[Recenzja] Throbbing Gristle - "20 Jazz Funk Greats" (1979)

Throbbing Gristle - 20 Jazz Funk Greats


Tytuł "20 Jazz Funk Greats" może sugerować składankę z podrzędnym fusion. Z kolei okładka równie dobrze mogłaby trafić na płytę z chrześcijańskimi piosenkami. Tyle że to album Throbbing Gristle, jednego z głównych pionierów industrialu, a zawartą tutaj muzykę trudno byłoby określić jako lekką i przyjazną w odbiorze dla każdego słuchacza. Z jazzem ma tyle wspólnego, że pojawiają się tu partie kornetu i wibrafonu, a z funkiem w zasadzie nie da się wskazać żadnych związków. Oprawa graficzna to pastisz okładek płyt, które latami zalegają w koszach z przecenionym towarem w sklepach płytowych, a zarazem świadomy trolling potencjalnych nabywców, którzy nie zetknęli się wcześniej z nazwą Throbbing Gristle. Sielankowe zdjęcie wykonano na brytyjskim wybrzeżu Beachy Head, popularnej miejscówce wśród samobójców. Bardziej adekwatną do zawartości grafikę zyskało wznowienie płyty z 1981 roku, gdzie kolorowe zdjęcie zastąpiono jego czarno-białą wersją, a u stóp muzyków pojawiło się martwe ciało.

Throbbing Gristle powstał kilka lat wcześniej na gruzach performantywnej grupy COUM Transmissions. Tym razem twórcy postanowili się skupić na muzyce, choć nie zabrakło kontrowersyjnej otoczki, szczególnie na koncertach, podczas których prowokowano nawiązaniami m.in. do nazizmu i seksualności. Jednak kwartet zapisał się w historii przede wszystkim stricte muzyczne innowacje, jak szerokie wykorzystanie samplingu oraz różnych technik do manipulacji dźwiękiem.

"20 Jazz Funk Greats" to trzeci wydany album grupy, ale pierwszy w całości nagrany w studiu. W praktyce to zbiór jedenastu kolażowych, mniej lub bardziej eksperymentalnych kawałków. Często są to nagrania instrumentalne, a jeśli już z wokalem, to jakby niezależnym od muzyki. Poszczególne utwory bywają zaskakująco przystępne, by wymienić tu przede wszystkim "Hot on the Heels of Love" i "Walkabout", oba będące pastiszem ówczesnych dokonań Kraftwerk, choć ten pierwszy bardzo ciekawie uzupełniono partiami wibrafonu. "Conceiving People" to kolejna mocno elektroniczna quasi-piosenka, mająca w sobie coś z wygłupów Gong. Wspomniany wibrafon pojawia się też chociażby w "Tanith" i “Exotica", brzmiących jak swobodniejsze momenty wczesnego fusion. Także tytułowy otwieracz, za sprawą jazzujących partii kornetu oraz wyraźnie zaznaczonego rytmu, nie wydaje się kompletną abstrakcją. Jednak sednem tej płyty - i ogólnie twórczości zespołu - są raczej takie nagrania, jak przejmujący chłodem "Beachy Head", ledwie kontrolujący chaos "Still Walking" czy autentycznie niepokojący "Persuasion", wszystkie w zasadzie pozbawione melodii, harmonii, a czasem nawet rytmu, skupiające się na brzmieniowych eksploracjach i tworzeniu mniej lub bardziej sugestywnego nastroju.

"20 Jazz Funk Greats" to na pewno ważny album, który jednak warto znać przede wszystkim ze względów edukacyjnych. Wraz z dwiema poprzednimi płytami Throbbing Gristle - z których jest najbardziej przystępny - stanowi pionierskie wydawnictwo dla industrialu oraz istotną inspirację dla wielu późniejszych twórców, nie tylko reprezentujących ten styl, ale także różne elektroniczne nurty. Czy pod względem czysto muzycznym również zasługuje na tak duże uznanie? No, niekoniecznie. To bardziej zapis improwizowanych eksperymentów i jakby szkiców kompozycji, niż przemyślane, spójne dzieło. Dopiero później udało się tym pomysłom nadać ciekawszego kształtu. Ale Throbbing Gristle już wtedy nie istniał. Zespół rozpadł się niedługo póżniej, a muzycy kontynuowali jego dziedzictwo w kolejnych projektach, jak Psychic TV, Chris & Cosey, a zwłaszcza Coil.

Ocena: 7/10



Throbbing Gristle - "20 Jazz Funk Greats" (1979)

1. 20 Jazz Funk Greats; 2. Beachy Head; 3. Still Walking; 4. Tanith; 5. Convincing People; 6. Exotica; 7. Hot on the Heels of Love; 8. Persuasion; 9. Walkabout; 10. What a Day; 11. Six Six Sixties

Skład: Genesis P-Orridge - gitara basowa, skrzypce, syntezator, wibrafon, wokal; Cosey Fanni Tutti – gitara, syntezator, kornet, wokal; Chris Carter – syntezator, programowanie, wokal; Peter Christopherson – taśmy, kornet, wibrafon, wokal
Producent: Sinclair/Brooks


Komentarze

  1. Podzielam opinię Pawła, że "muzyce" Throbbing Gristle czegoś brakuje. Wszyscy jednym tchem wymieniają ich jako pionierów industrialu, ale dla mnie ich twórczość sprawia wrażenie chaosu bez przewodniej myśli. Ot, dostali zabawki do ręki i starali się z nich wydusić na siłę dźwięki. Przy okazji trochę szokowali okładkami płyt (najbardziej chyba na mającej związek z Polską płycie: D.o.A: The Third and Final Report of Throbbing Gristle). Byłem swojego czasu wielkim fanem industrialu ale przyznam, że każdą ich płytę przesłuchałem tylko raz. A np. płyty Laibacha czy Einstürzende Neubauten słucham do dziś. Wyczytałem w internecie, że członkowie TG mieli duże braki techniczne w grze na instrumentach ale myślę, że większy problem mieli z samymi pomysłami na muzykę i stąd duża niespójność ich płyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy jednym tchem wymieniają ich jako pionierów industrialu, ale dla mnie ich twórczość sprawia wrażenie chaosu bez przewodniej myśli.

      Tylko czy to się wyklucza? Niezależnie od indywidualnej oceny jakości muzyki Throbbing Gristle trzeba przyznać, że był to jeden z pierwszych i najbardziej wpływowych przedstawicieli industrialu. Muzykom nie tyle brakowało pomysłu, co nie umieli wystarczająco ciekawie ich rozwinąć - zrobili to potem inni, opierając się na pomysłach TG - i stworzyć z nich jednolity styl.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)