[Recenzja] Fleetwood Mac - "Fleetwood Mac" (1975)
Przez długi czas jedynym Fleetwood Mac, jaki uznawałem był ten bluesowy, dowodzony przez Petera Greena. Po niedawnej śmierci Christine McVie - pianistki i wokalistki współpracującej z zespołem niemal od samego początku oraz jego oficjalej członkini od czasu odejścia Greena - postanowiłem dać jeszcze jedną szansę dokonaniom z czasów, gdy grupa stała się jednym z najlepiej sprzedających się twórców. Ten komercyjny przełom nastąpił równo w połowie lat 70., wraz z eponimicznym albumem, czasem określanym jako biały . Fleetwood Mac miał już jedną tak zatytułowaną płytę - swój debiut z 1968 roku, dziś lepiej znany jako "Peter Green's Fleetwood Mac". Bardzo wymowne, jakby muzycy jasno dawali do zrozumienia, że to nowy początek. I w pewnym sensie tak właśnie było. Po kilku latach zagubienia, kiedy Christine, John McVie i Mick Fleetwood z różnymi muzykami próbowali bez powodzenia znaleźć swoje miejsce na muzycznej scenie, w końcu udało im się trafić na tych właściwych współpracowni