[Recenzja] Genesis - "We Can't Dance" (1991)
Przed wydaniem "We Can't Dance" nastąpiła najdłuższa do tamtej pory przerwa wydawnicza w historii Genesis. Od wydania "Invisible Touch" minęło pięć lat. Przez ten czas wiele w muzyce się zmieniło. W rockowym mainstreamie nastała właściwie nowa epoka. W 1991 roku ukazał się eponimiczny (lepiej znany jako "czarny") album Metalliki, Guns N' Roses opublikowali podwójny "Use Your Illusion", wielką popularnością zaczęła cieszyć się scena Seattle za sprawą "Nevermind" Nirvany, "Ten" Pearl Jam i "Badmotorfinger" Soundgarden, uznanie zyskała fuzja rapu, funku i rocka w wykonaniu Red Hot Chili Peppers ("Blood Sugar Sex Magik"), warto też wspomnieć o albumie "Loveless" My Bloody Valentine. Takiej muzyki wówczas najchętniej słuchano. Patrząc na wymienione wyżej tytuły i nazwy (pomijając "Use Your Illusion"), łatwo dojść do wniosku, że do łask wróciła muzyka o bardziej naturalnym, suro