[Recenzja] Zbigniew Namysłowski - "Winobranie" (1973)



"Winobranie" to jeden z najsłynniejszych albumów jazzu polskiego. Na różnych listach zajmuje miejsce w okolicach podium, przeważnie ustępując jedynie słynnemu na całym świecie "Astigmatic" Krzysztofa Komedy. Czy słusznie? Przyznaję, że po pierwszym odsłuchu, kilka lat temu, pozostawił mnie raczej obojętnym. Najwyraźniej nie miałem wtedy jeszcze wystarczającej wiedzy, by należycie docenić ten longplay. A jest to bez wątpienia bardzo interesująca i oryginalna pozycja, wyróżniająca się nie tylko na krajowej scenie. Zbigniew Namysłowski niezwykle kreatywnie rozwinął tu swoje koncepcje z poprzedniego, starszego o całe siedem lat albumu "Zbigniew Namysłowski Quartet". Mam na myśli przede wszystkim eksperymenty z nietypowym metrum oraz wyraźnie odniesienia do muzycznego folkloru, tym razem nie tylko słowiańskiego, ale też bałkańskiego ("Gogoszary") czy indyjskiego ("Taj Mahal).

Album charakteryzuje bardzo rozbudowane instrumentarium. Lider tym razem gra nie tylko na saksofonie altowym, ale też flecie, pianinie, a nawet wiolonczeli. Towarzyszą mu inni znakomici muzycy, jak znany z późniejszej współpracy z Tomaszem Stańko oraz własnego The Quartet Tomasz Szukalski na saksofonie tenorowym i klarnecie basowym, Stanisław Cieślak na puzonie i perkusjonaliach, a także basista Paweł Jarzębski oraz perkusista Kazimierz Jonkisz. Materiał na album zarejestrowano w lutym 1973 roku w Sali Koncertowej warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej, czyli obecnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Jeszcze w tym samym roku album został opublikowany jako 33. pozycja serii Polish Jazz.

Zawarta tu muzyka zdradza wyraźne wpływy różnych odmian nowoczesnego jazzu, jak free, spiritual czy fusion, jednak jest to jedyna w swoim rodzaju mieszanka. Bardzo nietypowa, jak na ten gatunek, jest też sama forma albumu. Wszystkie kompozycje, choć niezwykle różnorodne, łączą się w wyjątkowo spójną całość, spiętą klamrą w postaci tytułowego tematu, którego przetworzenia pojawiają się też w innych miejscach. Przyznaję, że akurat ten motyw - o frywolnej, ludowej melodii kujawiaka - niespecjalnie mi się podoba. Imponuje mi za to sposób, jak płynnie przechodzi ten fragment w niemalże freejazzowy "Jak nie masz szmalu to jest łaź". To już rewelacyjny popis kwintetu, podczas którego każdy muzyk zdaje się ciągnąć utwór w nieco inną stronę, a jednak wszystko doskonale się tutaj ze sobą spaja. Świetne są te nagłe zmiany nastroju i rytmu, uświadamiające, że to jednak muzyka w znacznym stopniu skomponowana, choć poszczególne sekcje sprawiają wrażenie spontanicznych improwizacji. W "Nie mniej niż 5%" pobrzmiewa trochę bardziej uduchowionego grania z okolic spokojniejszych momentów Mahavishnu Orchestra czy spiritual jazzu, jednak pojawiają się też bardziej energetyczne fragmenty, napędzane przez świetnie słyszany, prawdopodobnie zelektryfikowany kontrabas.

