Posty

[Recenzja] Soft Machine - "Backwards" (2002)

Obraz
Kolejna płyta z archiwaliami Soft Machine - które na przełomie wieków regularnie publikowało Cuneiform Records - nie zawiera zapisu jednego koncertu lub materiału z jednej sesji. "Backwards" to kompilacja nagrań koncertowych z dwóch różnych występów, wzbogaconych dodatkowo jedną wersją demo. Przedział czasowy jest dość spory, bowiem obejmuje okres od jesieni 1968 roku do maja roku 1970. Rozczarować może tracklista, ponieważ na sześć utworów aż dwie kompozycje występują dwukrotnie. Można by zatem potraktować to wydawnictwo jako bezsensowny zbiór różnych ścinków, wydany wyłącznie w celach merkantylnych. W żadnym wypadku nie należy tego jednak robić, gdyż to kolejny bardzo wartościowy dokument, uzupełniający widzę na temat rozwoju zespołu w jego najciekawszym okresie. Najstarszy w tym zestawie jest utwór ostatni, czyli pierwotna wersja studyjna "Moon in June". Pierwsza, quasi-piosenkowa część została zarejestrowana samodzielnie przez Roberta Wyatta na przełomie paździe

[Recenzja] Kate Bush - "The Sensual World" (1989)

Obraz
Kompilacja "The Whole Story", opublikowana w 1986 roku, całkiem zgrabnie podsumowała dotychczasową karierę Kate Bush. Trafily tam te największe przeboje, jak "Wuthering Heights",  "Babooshka", "Cloudbusting" czy - po prawie czterdziestu latach znów niezwykle popularny za sprawą wykorzystania w najnowszym sezonie "Stranger Things" - "Running Up That Hill". Znalazło się też miejsce dla premierowego, całkiem niezłego nagrania "Experiment IV". Bush najwyraźniej uznała, że jedno podsumowanie to za mało. Kolejny w dyskografii "The Sensual World" to wprawdzie całkowicie nowy materiał, jednak zamiast kolejnego kroku do przodu - do czego przyzwyczaiły wcześniejsze wydawnictwa - artystka zaproponowała coś w rodzaju przeglądu swoich wcześniejszych oblicz. Co nie znaczy, że nie ma tu żadnych nowych elementów. Nie odgrywają tu one jednak znaczącej roli. Zdecydowanie najdalej wstecz sięgają ballady  "Reaching Out&qu

[Recenzja] EABS - "2061" (2022)

Obraz
Muzycy EABS wymyślili sobie, że każdy kolejny album będzie w jakiś sposób nawiązywał do poprzedniego. Po debiutanckim "Repetitions", zawierającym nowoczesne aranżacje kompozycji Krzysztofa Komedy, wydali "Slavic Spirits" z autorskim materiałem nawiązującym do czasów, gdy polscy jazzmani - włącznie z Komedą - wplatali motywy kojarzące się muzycznym dziedzictwem naszej słowiańskiej części świata. Nie do końca rozumiem, w jaki sposób z tamtego konceptu wyprowadzono album w hołdzie dla Sun Ra i jego futurystyczno-kosmicznej twórczości. Może chodzi o to, że on również odwoływał się w swojej muzyce do własnego dziedzictwa kulturowego. A przy tym był jednym z nielicznych amerykańskich jazzmanów, jacy odwiedzili nasz kraj w słusznie minionych - choć stopniowo powracających - czasach. Był rok 1986. Polski występ artysty, który twierdził, że pochodzi z Saturna, odbył się kilka miesięcy po tym, jak do Słońca zbliżyła się kometa Halleya. Po raz kolejny takie zbliżenie nastąpi w

[Recenzja] Faust - "Punkt." (2022)

