (1979)

Obraz
Po wydaniu "Presence" grupa zamilkła na ponad trzy lata. Muzycy w tym czasie pogrążali się w nałogach (John Bonham w alkoholowym, Jimmy Page w heroinowym), lub przeżywali osobiste tragedie (śmierć syna Roberta Planta). Przygotowanie nowego materiału spoczęło głównie na barkach Johna Paula Jonesa, który wraz z Plantem jest współautorem wszystkich siedmiu utworów z "In Through the Out Door" (pod pięcioma z nich podpisany jest także Page). Jones miał również istotny wpływ na brzmienie albumu, które jest znacznie bardziej wygładzone od wcześniejszych wydawnictw, w dużej części zdominowane przez syntezatory. Niestety, album rozczarowuje nie tylko brzmieniem. Nie ma na nim ani jednego utworu, który byłby w całości udany. Najlepiej wypada otwieracz, "In the Evening", oparty na bardzo prostym, ale chwytliwym riffie Page'a. Ostateczny efekt psuje jednak przekombinowana struktura i tandetne brzmienie klawiszy, zapowiadające już kolejną dekadę. Dalej j

[Recenzja] Led Zeppelin - "The Song Remains the Same" (1976)

Obraz
"The Song Remains the Same" to pierwsza koncertówka w dyskografii Led Zeppelin. Zawiera materiał zarejestrowany trzy lata wcześniej, podczas serii koncertów w nowojorskim Madison Square Garden (w dniach 27-29 lipca 1973 roku). Niestety, repertuar pozostawia nieco do życzenia. Utwory w rodzaju "Celebration Day", "The Song Remains the Same" i "The Rain Song" nie należą przecież do najlepszych w dorobku grupy. Zdecydowanie przydługie solo perkusyjne w "Moby Dick" też nie wpływa korzystnie na odbiór całości. A przecież zespół podczas wspomnianych koncertów wykonywał także takie klasyczne kompozycje, jak "Black Dog", "Heartbreaker" czy "Since I've Been Loving You", które dołączono dopiero na kompaktowej reedycji z 2007 roku. Jednak oryginalne winylowe wydanie także ma sporo do zaoferowania. Energetyczny "Rock and Roll" świetnie sprawdza się w roli otwieracza. Wspomniany "The Song Re

[Recenzja] Led Zeppelin - "Presence" (1976)

Obraz
Decyzja o nagraniu tego albumu została podjęta spontanicznie. Samochodowy wypadek Roberta Planta, w wyniku którego wokalista odniósł poważne obrażenia, zmusił zespół do odwołania wielkiej ogólnoświatowej trasy koncertowej, która miała rozpocząć się pod koniec sierpnia 1975 roku. Miało to jednak swoje zalety. Wycofany z życia publicznego Plant, w ramach rekonwalescencji zaszył się w Malibu, gdzie z nadmiaru wolnego czasu zajął się pisaniem tekstów. Wkrótce dołączył do niego Jimmy Page, który na spokojnie stworzył do nich muzykę. Przed końcem roku materiał na nowy album był już gotowy (duet sięgnął także po gospelową pieśń "Nobody Fault But Mine" - po raz pierwszy nagraną przez Blind Williego Johnsona w 1927 roku - znacznie ją jednak zmieniając, dzięki czemu brzmi jak ich własna kompozycja). Sesja nagraniowa odbyła się na przełomie listopada i grudnia. Zajęła zaledwie 18 dni, chociaż nie obyło się bez utrudnień - Plant wciąż był przykuty do inwalidzkiego wózka. "P

[Recenzja] Led Zeppelin - "Physical Graffiti" (1975)

Obraz
Zespół nie planował wydania dwupłytowego albumu. Gdy jednak zakończyły się prace nad materiałem, okazało się, że jego długość przekracza optymalną pojemność płyty winylowej. Zamiast zrezygnować z części utworów lub nieco je skrócić, zdecydowano się na bardziej kontrowersyjne posunięcie - rozszerzenie "Physical Graffiti" do dwóch płyt i zapełnienie miejsca odrzutami z poprzednich longplayów. O ile część z nich faktycznie zasłużyła na lepszy los, niż gnicie w archiwach, tak inne zdecydowanie nie powinny ich opuszczać. Powstał bardzo nierówny album. Często można spotkać się z opiniami, że pierwsza płyta jest zdecydowanie bardziej udana od drugiej i gdyby zespół ograniczył się tylko do niej, "Physical Graffiti" byłby kolejnym wielkim dziełem. W rzeczywistości nie jest to takie proste. Biorąc pod uwagę ogólny poziom, pierwsza płyta faktycznie wypada znacznie lepiej, ale nie jest pozbawiona wad. Już na otwarcie pojawia się całkiem bezbarwny "Custard Pie"

[Recenzja] Led Zeppelin - "Houses of the Holy" (1973)

Obraz
Piąty album Led Zeppelin różni się od poprzednich. Chociażby ze względu na tytuł, nie będący kolejną cyfrą lub ciągiem tajemniczych symboli, a po prostu tytułem jednego z utworów nagranych podczas sesji. Inna sprawa, że kompozycja "Houses of the Holy" ostatecznie na album nie trafiła (znalazła się dopiero na następnym longplayu, "Physical Graffiti"). W każdym razie był to pierwszy normalny tytuł w dyskografii zespołu. Ale to nie jedyna zmiana. Poważną metamorfozę przeszła również sama muzyka. Już poprzednie dwa albumy, "Led Zeppelin III" i "IV" świadczyły o tym, że muzycy mają znacznie większe ambicje, niż granie przez całą karierę ciężkiego blues rocka, od jakiego zaczynali. Na wspomnianych albumach doszły wpływy folkowe, więcej grania o charakterze akustycznym. Na "Houses of the Holy" muzycy idą o krok dalej, poszerzając granice swojego stylu o nowe, jeszcze bardziej zaskakujące inspiracje. Zarazem jednak niemal całkiem zryw

