[Recenzja] Neil Young & Crazy Horse - "Rust Never Sleeps" / "Live Rust" (1979)

Neil Young & Crazy Horse - Rust Never Sleeps Neil Young & Crazy Horse - Live Rust


Wydane w tym samym roku "Rust Never Sleeps" i "Live Rust" należą do najbardziej docenianych płyt Neila Younga, a jeśli sugerować się wyłącznie RYM-owymi statystykami - stanowią jego absolutne opus magnum. W przypadku tego drugiego sprawa jest prosta, to klasyczna koncertówka. Jak jednak zaklasyfikować "Rust Never Sleeps"? Niby to album studyjny, a jednak też koncertowy. No dobrze, dwa utwory faktycznie zarejestrowano w całości w studiu, gdzieś pomiędzy kawałkami, które trafiły na poprzednie wydawnictwo Younga, "Comes a Time". Resztę materiału skompilowano jednak z dwóch koncertów, z 26 maja oraz 19 października 1978 roku, dodając studyjne nakładki i eliminując - na ile było to możliwe przy ówczesnej technologii - odgłosy publiczności.

Chociaż większość utworów z "Rust Never Sleeps" zarejestrowano podczas koncertów, wszystkie kompozycje dopiero tutaj miały swoją fonograficzną premierę. Young w tamtej dekadzie sporo komponował i nagrywał, ale tylko część muzyki ukazywało się na bieżąco. Niektóre albumy odkładano na półkę, by wydać je po wielu latach - taki los spotkał m.in. płyty "Hitchhiker" i "Chrome Dreams", opublikowane odpowiednio w 2017 i 2023 roku. Utwory z nich były jednak grane na żywo już w latach 70. i to właśnie niektóre z nich - wraz z innymi niepublikowanymi wcześniej kompozycjami - wypełniły recenzowany longplay.


Album składa się z dwóch części, podobnie jak ówczesne występy Younga, który najpierw wychodził na scenę sam, by zagrać set akustyczny, a następnie dołączali do niego instrumentaliści Crazy Horse. Pierwsza strona winylowego wydania "Rust Never Sleeps" to odpowiednik tej solowej części, z Neilem akompaniującym sobie na gitarze akustycznej i harmonijce. Trzy pierwsze utwory zarejestrowano na żywo podczas majowego występu w San Francisco; dwa pozostałe to studyjne nagrania z poprzedniego roku. "My My, Hey Hey (Out of the Blue)", "Thrasher" i "Ride My Llama" prezentują Younga w najbardziej ascetycznym, autentycznym oraz intymnym wydaniu. Podobny charakter ma "Pocahontas", ale już w "Sail Away" do lidera dołącza sekcja rytmiczna i dodatkowa wokalistka, kierując utwór w rejony country.

Druga strona winyla to już nagrania z Crazy Horse, powalające energią i wyjątkowo brudnym, zadziornym brzmieniem. Young odpierał sugestie dziennikarzy, że zainspirował się modnym w tym czasie punk rockiem, jednak takich skojarzeń trudno uniknąć choćby w przypadku "Sedan Delivery" - zagranym zdecydowanie szybciej, bardziej agresywnie i niechlujnie w porównaniu ze studyjną wersją, jaka powstała z myślą o "Chrome Dreams". Punk wpłynął lub nie na ten album, za to sam "Rust Never Sleeps" bez wątpienia stał się istotną inspiracją dla grup z Seattle w rodzaju Pearl Jam czy Nirvany. Kurt Cobain w swoim samobójczym liście cytował nawet fragment tekstu "Hey Hey, My My (Into the Black)". Właśnie ta druga, czadowa wersja stała się jednym z najpopularniejszych kawałków Younga, zupełnie zasłużenie, bo to naprawdę chwytliwa kompozycja w porywającym wykonaniu, ze świetnymi solówkami lidera. Znakomity finał płyty, która okazała się bardzo dobrym podsumowaniem tego twórczego okresu, tuż przed kryzysem, jaki dotknął Neila w kolejnej dekadzie.