Obraz
Pod koniec zeszłego roku ukazał się obszerny boks "1971-74", zbierający nagrania klasycznego składu krautrockowej grupy Faust. Oprócz rzeczy doskonale znanych - czyli kompletnej zawartości albumów "Faust", "So Far", "The Faust Tapes" oraz "Faust IV" - znalazło się też miejsce dla trzech dysków z rarytasami. Chociaż nie wyczerpano na nich tematu niealbumowych nagrań, przyniosły trochę ciekawego, częściowo niepublikowanego wcześniej materiału. Jedna z tych płyt, "Punkt.", właśnie doczekała się indywidualnego wydania. Jest to próba rekonstrukcji piątego albumu, nad którym prace zostały zarzucone, gdy przedstawiciele Virgin Records, ówczesnego wydawcy zespołu, dali jasno do zrozumienia, że oczekują czegoś o większym potencjale komercyjnym. Wkrótce potem zespół zakończył działalność. Stąd też tytuł tego dysku, w tłumaczeniu z niemieckiego oznaczający dosłownie kropkę, a w przenośni - definitywny koniec Faust. Co nie do końca jest p

[Recenzja] Klaus Schulze - "Moondawn" (1976)

Obraz
Rok 1976 Klaus Schulze spędził głównie na nagrywaniu i koncertowaniu z efemeryczną grupą Go. Klawiszowiec znalazł się tam w niezwykle interesującym gronie muzyków reprezentujących różne kraje i rodzaje muzyki. Wymienić trzeba tu takie nazwiska, jak Steve Winwood, Al Di Meola, Michael Shrieve, nie zapominając oczywiście o Stomu Yamashta, który zorganizował cały ten projekt. Choć sesje eponimicznego debiutu Go zaczęły się już w lutym, Schulze zdążył już w tym roku nagrać materiał na swój kolejny solowy album, "Moondawn". Nie ulega wątpliwości, że to jeden z ważniejszych momentów jego dyskografii. Muzyk po raz pierwszy pracował w studiu z prawdziwego zdarzenia. Ponadto w przeciwieństwie do poprzednich nagrań, tym razem wykorzystał wyłącznie elektroniczne instrumenty, w tym sekwencer Synthanorma oraz syntezatory ARP 2600, ARP Odyssey, EMS Synthi-A, Farfisa Syntorchestra i nowość w swoim ekwipunku - kultowego Mooga, którego posiadaczem stał się chwilę wcześniej. "Moondawn&quo

[Recenzja] Anthony Davis - "Lady of the Mirrors" (1980)

Obraz
Można powiedzieć, że Anthony Davis zaczął swoją muzyczną karierę od odrzucenia propozycji dołączenia do składu Grateful Dead. Jak sam później przyznawał, mógłby tego nie przeżyć, nawiązując do tego, jak potoczyły się losy wielu klawiszowców tamtej grupy. Dwudziestoletni wówczas pianista zamiast uczestniczyć w niekończących się trasach, postanowił kontynuować studia muzyczne. Chociaż muzyka klasyczna odgrywała ważną rolę w jego życiu i twórczości - dziś jest najbardziej znany ze swoich nagradzanych prestiżowymi nagrodami oper - to w nie mniejszym stopniu ukształtował go jazz. Jeszcze jako student prowadził freejazzową grupę Advent, w której składzie znalazł się m.in. puzonista George Lewis - obaj muzycy mieli w przyszłości wielokrotnie ze sobą współpracować. W drugiej połowie lat 70. i na początku kolejnej dekady Davis występował na płytach takich twórców, jak Wadada Leo Smith, Anthony Braxton, Barry Altschul, Marion Brown czy David Murray. W miedzyczasie nagrywał też autorski materiał.

[Recenzja] Bauhaus - "In the Flat Field" (1980)

Obraz
Zanim wytwórnia 4AD zaczęła być kojarzona z eterycznym graniem Cocteau Twins czy This Mortal Coil oraz neoklasycznymi dokonaniami Dead Can Dance, jej profil był nieco inny. Dość powiedzieć, że pierwszy długogrający album w jej dorobku to debiut grupy Bauhaus, uważanej - wraz z Joy Division - za prekursorów tak zwanego rocka gotyckiego, choć w tamtym czasie musiało wystarczyć szerokie pojęcie post-punku. "In the Flat Field", choć dziś jest powszechnie uznawany za dzieło kultowe, w chwili wydania spotkał się z wyraźną niechęcią krytyków. Recenzent NME określił zawartą na nim muzykę mianem Black Sabbath dla hipsterów . I choć zabarwione to było pejoratywnie, nie mija się dalece z prawdą. Nagrania charakteryzuje podobnie groteskowy mrok i ciężar, jednak przeniesione w realia ejtisowego niezalu. Słychać też wpływy wspomnianego Joy Division, ale w bardziej hałaśliwym wydaniu. Pierwotne wydanie winylowe składa się z dziewięciu autorskich kompozycji podpisanych przez cały kwartet. C

