[Recenzja] Steve Hillage - "L" (1976)
Steve Hillage swój pierwszy solowy album, "Fish Rising", nagrał w czasie, gdy wciąż był członkiem Gong (zresztą korzystając ze wsparcia znacznej części ówczesnego składu tej grupy). Niedługo później odszedł z zespołu - zabierając ze sobą swoją partnerkę, Miquette Giraudy - decydując się na rozwój solowej kariery. Wkrótce potem nawiązał kontakt z amerykańskim muzykiem i producentem Toddem Rundgrenem. Początkowo wyłącznie listowny, jednak po krótkiej wymianie korespondencji, Hillage, wraz z Giraudy, udali się do Stanów, gdzie miał powstać drugi album gitarzysty. Rundgren objął funkcję producenta. Ponadto, zaangażował do udziału w nagraniach członków swojej grupy Utopia: klawiszowca Rogera Powella, basistę Kasima Sultona i perkusistę Johna Wilcoxa. W sesji wzięło też udział kilku gości, w tym słynny jazzowy trębacz, a właściwie multiinstrumentalista, Don Cherry. Na albumie zatytułowanym "L" znalazło się sześć utworów, z których połowę stanowią przeróbki cudzych