[Recenzja] Can - "Live in Paris 1973" (2024)

Can - Live in Paris 1973


Trochę się już obawiałem, że seria archiwalnych koncertówek Can nie będzie kontynuowana. Na szczęście, pomimo zeszłorocznej przerwy, właśnie ukazała się czwarta jej odsłona. Tym razem sięgnięto jeszcze głębiej do szuflady, wybierając najstarszy jak dotąd materiał. "Live in Paris 1973" to zapis występu z 23 lutego '73 w słynnej paryskiej sali koncertowej L'Olympia. Był to jeden z ostatnich koncertów w tym najbardziej klasycznym kwintecie, z wokalistą Damo Suzukim.

Premiera wydawnictwa zbiegła się zresztą w czasie z wieścią o śmierci tego muzyka. Z Can Suzuki nagrał trzy najsłynniejsze, najbardziej cenione albumy: "Tago Mago", "Ege Bamyasi" i "Future Days", po czym na wiele lat wycofał się z grania w związku ze wstąpieniem do Świadków Jehowy. W ostatnich latach, mimo walki z toczącą go od dekady chorobą nowotworową, był znów aktywny, koncertując z młodszymi grupami, jak black midi czy Spiritczualic Enhancement Center.


Paryski występ Can był już wcześniej dostępny w formie bootlegów, jednak na potrzeby oficjalnego wydania odświeżono oryginalne taśmy, w co zresztą osobiście zaangażował się Irmin Schmidt - ostatni żyjący muzyk klasycznego składu, choć także najstarszy - z pomocą Renégo Tinnera. Poprzednie części, może poza inaugurującym serię "Live in Stuttgart 1975", eufemistyczne mówiąc nie zachwycają brzmieniem, choć nie ma też strasznej tragedii. Niestety, i tym razem nie udało się zbyt wiele wydobyć z takiej sobie rejestracji.

Brzmienie jest tu na poziomie przyzwoitego bootlega - dobrze słychać wszystkie instrumenty oraz wokal, nie ma zniekształceń dźwięku czy zagłuszania zespołu przez publiczność, ale jednak jakość wyraźnie odstaje od profesjonalnie nagranych koncertówek z tamtych lat. Największym problemem jest jednak to, że ostatni utwór gwałtownie się urywa w trakcie wciągającej improwizacji. Rozumiem, że dalsza część po prostu nie została z jakiegoś powodu zarejestrowana - zapewne skończyła się taśma - ale na potrzeby tego wydawnictwa można było końcówkę nagrania stopniowo wyciszać, żeby nie urywało się to tak topornie.


Podobnie jak w przypadku poprzednich odsłon serii, poszczególne utwory nie mają tytułów, a jedynie kolejne liczebniki w języku niemieckim. Godna podziwu konsekwencja, jednak bootlegi zawierają normalną tracklistę i chyba jednak lepiej byłoby ją po prostu przepisać, dla ułatwienia rozpoznania poszczególnych kompozycji, które często mocno się różnią od studyjnych pierwowzorów. Dominuje tu materiał z wciąż najnowszego wówczas "Ege Bamyasi" - "Future Days" ukazał się blisko pół roku po tym występie, prawdopodobnie nie był jeszcze nagrany ani nawet skomponowany.

Niemal nie do poznania zmienił się "One More Night", w którym mocno uwypuklono funkowy groove, co w połączeniu z psychodeliczną gitarą, fusionowymi klawiszami i swobodniejszą, jamową formą zbliża go nieco do muzyki z ówczesnych koncertów Milesa Davisa, ale z dodatkiem szalonych wokali Damo zamiast dęciaków. Piosenka "Spoon", zagrana zdecydowanie szybciej i ostrzej od studyjnego pierwowzoru, staje się z kolei pretekstem do porywających improwizacji, granych z rockowym czadem, fantastyczną interakcją muzyków i niesamowitą wyobraźnią. Świetnie rozimprowiziwany jest też "Vitamin C", zachowujący jednak tę niewiarygodną precyzję sekcji rytmicznej, zwłaszcza w partiach Liebezeita. Szkoda tylko, że nie zarejestrowało się całe wykonanie.

 
W repertuarze znalazły się także dwa całkowicie unikalne utwory, z których sam "Whole People Queueing" - to tytuł z bootlega, więc niekoniecznie oficjalny - trwa dobrze ponad pół godziny. To coś w rodzaju hindustańskiej ragi odpowiednio przefiltrowanej przez krautrockowy styl Can. Zaczyna się całkiem subtelnie i melodyjnie, a potem rozwija w nieco bardziej pokręcone rejony. Ponownie zachwyca znakomita interakcja oraz wyobraźnia kwintetu. Każdy instrument pełni tu równoważną rolę, ale w momentach z wokalem Damo to on skupia na sobie najwięcej uwagi. "Stars and Lines" - kolejny tytuł, który pojawił się wyłącznie na bootlegach - trwa już tylko kwadrans. Zaczyna się piosenkowo, ale to jedynie pretekst do kolejnej świetnej improwizacji, która staje się coraz bardziej odjechana, bliska drugiej płyty "Tago Mago".

"Live in Paris 1973" to niewątpliwie najlepsza z dotychczasowych odsłon tej serii. Pod względem brzmienia czy wykonania instrumentalnego na pewno nie ustępuje poprzednim częściom, choć też raczej ich nie przewyższa. Ogromnym atutem jest jednak obecność Damo Suzukiego, dzięki czemu w końcu otrzymaliśmy oficjalny materiał koncertowy, który pokazuje pełny obraz Can z najlepszego okresu, z całym tym szaleństwem, które wnosił wokalista. Nie wiem, czy w archiwach uda się znaleźć jeszcze coś równie ekscytującego, ale niech ta seria dalej się rozrasta.

Ocena: 9/10

Nominacja do archiwaliów roku 2024



Can - "Live in Paris 1973" (2024)

1. Eins (Whole People Queueing); 2. Zwei (One More Night); 3. Drei (Spoon); 4. Vier (Stars and Lines); 5. Fünf (Vitamin C)

Skład: Damo Suzuki - wokal; Irmin Schmidt - instr. klawiszowe; Michael Karoli - gitara; Holger Czukay - gitara basowa; Jaki Liebezeit - perkusja
Producent: Irmin Schmidt i René Tinner


Komentarze

  1. Kurcze, mam nadzieję, że sięgną po inne rejestracje koncertów z Suzukim - z bootlegów na pewno mi się na myśl nasuwa nagranie z Edynburga z sierpnia 1973. Jego fragment ukazał się na The Lost Tapes jako Abra Cada Braxas, a reszta jest co najmniej równie porywająca. Tym bardziej byłoby to atrakcyjne, że na nieoficjalnych wydawnictwach dwa kawałki mają zrobione przez inną wokalistkę dogrywki. Sama jakość dźwięku też lepsza niż na opisywanym tytule. Ciekawe, czy archiwa Can mają w sobie jeszcze jakieś niespodzianki - bardzo bym się ucieszył na jakieś nagranie z np zimy 1970, kiedy nagrywali Tago Mago. Koncerty zespołu chyba były wtedy jeszcze bardziej dzikie i nieprzewidywalne, fajnie, że mamy jedną profesjonalną rejestrację filmową: https://youtu.be/7zhdNviS0Vs?si=N1LAywce7g331Ziy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)