Posty

[Recenzja] Depeche Mode - "Exciter" (2001)

Obraz
"Exciter" rozpoczyna nowy etap działalności zespołu. Skład zespołu ostatecznie się ustabilizował, muzycy rozwiązali swoje osobiste problemy (Dave Gahan w końcu wyszedł z narkotykowego nałogu) i... spoczęli na laurach, coraz rzadziej wchodząc do studia i coraz rzadziej próbując czymś zaskoczyć. Choć "Exciter" powstawał w znacznie lepszej atmosferze, niż poprzedni w dyskografii "Ultra", efekt jest znacznie mniej ciekawy. Wbrew tytułowi, album w ogóle nie ekscytuje, za to mocno rozczarowuje. Choć początek tego nie zapowiada. Wręcz przeciwnie, przynosi kilka naprawdę niezłych utworów, jak przebojowy "Dream On" z dużą rolą gitary akustycznej, subtelny, bardzo zgrabny "Shine", lekko bluesowy "The Sweetest Condition", urocza ballada "When the Body Speaks" oparta na brzmieniu gitary i smyczków, czy ostrzejszy, pełen przesterowanej elektroniki "The Dead of Night". Gdyby zespół ograniczył się do tych pięciu

[Recenzja] Depeche Mode - "The Singles 86-98" (1998)

Obraz
"The Singles 86-98" to druga kompilacja singli Depeche Mode. Tym razem obejmująca dojrzały okres twórczości zespołu. Był to czas jego niezwykłej passy. Ukazało się wówczas pięć albumów studyjnych, z których każdy okazał się wielkim sukcesem komercyjnym. Moim zdaniem zupełnie zasłużenie, bo to po prostu świetna muzyka pop, zawierająca wszystko, co w takiej stylistyce niezbędne. "The Singles 86-98" to natomiast całkiem udane podsumowanie tego okresu. Muzycy lub przedstawiciele wytwórni zawsze bardzo trafnie wybierali materiał na single, dzięki czemu zawartość tej składanki trzyma wysoki poziom - nawet jeśli osobiście nie przepadam za "Condemnation" i "Little 15" - a co więcej, jest całkiem reprezentatywna dla tytułowego okresu. Oczywiście, są utwory, których mi tutaj brakuje, ale to głównie nagrania o mniejszym potencjale komercyjnym, więc całkowicie zrozumiałe było niewydanie ich na singlach. W sumie trafiło tu dwadzieścia jeden utworów, w

[Recenzja] Depeche Mode - "Ultra" (1997)

Obraz
Album "Ultra" powstawał w najtrudniejszym, najmroczniejszym okresie działalności Depeche Mode. Po wyczerpującej trasie promującej poprzedni longplay, "Songs of Faith and Devotion", zespół nieomal zakończył działalność. Skończyło się na odejściu Alana Wildera, depresji Andy'ego Fletchera i coraz poważniejszym uzależnieniu od narkotyków Dave'a Gahana, które w 1995 roku doprowadziło go do nieudanej próby samobójczej. Cała ta sytuacja odbiła się na charakterze tego albumu, który jest jednym z najmroczniejszych i zdecydowanie najsmutniejszym dziełem Depeche Mode. Ale jednocześnie jednym z najbardziej udanych. "Ultra" kontynuuje bardziej rockowy kierunek, w jakim zespół zmierzał od blisko dekady. Dużo tutaj brzmień gitarowych i prawdziwej perkusji (gościnnie zagrał tu m.in. Jaki Liebezeit z krautrockowego Can), choć oczywiście nie brakuje elektroniki. Jak zawsze, świetnie wypadają wszystkie single: agresywny "Barrel of a Gun", z ostrą

[Recenzja] Depeche Mode - "Songs of Faith and Devotion" (1993)

