[Recenzja] Michael Hoenig - "Departure from the Northern Wasteland" (1978)



Nazwisko Michael Hoenig pewnie niewielu osobom coś mówi. Jednak lista wykonawców, z którymi współpracował, robi wrażenie. Profesjonalną karierę zaczął jako klawiszowiec krautrockowego Agitation Free, z którym nagrał dwa bardzo udane albumy studyjne. Z zespołu odszedł w 1975 roku (przyczyniając się do jego rozwiązania), gdy otrzymał propozycję dołączenia do Tangerine Dream. Z tą grupą odbył trasę po Australii i Nowej Zelandii, a po powrocie do Europy zdarzył zagrać jeszcze na pojedynczym występie w Londynie, zanim na jego miejsce zdecydował się wrócić Peter Baumann. Hoenig nawiązał wówczas współpracę z Klausem Schulzem, z której niestety nic nie wyszło. Tylko odrobinę bardziej owocna była współpraca z liderem Ash Ra Tempel, Manuelem Göttschingiem - w 1976 roku muzycy zarejestrowali co prawda materiał na album "Early Water", jednak ukazał się on dopiero po dwóch dekadach. Następnym posunięciem w karierze Hoeniga było nagranie albumu solowego.

"Departure from the Northern Wasteland" zdaje się wykorzystywać przede wszystkim doświadczenia zdobyte przez Hoeniga podczas krótkiego pobytu w Tangerine Dream. To doskonały przykład progresywnej elektroniki z tzw. Szkoły Berlińskiej. Większość albumu została zbudowana na transowych, zapętlonych liniach basu z sekwencera, tworzących bogate faktury i stanowiących podkład dla solowych partii syntezatora lub elektrycznych organów. W dwudziestominutowym nagraniu tytułowym udało się stworzyć całkiem intrygujący, melancholijny nastrój. Oprócz brzmień klawiszowych można usłyszeć tu także przetworzone partie gitary Lutza Ulbricha z Agitation Free. Krótszy o połowę "Hanging Garden Transfer" charakteryzuje się większą intensywnością, nieco bardziej zróżnicowaną rytmiką i wyraźniejszą linią melodyczną. Ten ostatni element zostaje jeszcze silniej uwypuklony w niespełna pięciominutowym "Sun and Moon", wyróżniającym się niemalże piosenkowym charakterem. Jednak utworem najbardziej odstającym od pozostałych jest ambientowy, pozbawiony warstwy rytmicznej "Voices of Where". Jest to też jednak najmniej udany tutaj utwór, w którym zabrakło czegoś przyciągającego uwagę (a zabawy taśmą z nagranym głosem w końcówce są tylko niepotrzebnym udziwnieniem).

Debiutancki album Michaela Hoeniga nie dorównuje co prawda największym osiągnięciom Tangerine Dream, Klausa Schulze'a czy Manuela Göttschinga - i jest względem nich wtórny - ale nie powinien rozczarować wielbicieli ambitnej, analogowej elektroniki. "Departure from the Northern Wasteland" w chwili wydania mógł dawać spore nadzieje na przyszłość. Niestety, Hoenig nie zdecydował się rozwijać swojej kariery w tym kierunku. Następny (i ostatni) solowy album, zatytułowany "Xcept One", wydał dopiero pod koniec lat 80. i zdecydowanie nie zbliżył się na nim do poziomu debiutu. Pomysł na połączenie progresywnej elektroniki i ambientu z synthpopem okazał się zupełnie nietrafiony. Pomijając ten pojedynczy wyskok, Hoening po wydaniu "Departure from the Northern Wasteland" skupiał się przede wszystkim na tworzeniu muzyki do filmów i gier komputerowych, okazjonalnie biorąc udział w kolejnych powrotach Agitation Free. Trochę szkoda, że tak potoczyła się kariera tego muzyka, bo zapowiadała się znacznie bardziej obiecująco.

Ocena: 7/10



Michael Hoenig - "Departure from the Northern Wasteland" (1978)

1. Departure From the Northern Wasteland; 2. Hanging Garden Transfer; 3. Voices of Where; 4. Sun and Moon

Skład: Michael Hoenig - instr. klawiszowe, programowanie
Gościnnie: Lutz Ulbrich - gitara (1); Uschi Obermaier - głos (1); Michael Duwe - głos (3)
Producent: Michael Hoenig


Komentarze

  1. Znakomity album szkoły berlińskiej. Niestety niedoceniany. Fajnie, że ktoś skrobnął reckę tego wydawnictwa.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024