[Recenzja] Steven Wilson - "The Harmony Codex" (2023)

Steven Wilson - The Harmony Codex


Steven Wilson w typowy dla siebie, samochwalczy sposób zapowiadał album bardziej epicki i bezkompromisowy (…), złożony i nieprzewidywalny. Jeśli jednak za punkt odniesienia wziąć jego ostatnie dokonania, a nie ogół muzyki, to byłbym nawet skłonny się zgodzić z takim opisem "The Harmony Codex". Przez ostatnią dekadę Stefan przeszedł od retro-progowego epigoństwa, przez nieudolne próby zbliżenia się do artystycznego popu lat 80., po zachowawczy powrót z Porcupine Tree, sprawiający wrażenie zlepku odrzutów po poprzednich albumach grupy. Tym razem zdaje się czerpać ze wszystkich tych doświadczeń, ale w jakby mniej anachroniczny sposób i chyba nawet - czego zupełnie się po nim nie spodziewałem - wyciągając pewne wnioski z dotychczas popełnianych błędów. Czy jest to zatem jego najlepsza płyta z siedmiu wydanych dotąd pod własnym nazwiskiem? Całkiem możliwe.


"The Harmony Codex" to kolejny projekt Wilsona zrealizowany z naprawdę wielką pompą. W nagraniach brało udział blisko dwudziestu muzyków, zarówno stałych współpracowników - by wymienić tylko Adama Holzmana, Theo Travisa czy Ninet Tayeb - jak i wiele nowych nazwisk, z których najbardziej zaskakuje obecność na liście płac jazzowego trębacza Nilsa Pettera Molvaera. Pełne rozmachu jest także wydanie albumu, w najbardziej rozbudowanej wersji zawierające bonusowy kompakt z alternatywnymi wersjami części utworów, w tym remiksami zrobionymi przez znanych twórców, a także dysk Blu-ray z wysokiej jakości miksami, wersjami instrumentalnymi oraz teledyskami. Mam spore wątpliwości w stosunku do wydawania premierowego materiału w taki sposób, ale megalomanowi Wilsonowi nigdy to nie przeszkadzało.


Sama muzyka wywołuje u mnie jednak raczej pozytywne wrażenia, z pewnymi zastrzeżeniami. Chociażby w stosunku do pierwszego singla, "Economies of Sale", który pokazuje jeden z moich największych problemów z całą dotychczasową twórczością Stefana. To jeden z tych kawałków, gdzie pojawia się jakieś intrygujące rozwiązanie - w tym przypadku jest to bardzo przyjemna, nowocześnie brzmiąca elektronika - ale całość pogrąża zbyt smętne, anemiczne wykonanie i niemal kompletny brak rozwoju wewnątrz kompozycji. Jeszcze gorsze wrażenie robi na mnie inny singiel, "Rock Bottom", zaśpiewany przez Wilsona w duecie z Tayeb - która wypada tu lepiej, niż bywało w przeszłości - zamknięty w formie piosenki, ale przepełniony patosem jak z najgorszych wzorców symfonicznego rocka. Chociaż kawałek dzieli swój tytuł z jednym z największych osiągnięć klasycznego proga, muzycznie stanowi jego kompletne przeciwieństwo.


Za to zaskakująco dobrze wypadają oba pozostałe single. "What Life Brings" to urocza piosenka o nieco onirycznym klimacie, z ładnie poprowadzoną linią melodyczną oraz przyjemnymi, klasycznymi brzmieniami, utrzymana w melancholijnym, ale nieprzesadnie smętnym nastroju. "Impossible Tightrope" odchodzi natomiast od piosenkowej struktury. To jedenaście minut głównie instrumentalnego grania, kierującego się w stronę retro-proga, ale z pewnymi naleciałościami jazz-rocka, space rocka, ambientu czy progresywnej elektroniki, a dochodzą do tego jeszcze chóralne partie wokalne. W sumie brzmi to momentami trochę jak Gong z płyty "You", tylko bez humoru. Ogólnie sporo się tutaj dzieje, ale poszczególne elementy łączą się w dość spójną całość, a do tej pory Wilson miewał problem z jednym lub drugim w przypadku dłuższych form.


