Posty

[Recenzja] King Gizzard & the Lizard Wizard - "Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava" (2022)

Obraz
Październik należy do King Gizzard & the Lizard Wizard. Australijczycy zaplanowali na ten miesiąc aż trzy nowe albumy. Każdy z nich ma pokazywać inne oblicze grupy. Dziś premiera pierwszego z nich, "Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava". To materiał stworzony od podstaw w studiu, do którego muzycy weszli praktycznie bez żadnego przygotowania - mając gotowe jedynie tytuły utworów - co przełożyło się na wydawnictwo o bardzo luźnym, jamowym charakterze. W ten sam sposób nagrano już wcześniej utwór "The Dripping Point" z kwietniowego "Omnium Gatherum", ze świetnym efektem, co najwidoczniej zachęciło zespół do powtórzenia tego na skalę całej płyty. Ale grupa nie porzuca też innych podjętych ostatnio wątków. Już za cztery dni powinno pojawić się kolejne wydawnictwo, "Laminated Denim", będące bezpośrednią kontynuacją wypuszczonego w marcu "Made in Timeland", na którym eksplorowano bardziej elektroniczne rejony. Na 28 października

[Recenzja] Horace Tapscott Quintet - "The Quintet" (2022)

Obraz
Po wydaniu "The Giant Is Awakened" Horace Tapscott postanowił zerwać z dużym przemysłem muzycznym. Od tamtej pory nagrywał wyłącznie dla niezależnych wytwórni. Światła dziennego nie ujrzał jego drugi materiał dla Flying Dutchman, który powstał jeszcze w 1969 roku. Nagrania odbyły się w dokładnie tym samym kwintecie, który zarejestrował wspomniany album, czyli z saksofonistą Arthurem Blythe'em, basistami Davidem Bryantem i Walterem Savage'em oraz perkusistą Everettem Brownem. Efekty tej drugiej sesji na szczęście się zachowały, a po ich odnalezieniu w końcu doczekały się publikacji. Banalny, w dodatku mało oryginalny tytuł "The Quartet" idealnie pasuje do całości, bo mimo wyraźnego lidera, jest to dzieło przede wszystkim zespołowe. Z trzech zawartych tu utworów jedynie środkowy "Your Child" to kompozycja Tapscotta. Zaczyna się zresztą od delikatnego fortepianowego wstępu i dopiero po chwili dochodzą pozostali instrumentaliści. Nagranie nabiera inten

[Recenzja] Magma - "Kãrtëhl" (2022)

Obraz
Pandemia okazała się mieć co najmniej jeden pozytywny skutek. Wielu wykonawców, którzy normalnie byliby w trasie, miało sporo czasu, aby popracować nad nową muzyką. Do tych pandemicznych wydawnictw właśnie dołączył najnowszy album francuskiej grupy Magma. Przyznać muszę, że miałem dość mieszane odczucia, gdy dowiedziałem się o tej premierze. Jest to przecież jeden z najbardziej fascynujących zespołów rockowych, który czerpiąc inspiracje przede wszystkim od poważnych kompozytorów w rodzaju Igora Strawińskiego i Beli Bartóka czy jazzmana Johna Coltrane'a, stworzył zupełnie nowy nurt, określony przez siebie mianem zeuhl. To także jeden z najrówniejszych wykonawców, jeśli chodzi o poziom dyskografii. Zarówno wśród płyt z lat 70., jak i tych nagranych już w XXI wieku, dominują albumy co najmniej bardzo dobre. Niefortunnie się składa, że zdecydowanie poniżej tej poprzeczki plasuje się do niedawna ostatni, wydany przed trzema latami "Zëss (Le Jour Du Néant)". I stąd moje obawy.