A jeśli u kogoś te niespełna 40 minut muzyki pozostawia niedosyt, to znakomitym uzupełnieniem "Rust Never Sleeps" okazuje się "Live Rust" - dwupłytowy wybór koncertowych nagrań z października 1978 roku, tym razem bez drastycznych poprawek studyjnych. W repertuarze powtarzają się tylko cztery kompozycje (obie wersje "My My, Hey Hey", "Sedan Delivery", "Powderfinger"), więc dochodzi sporo dodatkowego materiału, z niemal wszystkich dotychczasowych płyt Younga, choć z niezrozumiałym pominięciem "On the Beach". Całości dopełnia "I Am the Child" z czasów Buffalo Springfield. Tu także materiał zaczyna się od setu akustycznego, zajmującego trochę ponad 1/4 całości, którego absolutnym szczytem jest przepiękne, emocjonalne wykonanie tytułowej kompozycji z "After the Gold Rush". Dominuje jednak to brudne, energetyczne oblicze. Sporo w takiej wersji zyskują "When You Dance I Can Really Love" czy "The Loner", które z dość błahych piosenek stają się naprawdę świetnymi, zadziornymi numerami rockowymi. Fantastycznie wypadają też oczywiście kawałki, które już w wersjach studyjnych robią wrażenie, by wymienić "Cortez the Killer", "Like a Hurricane" czy "Tonight's the Night", wszystkie ekscytująco wykonane, zwłaszcza pod względem gitarowej roboty. Z nagrań pełnego składu chwilę wytchnienia daje jedynie spokojniejszy "Lotta Love", ale jest to zarazem najmniej porywający fragment tej cześci występu.

Neil Young zakończył lata 70. w znakomity sposób. "Rust Never Sleeps" z jednej strony przypomina o jego umiejętności tworzenia bardzo oszczędnych, ale przykuwających uwagę kawałków folk-rockowych, a z drugiej - pokazuje też jego mocniejsze oblicze, jeszcze bardziej energetyczne i surowe. "Live Rust" dowozi to samo, tylko w wersji maxi, a repertuar stanowi niezły przegląd dotychczasowej twórczości Younga. Może nie postawiłbym tych albumów na samym szczycie dokonań Younga, ale bardzo, bardzo blisko tego szczytu.

"Rust Never Sleeps"

Ocena: 8/10

"Live Rust"

Ocena: 9/10


Neil Young & Crazy Horse - "Rust Never Sleeps" (1979)

1. My My, Hey Hey (Out of the Blue); 2. Thrasher; 3. Ride My Llama; 4. Pocahontas; 5. Sail Away; 6. Powderfinger; 7. Welfare Mothers; 8. Sedan Delivery; 9. Hey Hey, My My (Into the Black)

Skład: Neil Young - wokal, gitara, harmonijka; Joe Osborn - gitara basowa (5); Karl T. Himmel - perkusja (5); Nicolette Larson - dodatkowy wokal (5); Frank “Poncho” Sampedro - gitara i dodatkowy wokal (6-9); Billy Talbot - gitara basowa i dodatkowy wokal (6-9); Ralph Molina - perkusja i dodatkowy wokal (6-9)
Producent: David Briggs, Tim Mulligan i Neil Young

Neil Young & Crazy Horse - "Live Rust" (1979)

LP1: 1. Sugar Mountain; 2. I Am a Child; 3. Comes a Time; 4. After the Gold Rush; 5. My My, Hey Hey (Out of the Blue); 6. When You Dance I Can Really Love; 7. The Loner; 8. The Needle and the Damage Done; 9. Lotta Love; 10. Sedan Delivery
LP2: 1. Powderfinger; 2. Cortez the Killer; 3. Cinnamon Girl; 4. Like a Hurricane; 5. Hey Hey, My My (Into the Black); 6. Tonight's the Night

Skład: Neil Young - wokal, gitara, harmonijka, pianino; Frank “Poncho” Sampedro - gitara, instr. klawiszowe, dodatkowy wokal; Billy Talbot - gitara basowa, dodatkowy wokal; Ralph Molina - perkusja, dodatkowy wokal
Producent: David Briggs, Tim Mulligan i Neil Young


Komentarze

  1. Ciekawi mnie czy Niepokonani to była Polska odpowiedź na ten słynny fragment tekstu My, My, Hey Hey?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno jest pewne zarówno Young i Perfect kierowali się tekstem z Rust Never Sleeps, mimo że ci drudzy niespełna cztery lata temu zeszli ze sceny, tylko chyba jednak niekoniecznie niepokonani ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)