Posty

Wyświetlam posty z etykietą ac/dc

[Przegląd] Nowości płytowe 2020 (część 4/4)

Obraz
W ostatnim czasie pojawiło się tu kilka recenzji premierowych wydawnictw. Te teksty nie wyczerpują jednak tematu ciekawych płyt, jakie wydano w ostatnich miesiącach. Nie jestem w stanie poświęcić im wszystkim tyle uwagi, ile potrzeba na napisanie pełnej recenzji. Dlatego przedstawiam je w czwartym i ostatnim przeglądzie tegorocznych nowości. Pojawienie się tego cyklu miało przede wszystkim zmotywować mnie do tego, bym zaczął w większym stopniu skupiać na nowych wydawnictwach. Miało to być przejściowe rozwiązanie, przed zwieszeniem liczby premierowych recenzji. Chciałbym, by w przyszłym roku pojawiało się ich tak dużo, jak w ostatnich tygodniach. Będzie to, oczywiście, zależeć od ilości wartych opisania albumów. Prawdopodobnie nie zrezygnuję całkiem z tego typu przeglądów, choć mogą przybrać inną formę lub zmieni się częstotliwość ich publikowania. AC/DC - "Power Up" Wydany: 13.11 | hard rock Żartuję. Nawet tego nie słuchałem. I bez tego doskonale wiem, co zawiera ten album. Z

[Recenzja] AC/DC - "Rock or Bust" (2014)

Obraz
Ciekawsze od samego albumu są ostatnie wydarzenia w obozie AC/DC. Jeszcze przed nagraniem "Rock or Bust" ze składu musiał odejść jego współzałożyciel i główny kompozytor, Malcolm Young. Z powodu pogarszającego się stanu zdrowia prawdopodobnie już nigdy nie wróci do grania. Funkcję gitarzysty rytmicznego przejął jego bratanek, Steve Young. Rolę kompozytora nie bardzo kto miał przejąć, więc na warsztat wzięto po prostu niewykorzystane pomysły z okresu "Black Ice" - poprzedniego, wydanego przed sześcioma laty albumu. Już po nagraniach zespół stracił kolejnego muzyka - perkusista Phil Rudd został aresztowany za posiadanie narkotyków oraz... próbę zlecenia dwóch morderstw. Trudno o lepszą promocję nowego albumu. Zresztą nie tylko, bo w sieci wzrosła sprzedaż starego kawałka "Dirty Deeds Done Dirt Cheep", którego tekst to... ogłoszenie płatnego mordercy. Wyprodukowany z pomocą Brendana O'Briena "Rock or Bust" jest najkrótszym albumem w histo

[Recenzja] AC/DC - "Black Ice" (2008)

Obraz
Po ośmiu latach od wydania beznadziejnego "Stiff Upper Lip", AC/DC wróciło z nowym albumem, który okazał się kolejnym wielkim sukcesem. Pamiętam, jak stacje radiowe do znużenia katowały singlowy "Rock 'n' Roll Train", choć to tylko kolejny bardzo typowy dla grupy kawałek, do tego dość nachalnie kojarzący się z "Highway to Hell". Na "Black Ice" jest, oczywiście, pod dostatkiem takich schematycznych nagrań. Album zawiera w sumie piętnaście utworów, co w przypadku tak jednostajnej muzyki jest totalnym przegięciem. Na szczęście, znajdziemy tu też parę smaczków, na które trzeba jednak poczekać do drugiej połowy płyty. W "Decibel" i "Stormy May Day" pojawiają się zupełnie niespodziewane urozmaicenia wokalne - na początku pierwszego i końcu drugiego Brian Johnson śpiewa niższym głosem! I od razu brzmi nieporównywalnie lepiej. W "Stormy May Day" dodatkowo pojawiają się gitarowe partie grane techniką slide. Dzi

[Recenzja] AC/DC - "The Razors Edge" (1990)

Obraz
Album "The Razors Edge" uznawany jest za powrót AC/DC do formy. Coś w tym jest, bo po serii kompletnie nijakich albumów z lat 80., niespodziewanie wróciła dawna energia i radość z grania. Być może była to zasługa kolejnej zmiany perkusisty (Chris Slade zastąpił Simona Wrighta, który kilka lat wcześniej zajął miejsce Phila Rudda). A może nowego producenta, Bruce'a Fairbairna, który zapewnił solidne, odpowiednio ciężkie brzmienie (będące miłą odmianą po amatorskiej produkcji samych muzyków na "Flick of the Switch" i "Fly on the Wall").  Na "The Razors Edge" znalazła się najlepsza kompozycja, jaką kiedykolwiek nagrał zespół - utwór tytułowy, który za sprawą wolniejszego tempa, dość posępnego nastroju, a nawet swego rodzaju powagi, bardzo mocno wyróżnia się na tle reszty repertuaru AC/DC. Album przyniósł też kilka popularnych singli. "Thunderstruck" to w ogóle jeden z najbardziej znanych kawałków grupy. Pierwszy, jaki poznałem.

