[Recenzja] The Smile - "A Light for Attracting Attention" (2022)

The Smile - A Light for Attracting Attention


Od premiery ostatniego albumu Radiohead, "A Moon Shaped Pool", minęło już sześć lat. I nic nie wskazuje na to, by grupa miała w najbliższym czasie opublikować nowy materiał. Poszczególni muzycy skupiają się na pobocznych projektach, którym nie udawało się zapełnić luki po macierzystym zespole. Aż do teraz. Podczas zeszłorocznego, przeprowadzonego online Glastonbury Festival, jednym z partycypujących wykonawców było tajemnicze trio The Smile. Szybko się okazało, że za projektem stoją Thom Yorke i Jonny Greenwood wraz z bębniarzem afro-jazzowego Sons of Kemet, Tomem Skinnerem. Od początku tego roku muzycy podgrzewali atmosferę licznymi singlami, by w końcu wydać wyczekiwaną płytę długogrającą. "A Light for Attracting Attention", wyprodukowany przez stałego współpracownika Radiohead, Nigela Godricha, wydaje się naturalnym przedłużeniem tamtej grupy. Jednak bez balastu słynnej nazwy oraz ciążących na niej oczekiwań, Yorke i Greenwood zyskali większą swobodę. Co zdecydowanie wyszło na dobre.

Materiału jest dość sporo. Trzynaście utworów i trochę ponad pięćdziesiąt trzy minuty łącznej długości. Ale to nie szkodzi. Kompozycje trzymają naprawdę wysoki poziom. Łączy je charakterystyczny wokal Yorke'a - który praktycznie się nie starzeje - ale też wyraźnie bardziej organiczne brzmienie w porównaniu z Radiohead. Dominują brzmienia gitarowo-perkusyjne, choć i klawisze są nierzadko w użyciu, a gdzieniegdzie swój udział zaznacza orkiestra smyczkowa lub przedstawiciele młodej brytyjskiej sceny jazzowej. Poszczególne kawałki okazują się całkiem eklektyczne. Zaskoczeniem mógł być na pewno pierwszy singiel, żywiołowy "You Will Never Work in Television Again", przywołujący reminiscencje post-punku, z naciskiem raczej na ten drugi człon. Już nie tak rozpędzone, choć wciąż zadziorne "The Opposite" i "Thin Thing" to już stylistyka bliższa kolorowego King Crimson czy math-rocka. Instrumentaliści grają tu w bardziej złożony i niezwykle precyzyjny sposób, nie zapominając jednak o wyrazistych melodiach. Fantastyczne są też te wejścia organów w drugim z nich. Do post-punkowych klimatów, ale z elektronicznym zabarwieniem, nawiązuje także energetyczny i bardzo chwytliwy "We Don't Know What Tomorrow Brings". Z żywszych nagrań jest jeszcze rewelacyjny "The Smoke". Tym razem muzycy kierują się w afrobeatowe rejony. Puls sekcji rytmicznej świetnie buja, wejścia dęciaków nadają odpowiedniego klimatu, a całość idealnie dopełnia wyrazisty wokal.

Duża część płyty to jednak spokojniejsze granie. "The Same", z subtelną elektroniką wybijająca się na pierwszy plan, otwiera ten album w bardzo nastrojowy, niemal oniryczny sposób. I takie podejście naprawdę się sprawdziło, fajnie kontrastując z dwoma kolejnymi kawałkami. "Pana-vision" to z kolei fortepianowa ballada z okolic "Pyramid Song", bardzo ładnie się rozwijająca. Delikatny "Speech Bubbles", z niemal plemiennymi bębnami, syntezatorowym tłem i wejściami smyczków, a także pięknie poprowadzoną linią wokalną, to kolejna rzecz niezwykłej urody. Mogę to zresztą powtarzać przy kolejnych utworach: pastoralnym "Open the Floodgates" z pulsującą elektroniką, z której wyłaniają się różne smaczki; przebojowym "Free in the Knowledge", prowadzonym charakterystyczną zagrywką na gitarze akustycznej; zrealizowanym z filmowym rozmachem "Waving a White Flag" oraz finałowym "Skrting on the Surface", z początku dość surowym, by w drugiej połowie zaskoczyć jazzującymi dęciakami. Trochę mniej imponującym fragmentem wydaje mi się jedynie "A Hairdryer", gdzie sami muzycy chyba nie bardzo wiedzieli, w jakim pójść kierunku. Mogło się tu obyć bez tych pięciu minut, choć nie jest też tak, że one jakoś istotnie zaniżają poziom całości. Po prostu brakuje tu wyrazistości pozostałych utworów.

"A Light for Attracting Attention" nie jest w żadnym wypadku albumem odkrywczym, a wręcz z premedytacją nawiązuje do przeszłości, jednak w kategorii czystej przyjemności ze słuchania należy do najlepszych płyt, jakie w tym roku słyszałem. Na pewno przekonuje mnie też bardziej od kilku ostatnich płyt Radiohead, na których muzycy usilnie starali się utrzymać status poszukujących twórców, jednak coraz mniej w tym było prawdziwej kreatywności. The Smile natomiast niczego nikomu nie próbuje udowadniać, a po prostu gra świetną, bezpretensjonalną, lecz przecież nie banalną muzykę. Taką, w której artyzm przejawia się głównie w brzmieniu i aranżacjach - w bardziej jednak zachowawczy sposób, niż u Radiohead - a same kompozycje nie są szczególnie wyszukane, choć nadrabiają wyrazistymi, nierzadko całkiem kunsztownymi melodiami. Na wysokim poziomie stoi też wykonanie. Nawet głos Yorke'a, który na innych płytach często uważałem za irytujący, tutaj autentycznie mnie zachwyca.

Ocena: 8/10



The Smile - "A Light for Attracting Attention" (2022)

1. The Same; 2. The Opposite; 3. You Will Never Work in Television Again; 4. Pana-vision; 5. The Smoke; 6. Speech Bubbles; 7. Thin Thing; 8. Open the Floodgates; 9. Free in the Knowledge; 10. A Hairdryer; 11. Waving a White Flag; 12. We Don't Know What Tomorrow Brings; 13. Skrting on the Surface

Skład: Thom Yorke - wokal, syntezator (1,2,9-12), pianino (1,4,8), gitara (1,3,6,9,10,12), gitara basowa (5,7,13), wokoder (7); sekwencer (8); Jonny Greenwood - gitara (1-3,5,7,8,11,13), pianino (1,6,9), syntezator (1,6,11), gitara basowa (2-4,9,10,12,13), harfa (6); Tom Skinner - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Robert Stillman - saksofon; Jason Yarde - saksofon; Byron Wallen - trąbka; Nathaniel Cross - puzon; Theon Cross - tuba; Chelsea Carmichael - flet; Dave Brown - kontrabas; Tom Herbert - kontrabas; London Contemporary Orchestra - instr. smyczkowe; Hugh Brunt - aranżacja instr. smyczkowych
Producent: Nigel Godrich


Komentarze

  1. Bardzo ciekawy, klimatyczny krążek. Nawet głos Yorke'a, za którym średnio przepadam, mi nie przeszkadza - poza paroma wyjątkami, np w "Pana- vision".
    Myślę, że też bym wystawił ósemkę, ale kto wie czy po kilku odsłuchach, jeszcze bardziej album nie zyska w moich uszach

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, ale zaskoczenie. Czuć wyraźnie, że Thom i Jonny uwolnili się spod ciężaru marki Radiohead i znowu czerpią przyjemność z tego co robią. Świetna płyta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)