[Recenzja] New Order - "Technique" (1989)

Obraz
"Technique" to album, jaki muzycy New Order prawdopodobnie chcieli nagrać od dawna, ale trochę się bali. Bo przecież duża część fanów mogłaby nie zaakceptować całkowitego odcięcia się od post-punkowych korzeni. Najwyraźniej jednak sukces kompilacji "Substance" - na której zebrano niemal wszystkie najbardziej taneczne kawałki i prawie całkiem zignorowano to stricte gitarowe oblicze - zachęcił grupę do podjęcia ryzyka. W celu nagrania nowego materiału kwartet udał się na Ibizę, miejsce nierozerwalnie kojarzące się z klubową elektroniką. Był to jednak dość naturalny ruch, biorąc pod uwagę, że szeroka publiczność i tak kojarzyła New Order z tanecznymi singlami, a jego związki z klubową sceną sięgały początku dekady. Już 1982 roku muzycy, wspólnie z przedstawicielami wytwórni Factory, otworzyli w Manczesterze pierwowzór dzisiejszych klubów muzycznych, The Haçienda. To tam, w narkotykowych oparach, rodziła się scena acid techno, acid house, rave czy baggy, czyli madcheste

[Recenzja] Gonda Sextet - "Sámánének" (1976)

Obraz
Węgierska scena muzyczna zdecydowanie nie jest dobrze znana ani ceniona na światowej arenie. Oczywiście, nie można Węgrom odmówić dużego wkładu w zachodnią kulturę w postaci dokonań Béli Bartóka i Györgya Ligetiego, dwóch spośród najwybitniejszych kompozytorów XX wieku. Z tzw. muzyką rozrywkową sprawa ma się zdecydowanie gorzej, choć nie brakowało twórców wartych uwagi. Oczywiście, należy ich szukać poza mainstreamem. Jednym z ciekawszych, choć niepozbawionych wad, znalezisk może okazać się Gonda Sextet, efemeryczny projekt pianisty Jánosa Gondy. Grupa pozostawiła po sobie tylko jeden album, zatytułowany "Samanenek", co można przetłumaczyć jako "pieśń szamana". I jest to nawet dość trafny tytuł, biorąc pod uwagę muzyczną zawartość longplaya. To mieszanka różnych rodzajów jazzu - od jazzu afrokubańskiego, przez post-bop, spiritual i free, po fusion - z domieszką innych wpływów. Oryginalności nadają na pewno partie wokalne w języku węgierskim, nawiązujące do tamtejsze

[Recenzja] The Smile - "A Light for Attracting Attention" (2022)

Obraz
Od premiery ostatniego albumu Radiohead, "A Moon Shaped Pool", minęło już sześć lat. I nic nie wskazuje na to, by grupa miała w najbliższym czasie opublikować nowy materiał. Poszczególni muzycy skupiają się na pobocznych projektach, którym nie udawało się zapełnić luki po macierzystym zespole. Aż do teraz. Podczas zeszłorocznego, przeprowadzonego online Glastonbury Festival, jednym z partycypujących wykonawców było tajemnicze trio The Smile. Szybko się okazało, że za projektem stoją Thom Yorke i Jonny Greenwood wraz z bębniarzem afro-jazzowego Sons of Kemet, Tomem Skinnerem. Od początku tego roku muzycy podgrzewali atmosferę licznymi singlami, by w końcu wydać wyczekiwaną płytę długogrającą. "A Light for Attracting Attention", wyprodukowany przez stałego współpracownika Radiohead, Nigela Godricha, wydaje się naturalnym przedłużeniem tamtej grupy. Jednak bez balastu słynnej nazwy oraz ciążących na niej oczekiwań, Yorke i Greenwood zyskali większą swobodę. Co zdecydow