[Recenzja] AC/DC - "For Those About to Rock" (1981)

Obraz
Album "Black in Black" okazał się tak wielkim sukcesem, że po zakończeniu promującej go trasy muzycy mogliby spokojnie przejść na emeryturę. Jednak zamiast tego, już niewiele ponad rok później wydali kolejny album, "For Those About to Rock (We Salute You)", który również okazał się sukcesem - przynajmniej komercyjnym. Tuż po wydaniu sprzedawał się tak dobrze, że w Stanach doszedł na szczyt listy Billboardu, podczas gdy "Back in Black" doszedł "zaledwie" do 4. miejsca. Inna sprawa, że ogółem sprzedało się mniej egzemplarzy - jak dotąd "For Those..." zdobył 12 platynowych płyt na całym świecie, podczas gdy jego poprzednik - 22 w samych Stanach, a na świecie ponad 50... Nie ma zresztą co ukrywać - wysoka sprzedaż "For Those..." tuż po premierze wynikała przede wszystkim z renomy, jaką grupa zdobyła dzięki "Back in Black". Zawartość muzyczna prezentuje się dużo słabiej. Całość otwiera jednak jeden z najsłynniejs

[Recenzja] AC/DC - "Back in Black" (1980)

Obraz
Album "Back in Black" odniósł niewyobrażalny sukces. Do dziś sprzedało się ponad 50 milionów egzemplarzy tego wydawnictwa, co plasuje go na drugim miejscu najlepiej sprzedających się albumów wszech czasów i wszech gatunków. Jak to w ogóle możliwe w przypadku tak zwyczajnego albumu hardrockowego, który nawet w swoim gatunku jest dość przeciętny? W znacznym stopniu jest to z pewnością efekt niespodziewanej śmierci Bona Scotta, zaledwie pięć miesięcy przed premierą "Back in Black" (który zarejestrowano już bez jego udziału). Reszty dopełnił cholernie dobry marketing. To jedyne racjonalne wytłumaczenie. Album cierpi na przypadłość wielu powszechnie uznawanych za klasyczne wydawnictw, które nie mają do zaoferowania wiele/nic (niepotrzebne skreślić), oprócz paru przebojów. Tytułowy "Back in Black" i łagodniejszy "You Shook Me All Night Long" wciąż są katowane do porzygu przez stacje radiowe, a wraz z "Shoot to Thrill" i "Hells B

[Recenzja] AC/DC - "Highway to Hell" (1979)

Obraz
Wydany zaledwie pół roku przed śmiercią Bona Scotta album "Highway to Hell" okazał się pierwszym prawdziwym sukcesem komercyjnym w karierze AC/DC (choć już wcześniejsze wydawnictwa sprzedawały się całkiem nieźle). Na zainteresowanie tym longplayem z pewnością wpłynęła wspomniana tragedia. Jednak trzeba przyznać, że to jedno z najlepszych wydawnictw zespołu. Zaledwie rok po słabym "Powerage", muzykom udało się wrócić do dobrej formy kompozytorskiej i stworzyć jeden z najlepszych zbiorów utworów w swojej karierze, jeśli nie najlepszy (choć poważnym konkurentem jest "Let There Be Rock"). Najbardziej znanym utworem jest oczywiście tytułowy "Highway to Hell" - oparty na od razu rozpoznawalnym riffie (który bez większych problemów mógłby zagrać każdy początkujący gitarzysta), z równie zapamiętywanym refrenem. Jednak album ma do zaoferowania więcej fajnych kawałków. Potężnej dawki energii i chwytliwych melodii nie brakuje w takich nagraniach, j

[Recenzja] AC/DC - "Powerage" (1978)