[Recenzja] Björk - "Fossora" (2022)

Obraz
To może być najlepszy piątek od dawna pod względem płytowych premier. Czekałem szczególnie na dwa tytuły. Nowy album grupy Magma niestety nie pojawił się jeszcze w streamingu, dlatego dziś będzie recenzja artystki, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Björk należy do moich ulubionych twórców popu. Zarówno ze względu na fantastyczne umiejętności wokalne, jak i fakt, że będąc przedstawicielką mainstreamu, w dodatku odnoszącą wielkie sukcesy komercyjne, w jej twórczości były też zawsze obecne pewne artystyczne ambicje. O ile na tych najsłynniejszch płytach, opublikowanych na przełomie wieków, przeważało bardziej komercyjne nastawienie, tak gdzieś z grubsza przed dekadą Islandka porzucoła duży przemysł fonograficzny, a jednocześnie zwróciła się w mniej kompromisowym kierunku. Tegoroczna "Fossora" jest na to kolejnym dowodem. Wprawdzie dominują tu nagrania o wyraźnie zaznaczonych liniach melodycznych, jednak jest też miejsce na wiele eksperymentów w sferze aranżacji, brzmienia i

[Recenzja] Horace Tapscott Quintet - "The Giant Is Awakened" (1969)

Obraz
Przed kilkoma dniami zmarł jeden z ostatnich wielkich jazzmanów, saksofonista Pharoah Sanders. Nie będzie z tej okazji poświęconej mu recenzji, bo już wcześniej zdążyłem opisać te najciekawsze  dokonania, tak w roli lidera, jak i sidemana. Ciekawe, że jednym z tych albumów jest zeszłoroczny "Promises", stworzony z elektronicznym producentem Floating Points i ze wsparciem Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej. Płyta ta pokazała, że nawet w okolicach osiemdziesiątki można pozostać muzykiem otwartym na zupełnie nowe wyzwania i przy okazji nagrać jedno ze swoich najbardziej udanych dzieł. Tak wspaniałe zwieńczenie kariery nie zdarza się często. W przypadku Sandersa jest to tym bardziej niezwykle, że chociaż w początkach kariery grał u boku Johna Coltrane'a, Sun Ra czy Michaela Mantlera w jego The Jazz Composer's Orchestra, sam nie był w żadnym razie nowatorem. Nic nie ujmując jego umiejętnościom instrumentalnym - był przecież znakomitym tenorzystą i improwizatorem - jako twó

[Recenzja] Art Zoyd - "Symphonie pour le jour où brûleront les cités" (1976/1981)

Obraz
Obiecałem kiedyś omówić twórczość najważniejszych przedstawicieli ruchu Rock in Opposition i zamierzam ten cykl kontynuować. Do tej pory zrecenzowałem już najważniejsze płyty Henry Cow, Samla Mammas Manna, Univers Zero - trzech spośród pięciu grup założycielskich - oraz Art Bears, czyli de facto  okrojonego o część muzyków Henry Cow. Dwóch pozostałych inicjatorów tej opozycyjnej dla mainstreamu organizacji, czyli włoski Stormy Six i francuski Etron Fou Leloublan, uważam za niewystarczająco interesujących, by poświęcać im więcej miejsca. Zostają więc tak naprawdę dwa zespoły z drugiego rzutu, belgijski Aksak Maboul i francuski Art Zoyd, które zgłosiły swój akces do RiO pod koniec 1978 roku, kilka miesięcy po pierwszym festiwalu z udziałem oryginalnej piątki. Za twórczość Belgów prawdopodobnie zabiorę się w przyszłości, natomiast już teraz przyjrzę się bliżej dokonaniom Francuzów. Historia Art Zoyd, początkowo z nazwą pisaną jako Art Zöyd, zaczęła się już pod koniec lat 60., jednak wówcz

[Recenzja] Coil - "Horse Rotorvator" (1986)

Obraz
Chodzi mi po głowie od pewnego czasu zrobienie przeglądu najlepszych płyt lat 80., bo to muzycznie była świetna dekada, a niezasłużenie ma dość kiepską opinię. Wynika to w znacznej mierze stąd, że tych naprawdę ciekawych rzeczy trzeba szukać przede wszystkim poza ówczesnym mainstreamem, choć i w jego obrębie zdarzały się naprawdę udane dzieła. Gdybym miał przygotować listę najlepszych, powiedzmy, stu płyt tamtego dziesięciolecia, to z całą pewnością nie zabrakłoby na niej miejsca dla "Horse Rotorvator", drugiego długogrającego wydawnictwa duetu Coil. To album doskonale reprezentujący tę dekadę, zawierający w sobie co najlepsze z tamtego okresu, a jednocześnie całkiem pozbawiony tego, za co najłatwiej go krytykować, czyli brzmieniowo-aranżacyjnego kiczu. Jest to w dodatku album, który z pewnością nie mógłby powstać we wcześniejszych dziesięcioleciach, ale później, nawet w bieżącym roku, to już jak najbardziej. Pierwsze, co zwraca uwagę, to pastoralna okładka, przedstawiająca a

