[Recenzja] Porcupine Tree - "Closure / Continuation" (2022)
Porcupine Tree powraca po trzynastu latach fonograficznej przerwy. Dla przedstawicieli pewnych kręgów - miłośników klasycznego rocka i jego pogrobowców - jest to niewątpliwie najważniejsza muzyczna premiera pierwszego półrocza 2022 roku. Ważniejsza pewnie nawet od wracającego po jeszcze dłuższej nieobecności Jethro Tull. Tam, na wydanym w styczniu "The Zealot Gene", był to zresztą powrót nieco oszukany, bo ten sam zespół od lat koncertował i nagrywał jako solowy projekt Iana Andersona, zaś poza liderem nie zaangażowano żadnego muzyka z wcześniejszych wcieleń grupy. Tutaj natomiast faktycznie doszło do odnowienia współpracy Stevena Wilsona z Richardem Barbierim i Gavinem Harrisonem, choć bez udziału wieloletniego basisty Colina Edwina. Trzynaście lat to szmat czasu. W tym okresie zdążyłem poznać twórczość Porcupine Tree i przejść od zachwytu - myśląc, że to bardzo nowoczesne, oryginalne przetworzenie pomysłów Pink Floyd - po kompletne rozczarowanie, kiedy odkryłem, że to po pr