[Recenzja] Led Zeppelin - "Led Zeppelin IV" (1971)

Obraz
Czwarty album Led Zeppelin (powszechnie znany jako "Led Zeppelin IV", choć oficjalnego tytułu brak) jest naznaczony czymś, co można nazwać syndromem wielkiego przeboju. Dany album oceniany jest pozytywnie przez pryzmat jednego utworu i uznawany dzięki niemu za największe dokonanie danego wykonawcy. Tak też jest w przypadku "Czwórki". Ogromna popularność "Stairway to Heaven" (którego nawet nie wypuszczono na singlu, z obawy przed okaleczeniem go wersją "radiową") sprawiła, że to właśnie ten longplay jest zwykle wymieniany w przeróżnych "profesjonalnych" zestawieniach jako najwspanialsze dzieło Led Zeppelin. Choć nie jest ani najrówniejszym, ani najbardziej nowatorskim/wpływowym dokonaniem zespołu. Inna sprawa, że "Stairway to Heaven" to faktycznie wybitne osiągnięcie w kategorii mainstreamowego rocka. Utwór wspaniale się rozwija, od balladowego początku do hardrockowego finału, zachwycając przepiękną melodią i urozmaicon

[Recenzja] Led Zeppelin - "Led Zeppelin III" (1970)

Obraz
Na przełomie lat 60. i 70. bluesrockowa formuła była już praktycznie wyczerpana. Pociągnęło to za sobą wiele konsekwencji. Rozpadł się Cream (co prawda z przyczyn personalnych), a niejako na jego miejsce powstał bardziej eklektyczny Blind Faith. Jimi Hendrix na kilkanaście miesięcy przed śmiercią zwrócił się w stronę bardziej funkowego grania, planował też współpracę z Milesem Davisem. Nawet tacy, jak się wydawało, tradycjonaliści, jak John Mayall i Fleetwood Mac, zaczęli eksperymentować z innymi stylami. Tymczasem w siłę rosła scena hardrockowa. Po debiucie Black Sabbath i wydaniu "In Rock" przez Deep Purple, Led Zeppelin nie był już najciężej brzmiącym zespołem rockowym. Muzycy zostali postawieni pod ścianą. I znaleźli rozwiązanie - zamiast konkurować z innymi, postanowili pójść w nieco innym kierunku. W połowie 1970 roku, Jimmy Page i Robert Plant zamieszkali na pewien czas w walijskiej chacie z XVIII wieku, nieposiadającej dostępu do bieżącej wody ani elektrycznośc

[Recenzja] Led Zeppelin - "Led Zeppelin II" (1969)

Obraz
Wkrótce po wydaniu debiutanckiego albumu, muzycy Led Zeppelin zabrali się za przygotowanie kolejnego wydawnictwa. Longplay zdążył się ukazać jeszcze w tym samym roku 1969. Mimo tego, słychać tu pewien postęp. Na "Dwójce" zespół zaczyna powoli odchodzić od swoich bluesowych korzeni, na rzecz stuprocentowego hard rocka. Utwory w rodzaju "Whole Lotta Love", "Heartbreaker", "Living Loving Maid (She's Just a Woman)" i "Moby Dick" porażają potężną dawką energii, ciężkim brzmieniem i rewelacyjnymi riffami. Ale zespół nie ogranicza się tylko do prostego czadowania, bo w takim "Whole Lotta Love" znalazł się także bardziej eksperymentalny fragment z wykorzystaniem thereminu i możliwości stereofonicznego miksu. Na albumie nie brakuje łagodniejszych momentów, czego przykładem bardziej piosenkowe "Ramble On" i "Thank You", w których pojawia się brzmienie gitary akustycznej (i elektrycznych organów w tym dr

[Recenzja] Led Zeppelin - "Led Zeppelin" (1969)

Obraz
Debiutancki album Led Zeppelin zmienił oblicze muzyki rockowej. Co prawda, pod względem stricte muzycznym mamy tutaj do czynienia właściwie z typowym dla drugiej połowy lat 60. blues rockiem, ale brzmieniowo jest to już zupełnie nowa jakość. Zespół nie zdecydował się zatrudniać producenta z zewnątrz - wszystkim osobiście zajął się Jimmy Page, który w ciągu kilku lat pracy jako muzyk sesyjny nauczył się sporo o pracy w studiu. Zdobyte doświadczenie pomogło mu stworzyć wyjątkowo ciężkie, jak na tamte czasy, brzmienie. Szczególnie potężnie brzmi tutaj perkusja, nagrywana w zupełnie innowacyjny sposób (m.in. za pomocą mikrofonów umieszczonych wewnątrz bębnów). Zespół powstał latem 1968 roku, gdy Page został jedynym członkiem The Yardbirds. Po dodaniu nowych muzyków - wokalisty Roberta Planta, basisty Johna Paula Jonesa i perkusisty John Bonhama - zespół przyjął nazwę New Yardbirds, szybko zmienioną na Led Zeppelin. Już we wrześniu rozpoczęły się nagrania na debiutancki album. Muzy