Z niesinglowych nagrań warto na pewno wyróżnić oba z udziałem Molvaera. "Inclination" w pierwszej, instrumentalnej części świetnie łączy nowoczesne, gliczowe brzmienia z nastrojowymi brzmieniami trąbki i fletu. Później utwór idzie już w piosenkowe, nieco też taneczne rejony, bardziej typowe dla Wilsona, choć wciąż z ciekawą, bardzo współczesną warstwą rytmiczną i elektronicznymi dodatkami. Z dwóch części składa się także "Beautiful Scarecrow", z początku bardzo subtelny, by w środku nabrać ciężaru. Partie trąbki, Chapman sticka i smyczków świetnie wtapiają się tu w nowoczesne brzmienia. W takim dzisiejszym wydaniu Stefan wypada naprawdę dobrze i ma tu do zaoferowania więcej, niż w graniu retro.


Nie do końca przekonują mnie dwa bardziej piosenkowe kawałki, "Time Is Running Out" i "Actual Brutal Facts". Ten pierwszy to typowa dla Wilsona, anemiczna balladka, tylko z dodatkiem programowanej perkusji. W drugim dość kuriozalnie wypada natomiast quasi-rapowany wokal, ale broni się klimatyczna, trochę trip-hopowa warstwa muzyczna. Całkiem udane okazują się za to dwa dłuższe, blisko dziesięciominutowe nagrania, może z wyjątkiem nieco pretensjonalnych deklamacji Rotem Wilson, żony lidera. Tytułowy "The Harmony Codex" to w zasadzie progresywna elektronika i to raczej z okolic współczesnych twórców niż, dajmy na to, Tangerine Dream. Finałowy "Staircase" to z kolei przedziwna hybryda nowoczesnych brzmień z elementami charakterystycznymi raczej dla retro-proga, chociażby pod względem formy czy obecności bardzo klasycznych solówek gitarowych. I, o dziwo, takie połączenie autentycznie tu działa. Gdyby nie przydługa koda z pianinem i recytacją, mógłby to być mój ulubiony fragment płyty.


Steven Wilson na "The Harmony Codex" w końcu obrał kierunek, który pozwala mu się wykazać czymś więcej, niż mniej lub bardziej udanym odtwórstwem. Elementy retro wciąż są tutaj silnie obecne, ale mieszają się z bardziej współczesnymi rozwiązaniami, co nierzadko daje intrygujący efekt. Cieszy większe zróżnicowanie klimatu i dynamiki, zamiast dominującego na wielu innych płytach Stefana anemicznego smęcenia, choć tutaj też go nie brakuje. Największe postępy Wilson zrobił chyba jednak w kwestii kompozycji, bo nawet dłuższe formy wydają się tu dość sensownie poprowadzone. Byłbym skłony uznać "The Harmony Codex" za jego najlepszą autorską płytę i jedną z dwóch, obok "The Raven That Refused to Sing (and Other Stories)", których przesłuchanie mogę polecić.

Ocena: 6/10



Steven Wilson - "The Harmony Codex" (2023)

1. Inclination; 2. What Life Brings; 3. Economies of Scale; 4. Impossible Tightrope; 5. Rock Bottom; 6. Beautiful Scarecrow; 7. The Harmony Codex; 8. Time Is Running Out; 9. Actual Brutal Facts; 10. Staircase

Skład: Steven Wilson - wokal, instr. klawiszowe, programowanie, gitara (2-6,8,9), gitara basowa (3,4,7,8,10), harfa (4), rożek basetowy (5), smyczki (5,6,9,10), instr. perkusyjne (5,6), instr. dęte (10); Adam Holzman - instr. klawiszowe (1,3-7,9,10); Nils Petter Molvær - trąbka (1,6); Theo Travis - flet (1), saksofon (4), duduk (6); David Kollar - gitara (1,4,9); Niko Tsonev - gitara (1,4,5,8,10); Nate Navarro - gitara basowa (1), rożek basetowy (9); Pat Mastelotto - perkusja i instr.perkusyjne (1); Jack Dangers - automat perkusyjny (1), programowanie (1,6,9), pianino (9); David Kosten - programowanie (1,10); Guy Pratt - gitara basowa (2); Craig Blundell - perkusja i instr. perkusyjne (2,5,6,9,10), programowanie (6); Ben Coleman - skrzypce (4); Lee Harris - gitara (4); Nate Wood - perkusja (4); Ninet Tayeb - gitara (5), wokal (5), dodatkowy wokal (1,2); Nick Beggs - Chapman stick (6,10); Jason Cooper - instr. perkusyjne (6); Rotem Wilson - głos (7,10); Sam Fogarino - perkusja (10)
Producent: Steven Wilson; David Kosten (1,6,8-10); Josef E-Shine (5)


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)