[Recenzja] Chick Corea - "Circulus" (1978)
Przed kilkoma dniami, 9 lutego, zmarł jeden z najsłynniejszych jazzmanów, Chick Corea. To postać nieco kontrowersyjna. Z jednej strony znakomity pianista, tworzący swego czasu artystycznie wartościowe rzeczy. Jednocześnie muzyk, który m.in. pod wpływem scjentologii zwrócił się w stronę bardziej komercyjnego grania, miewający skłonności do instrumentalnego onanizmu, do tego nie zawsze wykazujący się dobrym smakiem w kwestii dobru brzmień elektronicznych instrumentów. Corea zostanie zapamiętany przede wszystkim za sprawą współpracy z Milesem Davisem - wystąpił na tych najważniejszych elektrycznych płytach trębacza, czyli "In a Silent Way", "Bitches Brew", "Jack Johnson" i "On the Corner" - a także dzięki własnej grupie Return to Forever, z którą odnosił wielkie sukcesy komercyjne w czasach popularności plastikowego fusion. Nagrał też wiele płyt solowych, z których najbardziej cenione, a przy tym faktycznie warte poznania są dwie: jeszcze stricte a