Moim ulubionym fragmentem jest chyba "Gogoszary", całkowicie zdominowany przez intensywną grą sekcji rytmicznej oraz partie wiolonczeli przepuszczonej przez gitarowe efekty, dzięki czemu faktycznie przypomina gitarę. Dopiero na sam koniec następuje rewelacyjne wejście dęciaków. Nie sposób uniknąć tutaj skojarzeń z twórczością Milesa Davisa z okresu "Bitches Brew", jednak nie ma mowy o odtwórstwie. Brzmi to bardzo oryginalnie i autentycznie porywająco. Kolejne trzy utwory, "Pierwsze podejście", "Ballada na grzędzie" oraz "Misie", tworzą natomiast coś na kształt mini-suity. Opierają się na tym samym temacie, który jednak za każdym razem zyskuje inną oprawę instrumentalną. Muzycy bardzo pomysłowo mieszają tutaj różne style, od spiritual i free jazzu po fusion, a nawet jazz-rock. uwagę znów zwracają znakomite partie całego kwintetu oraz jego doskonałe zgranie. Najbardziej niezwykłym utworem jest jednak "Taj Mahal", który zgodnie z tytułem odchodzi od jazzowego idiomu w kierunku hindustańskich rag. Muzycy niezwykle pomysłowo imitują brzmienie tradycyjnych indyjskich instrumentów. Spreparowany fortepian i kontrabas z zaskakującym powodzeniem zastąpiły tamburę, zelektryfikowana wiolonczela jeszcze lepiej naśladuje sitar, a towarzyszą temu odpowiednio egzotyczne perkusjonalia. Na koniec następuje stopniowe, bardzo płynne przejście do przewodniego tematu albumu. Połączenie tak różnych rzeczy znów robi duże wrażenie, jednak ten motyw troszkę psuje mi na koniec wrażenie, jakie robi wszystko pomiędzy. To już jednak tylko moje subiektywne wrażenie.

"Winobranie" zachwyca oryginalnością oraz pomysłowością, zarówno w kwestii doboru nietypowego i nie zawsze konwencjonalnie wykorzystywanego instrumentarium, jak i mieszania ze sobą różnych konwencji. Zwraca uwagę bardzo dobrze przemyślana forma albumu, a także ciekawe, bardzo dopracowane i zróżnicowane kompozycje. Nie można też zapomnieć o doskonałym, wyrafinowanym, ale chyba też dość spontanicznym wykonaniu, z wzorową współpracą kwintetu. Czy to wszystko zebrane razem sprawia, że faktycznie mamy do czynienia z drugim najlepszym albumem w historii jazzu polskiego? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Mocnych kandydatów na tę pozycję nie brakuje przecież w dyskografiach Tomasza Stańki czy Andrzeja Trzaskowskiego, a i poprzednie dzieło samego Namysłowskiego stanowi poważną konkurencję.

Ocena: 9/10



Zbigniew Namysłowski - "Winobranie" (1973)

1. Winobranie (Wine Feast) / Jak nie masz szmalu to jest łaź (No Dough, No Kicks); 2. Nie mniej niż 5% (No Less Than Five Per Cent); 3. Gogoszary; 4. Pierwsza przymiarka (First Take) / Ballada na grzędzie (Ballad on the Roost) / Misie (Teddy Bears); 5. Taj Mahal / Winobranie (Wine Feast)

Skład: Zbigniew Namysłowski - saksofon altowy, wiolonczela, pianino; Tomasz Szukalski - saksofon tenorowy, klarnet basowy; Stanisław Cieślak - puzon, instr. perkusyjne; Paweł Jarzębski - kontrabas; Kazimierz Jonkisz - perkusja
Producent: Antoni Karużas


Komentarze

  1. Z tą sławą (znakomitego) "Winobrania" to bym nie przesadzał. W Polsce- zwłaszcza w środowisku jazzowym - to owszem, jest to bardzo ceniona płyta, ale na świecie niestety mało kto ją zna (nie do porównania z Komedą, Urbaniakiem czy Stańką). Nawet w latach 70- Namysłowski zdobył pewną popularność jedynie w Skandynawii i Niemczech - w w USA był kompletnie nieznany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że z treści recenzji nie wynika, by chodziło mi o światową popularność tego albumu. Oczywiście, miałem na myśli przede wszystkim entuzjastyczne recenzje z głównych polskich stron o jazzie, a także Top Wszech Czasów Polskiego Jazzu magazynu Jazz Forum, na którym "Winobranie" zajęło drugie miejsce, tuż za wiadomym albumem. Na RYMie też jest w czołówce, choć pod względem liczby ocen cały polski jazz jest tam daleko za "Astigmatic".

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)