Obraz
Po sukcesie albumu "Violator" grupa zrobiła sobie kilkuletnią przerwę. W tym czasie Dave Gahan wyprowadził się do Stanów, gdzie zapuścił długie włosy, wpadł w narkotykowy nałóg, ale także - co najważniejsze - zafascynował się muzyką rockową, zwłaszcza popularnym wówczas grunge'em. Po ponownym spotkaniu muzyków, zaproponował grupie bardziej rockowy kierunek. Pomysł nie przypadł do gustu Martinowi Gore i Andy'emu Fletcherowi, jednak Gahan zyskał poparcie Alana Wildera. A ponieważ to właśnie on miał największy wpływ na brzmienie i aranżacje utworów, udało się przynajmniej częściowo zrealizować pomysł głównego wokalisty. Wilder postanowił nawet zagrać w kilku utworach na perkusji i gitarze basowej. Album zatytułowany "Songs of Faith and Devotion" jest jednak bardzo eklektyczny pod względem stylistycznym. Prawdziwie rockowy charakter mają tylko trzy utwory: ciężki "I Feel You", zbudowany na prostym, nieco bluesowym riffie; spokojniejszy "W

[Recenzja] Depeche Mode - "Violator" (1990)

Obraz
"Violator" to szczytowe osiągnięcie Depeche Mode. Zarówno pod względem komercyjnym, jak i - artystycznym. Muzycy doprowadzili swój styl i brzmienie do perfekcji (najsłodszej perfekcji, jak sugeruje tytuł jednego z utworów), łącząc mroczną elektronikę z większą niż kiedykolwiek wcześniej rolą tradycyjnych instrumentów. Martin Gore dostarczył natomiast zdecydowanie najlepszy zestaw kompozycji w całej swojej karierze. Album przyniósł aż cztery ogromnie popularne single, w tym maksymalnie ograne na wszelkie możliwe sposoby "Personal Jesus" i "Enjoy the Silence" (oba z wyjątkowo istotną rolą gitary), a także nieco mniej ograne, lecz nie ustępujące im pod względem przebojowości "Policy of Truth" (jeden z moich największych faworytów w całym dorobku grupy) i "World in My Eyes". Na singlu z pewnością doskonale sprawdziłby się także mocno elektroniczny i znów świetny melodycznie "Halo", ale muzycy porzucili plan wydania go n

[Recenzja] Depeche Mode - "101" (1989)

Obraz
"101" to pierwszy koncertowy album Depeche Mode. Znalazł się na nim zapis występu z 18 czerwca 1988 roku w Pasadenie (Kalifornia). Był to ostatni, sto pierwszy (stąd też i nazwa wydawnictwa) koncert w ramach trasy promującej album "Music for the Masses". Był to także największy dotychczasowy występ zespołu w roli headlinera, oglądany przez ponad 65 tysięcy widzów. Nie znaczy to jednak, że zespół cieszył się aż tak wielką popularnością w Stanach - koncert, a właściwie jednodniowy festiwal (na którym wystąpili m.in. także Wire i OMD), został zorganizowany przez rozgłośnię radiową KROQ z okazji jej dziesięciolecia i był bardzo mocno promowany. Za to jego efektem był znaczący wzrost popularności Depeche Mode, czego dowodem jest ogromny sukces wydanego w następnym roku singla "Personal Jesus". Na repertuar złożyło się dwadzieścia utworów (na winylowej wersji albumu zabrakło miejsca dla trzech z nich: "Sacred", "Nothing" i "A Ques

[Recenzja] Depeche Mode - "Music for the Masses" (1987)

Obraz
"Music for the Masses" to kolejny krok w rozwoju zespołu. Muzycy zaczęli powoli zwracać się w stronę bardziej rockowego brzmienia - w końcu wyraźniej słychać gitarę. Album okazał się następnym wielkim sukcesem komercyjnym. To jednak przede wszystkim zasługa trzech rewelacyjnych singli. "Never Let Me Down Again" stał się prawdziwym hymnem i obowiązkowym punktem każdego występu zespołu. Utwór posiada świetną melodię i bardzo bogate brzmienie, m.in. z wspamplowanymi dźwiękami orkiestry. Sam główny motyw składa się z pomysłowo przeplatających się partii gitary, pianina i elektroniki. Nie gorzej wypadają dwa pozostałe single: niesamowicie chwytliwy "Strangelove", z kolejnym świetnym motywem, oraz łączący dobrą melodię z mroczniejszym klimatem "Behind the Wheel". We Francji na singlu ukazał się także "Little 15" - ballada z niezłą melodią i partią wokalną Dave'a Gahana, ale też z nieco kiczowatym akompaniamentem wspamplowanych sm