[Recenzja] Neil Young - "After the Gold Rush" (1970)

Neil Young - After the Gold Rush


Po ogromnym sukcesie albumu "Déjà Vu" było oczywiste, że szybko doczeka się on kontynuacji. Jednak zamiast jednej płyty Crosby, Stills, Nash & Young ukazały się - pomiędzy wrześniem 1970 a majem 1971 roku - aż cztery, przygotowane oddzielnie przez każdego z głównych muzyków projektu. Można doszukiwać się w tym względów merkantylnych, jednak nie jest tajemnicą, że artystom było coraz trudniej się dogadać, co nie powinno dziwić w przypadku tak silnych indywidualistów.

Prace nad "After the Gold Rush" Neil Young, wraz z muzykami Crazy Horse, rozpoczął już w sierpniu 1969 roku, jednak najpierw pojawiły się problemy z dyspozycyjnością Danny'ego Whittena, pogrążonego w heroinowym nałogu, a następnie sam lider przyjął propozycję dołączenia na trasę do Crosby'ego, Stillsa i Nasha, której następstwem było uczestnictwo w nagraniach "Déjà Vu". Spowolniło to prace nad własnym materiałem. Udało się go dokończyć dopiero w czerwcu kolejnego roku, po zaangażowaniu w międzyczasie kilku dodatkowych muzyków. Początkowo album powstawał jako ścieżka dźwiękowa do mającego nosić właśnie taki tytuł filmu na podstawie scenariusza Herba Bermanna, byłego muzyka Captain Beefheart and His Magic Band, oraz aktora Deana Stockwella. Ostatecznie film w ogóle nie powstał, ale Youngowi tak spodobał się ten tytuł, że postanowił go zostawić.


"After the Gold Rush" to album zdecydowanie inny od poprzedzającego go "Everybody Knows This Is Nowhere". Bardziej wyciszony, intymny, skoncentrowany na melodii i klimacie, a nie - jak poprzednio - na żywiołowych improwizacjach. Wyjątek stanowi jedynie kompozycja "Southern Man", najbardziej energetyczna i najostrzejsza w zestawie, zagrana z jamowym luzem. Tekst utworu, skupiający się na problemie wciąż powszechnego na amerykańskim Południu rasizmu, wywołał spore oburzenie wśród rednecków, podobnie zresztą jak "Alabama" z kolejnego w dyskografii Younga "Harvest". Odpowiedzią właśnie na te dwa utwory jest słynny przebój Lynyrd Skynyrd "Sweet Home Alabama". Sam "Southern Man" należy do najbardziej wyrazistych utworów na tym albumie i stanowi jego mocny punkt.


Poza tym płytę wypełniają niemal wyłącznie akustyczne ballady w klimacie amerykańskiego folku, najczęściej oparte na akompaniamencie pianina, zwykle wspartego przez perkusję i bas, sporadycznie z dodatkiem harmonijki, trąbki skrzydłówki czy gitary. Tego ostatniego instrumentu jest tu naprawdę niewiele, jak na album muzyka kojarzonego przede wszystkim właśnie z gitarą. Jednak już rozpoczynający całość "Tell Me Why" w całości opiera się na dźwiękach akustycznej gitary. I jest to jeden z najładniejszych, najlepszych melodycznie utworów na tym wydawnictwie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje także tytułowy "After the Gold Rush", z równie uroczą melodią i tak samo oszczędną warstwą instrumentalną, tym razem sprowadzającą się do pianina oraz solówki na skrzydłówce. Kolejnym z moich faworytów jest "Don't Let It Bring You Down", wciąż subtelny brzmieniowo, ale bardziej energetyczny za sprawą pełnej  sekcji rytmicznej, do tego znów wyrazisty melodycznie. Trudno tu zresztą wskazać ewidentnie słabsze momenty. Może tylko singlowe "Only Love Can Break Your Heart" i "When You Dance I Can Really Love" popadają w lekką sztampę.

"After the Gold Rush" to płyta szczera, bezpretensjonalna, bardzo prosta, ale zaaranżowana ze smakiem i pokazująca talent Neila Younga do pisania zgrabnych, pełnych uroku utworów. W kwestii walorów artystycznych nie jest to z pewnością imponująca muzyka, tyle że wartości użytkowe całkowicie to wynagradzają, a jednocześnie album na tyle dobrze wypełnia założenia swojej konwencji, że trudno sformułować przeciw niemu jakiekolwiek merytoryczne zarzuty.

Ocena: 8/10
 


Neil Young - "After the Gold Rush" (1970)

1. Tell Me Why; 2. After the Gold Rush; 3. Only Love Can Break Your Heart; 4. Southern Man; 5. Till the Morning Comes; 6. Oh, Lonesome Me; 7. Don't Let It Bring You Down; 8. Birds; 9. When You Dance I Can Really Love; 10. I Believe in You; 11. Cripple Creek Ferry

Skład: Neil Young - wokal, gitara, pianino, wibrafon, harmonijka; Danny Whitten - gitara, dodatkowy wokal; Nils Lofgren - gitara, pianino, dodatkowy wokal; Jack Nitzsche - pianino; Billy Talbot - gitara basowa; Greg Reeves - gitara basowa; Ralph Molina - perkusja, dodatkowy wokal; Bill Peterson - skrzydłówka; Stephen Stills - dodatkowy wokal
Producent: Neil Young, David Briggs i Kendall Pacios


Komentarze

  1. co ty ciągle z tymi walorami artystycznymi, czy każdy muzyk na świecie musi wymiatać jak muzycy rocka progresywnego, jazzmani czy kompozytorzy muzyki poważnej lub klasycznej, każda muzyka poza nielicznymi wyjątkami ma wartość artystyczną, czy to techno, rap, disco, czy rock, country lub cokolwiek innego i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przeczytaj cale zdanie, zamiast skupiać się na dwóch słowach. To akurat jedna z wielu recenzji, w których dowodzę, że muzyka nie potrzebuje "wymiatania", by być świetna.

      Usuń
    2. Na After the Gold Rush bardzo ważne są teksty piosenek i to one w dużej mierze powodują, że ta płyta przez większość krytyków i słuchaczy jako jedna z najlepszych (jeżeli nie najlepsza) w jego dorobku i to mimo dość oszczędnej aranżacji utworów. Neil Young w wywiadach mówił, że był w czasie tworzenia tej płyty w depresyjnym nastroju i potem długo nie godził się na wydanie jej w wersji cyfrowej, jakby się wstydził tego, że był w takim dołku psychicznym. Zgadzam się z Pawłem, że ten album to doskonały przykład, że można stworzyć całościowe, przejmujące i wspaniałe dzieło bez popisywania się technicznymi sztuczkami. Piękna płyta.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)