[Recenzja] Chico Freeman - "Kings of Mali" (1978)

Obraz
Chico Freeman, saksofonista z Chicago, w pierwszych latach swojej profesjonalnej działalności zdecydowanie nie próżnował. Tylko w okresie od 1977 do 1984 roku wydał ponad tuzin albumów. Z czasem jednak coraz rzadziej publikował nową muzykę, co z pewnością zaważyło na jego stosunkowo niewielkiej rozpoznawalności, nawet wśród miłośników jazzu. Niektóre z jego płyt do dziś nie doczekały się ani wydania na kompakcie, ani obecności w serwisach streamingowych. Los ten podzielił nawet jeden z jego najlepszych albumów, "Kings of Mali", opublikowany przez India Navigation w 1978 roku w Stanach i dwa lata później w Japonii. Do dziś są to jedyne autoryzowane edycje tego materiału. Liderowi, grającemu tu na tenorze, sopranie, różnych fletach oraz afrykańskim balafonie, towarzyszą tak zacni muzycy, jak Anthony Davis, Cecil McBee czy Jay Hoggard i Don Moye, odpowiadający za mniej i bardziej egzotyczne instrumenty perkusyjne. A te odgrywają tu niemałą rolę. Album, zainspirowany średniowiecz

[Recenzja] The Lounge Society - "Tired of Liberty" (2022)

Obraz
Trzy najlepsze współczesne zespoły rockowe - black midi, Squid oraz Black Country, New Road - mają zaskakująco zbieżne ze sobą biografie. Wszystkie te grupy powstały w ciągu kilku ostatnich lat w Wielkiej Brytanii, a rozpoznawalność przyniosły im występy w londyńskim klubie Windmill Brixton oraz współpraca z wytwórnią Speedy Wunderground Dana Careya, który także produkował ich pierwsze nagrania. Dokładnie tak samo zaczyna się historia kwartetu The Lounge Society, który właśnie zaprezentował swój debiutancki album "Tired of Liberty". Czy to kolejne wielkie dzieło tej sceny? W porównaniu z "Ants From Up There", "Bright Green Field" czy "Cavalcade" i "Hellfire", pierwsze długogrające wydawnictwo Salonu Towarzyskiego wypada na pewno niezbyt oryginalnie. Stylistycznie najbliżej tu do Squid - i to chyba niekoniecznie ze względu na wspólną inspirację twórczością Talking Heads - jednak brakuje tego szaleństwa, precyzji oraz kreatywności w rozwi

[Recenzja] Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi - "Trzy siostry" (2022)

Obraz
Trudno uwierzyć, że materiał na to wydawnictwo powstał już w zeszłym roku. Okładka zdaje się nawiązywać do wojny w Ukrainie, a w połączeniu z fragmentem jednego z tekstów - zainspirowanym sztuką Antoniego Czechowa - brzmiącym  Trzy siostry lecą do Moskwy , nabiera bardzo dosłownego znaczenia. I zaskakująco koresponduje z trwającą właśnie kontrofensywą Ukrainy. Sama muzyka też nieźle pasuje do obecnej sytuacji geopolitycznej. Chociaż działający już od kilku lat projekt Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi tworzą muzycy na co dzień związani ze sceną blackmetalową - udzielający się w takich zespołach, jak Furia, Odraza czy Gruzja - to zawartość EP "Trzy siostry" wpisuje się w estetykę zimnofalową. Tego typu klimat doskonale odzwierciedlał niegdyś nastroje z czasów zimnej wojny. Czemu więc nie miałby się sprawdzić teraz, gdy stosunki na linii Wschód-Zachód znów uległy, eufemistycznie mówiąc, ochłodzeniu, a do tego stoimy właśnie u progu kryzysu związanego z brakiem surowców energetycznych i g