[Recenzja] Sonny Simmons - "Staying on the Watch" (1966)
Wspólne albumy Prince'a Lashy i Sonny'ego Simmonsa - "The Cry!" oraz "Firebirds" - zawierają bardzo udaną muzykę na styku jazzowego głównego nurtu i jazzowej awangardy. Już dzięki nim można było się domyślać, jaki kierunek wspólnym nagraniom nadawał każdy z wymienionych muzyków. A poznanie ich osobnych wydawnictw rozwiewa wszelkie ewentualne wątpliwości. Prince Lasha na swoim solowym debiucie "Insight" z 1966 roku zaproponował muzykę bliską jazzu środka - łatwą w odbiorze, melodyjną, poukładaną, zachowawczą. Tymczasem Sonny Simmons - parafrazując tytuł jego debiutu z tego samego roku - stanął na straży free jazzu. "Insight" to przyjemny album, ale raczej nie taki, który zasługiwałby na szersze omówienie - nie ze względu na swoją stylistykę, lecz dlatego, że po prostu niespecjalnie wyróżnia się na tle wielu podobnych wydawnictw. Jakże inaczej prezentuje się "Staying on the Watch", prezentujący może i nieprzesadnie oryginalne