Obraz
"Powerage", pierwszy album nagrany z brytyjskim basistą Cliffem Williamsem w składzie, jest zarazem pierwszym, który na całym świecie został wydany z taką samą okładką. Jednak oryginalne wydania europejskie znacznie różnią się od (wydanych prawie miesiąc później) australijskiego i amerykańskiego. Przede wszystkim, zawierają jeden dodatkowy utwór, "Cold Hearted Man". Na najstarszych europejskich tłoczeniach brakuje natomiast kawałka "Rock 'n' Roll Damnation", który nie był jeszcze ukończony, gdy album trafił do tłoczni (utwór powstał pod naciskiem wytwórni, która stwierdziła, że brakuje kawałka nadającego się na singiel). Ponadto, oryginalne wydanie brytyjskie ma inny miks niektórych utworów (np. "Down Payment Blues" został skrócony o bluesową kodę, za to w "Kick in the Teeth" pojawia się dodatkowy akord na otwarcie) i mocniejsze, cięższe brzmienie całości. Na rynek amerykański i austraijski przygotowywany został lżejszy m

[Recenzja] AC/DC - "Let There Be Rock" (1977)

Obraz
Trzeci (a czwarty w Australii) album AC/DC, "Let There Be Rock", podobnie jak poprzednie ukazał się w kilku wersjach. Wydania australijskie i europejskie zawierają dokładnie te same utwory, ale mają zupełnie inne okładki (w europejskiej wersji po raz pierwszy pojawiło się charakterystyczne logo zespołu). W Stanach album ukazał się z tą samą okładką, co europejskie wydania, ale za to wprowadzono jedną zmianę w repertuarze - nagranie "Crabsody in Blue" zostało zastąpione przez utwór "Problem Child" (z poprzedniego albumu zespołu, "Dirty Deeds Done Dirt Cheap", który na tamtejszym rynku ukazał się dopiero w 1981 roku). Obecne, międzynarodowe wydania albumów AC/DC bazują na wydaniach amerykańskich, co oznacza, że "Problem Child" jest obecny na dwóch różnych albumach, podczas gdy "Crabsody in Blue" - na żadnym (można go jednak znaleźć w boksie "Backtracks" z 2009 roku). Choć "Let There Be Rock" pozor

[Recenzja] AC/DC - "Dirty Deeds Done Dirt Cheap" (1976)

Obraz
Istnieją dwie wersje tego albumu: wydanie australijskie i międzynarodowe. Europejskie wydanie ukazało się dwa miesiące po australijskim, z zupełnie inną okładką (zaprojektowaną przez znaną z współpracy z Pink Floyd firmą Hipgnosis) i dwiema istotnymi zmianami w trackliście - pominięto utwory "Jailbreak" i "R.I.P. (Rock in Peace)", a dodano starszy "Rocker" (z australijskiego albumu "T.N.T.") i premierowy "Love at First Feel". Ponadto część utworów została skrócona. W Stanach album ukazał się w takiej samej formie, jak w Europie, ale wydano go tam dopiero w 1981 roku. Pięć lat wcześniej uznano, że wokal jest zbyt bełkotliwy i album nie będzie się przez to dobrze sprzedawać. Dopiero po ogromnym sukcesie albumów "Highway to Hell" i "Back in Black" zdecydowano się opublikować ten materiał. Muzyka zawarta na "Dirty Deeds Done Dirt Cheap" to typowa dla AC/DC energetyczna, prosta i melodyjna odmiana hard

[Recenzja] AC/DC - "High Voltage" (1976)

Obraz
Zanim AC/DC stał się międzynarodową gwiazdą, nagrał dwa albumy wydane wyłącznie w rodzimej Australii oraz w Nowej Zelandii: "High Voltage" i "T.N.T.". Oba po raz pierwszy ukazały się w 1975 roku i nigdy nie zostały oficjalnie wznowione poza wspomnianymi krajami. Gdy zespół wyruszył na podbój Europy i Stanów, postanowiono opublikować na tych kontynentach wydawnictwo będące kompilacją utworów z obu australijskich albumów. Pomimo tytułu "High Voltage", większość materiału pochodzi z "T.N.T." - jedynie "Rocker" i przeróbka "School Days" Chucka Berry'ego zostały zastąpione przez "Little Lover" i "She's Got Balls" z debiutu. Już na tym etapie AC/DC miał w pełni wypracowany swój ostateczny styl, będący energetyczną mieszanką rock and rolla i bluesa z podkręconym brzmieniem. Zespół już wtedy stawiał na maksymalną prostotę i łatwe do zapamiętania melodie, ale muzykom zależało jeszcze, by poszcze