[Recenzja] The Cure - "Wish" (1992)

The Cure - Wish


"Wish" to jeden z tych albumów, które swój wielki sukces komercyjny - a był to najlepiej notowany longplay The Cure - zawdzięczają wyłącznie jednemu hitowi. Zaskakująco, jak na tę grupę, optymistyczny i pogodny "Friday I'm in Love" jest bez wątpienia najbardziej rozpoznawalną piosenką zespołu. Nie wiem, jak gdzie indziej, ale w Polsce do zarzygania przypominaną przez stacje radiowe, gdzieś pomiędzy kawałkami Lady Pank czy Kombi. "Wish" zdaje się też jednak najwięcej tracić na obecności tego jednego kawałka. Wielu miłośników muzyki zapewne w ogóle nie chciało sięgnąć po tę płytę z obawy, że w całości wypełniają ją tak błahe pioseneczki. Tymczasem tego typu grania nie ma tu wiele. Z jedenastu pozostałych kawałków jeszcze tylko "High", "Wendy Time", "Doing the Unstuck" i "A Letter to Elise" mają taki bardziej przebojowy charakter, choć bliżej im do singli The Cure z poprzedniej dekady, a to za sprawą bardziej melancholijnego nastroju.


Reszta albumu wypada już bardziej interesująco. Szczególnie te fragmenty, gdzie słychać bezpośrednią kontynuację "Disintegration", tylko już bardziej podchodzące pod shoegaze niż dream pop. Poniekąd jest to efekt zmiany na stanowisku klawiszowca. Miejsce Rogera O'Donnella zajął Perry Bamonte, który w sumie lubił też pograć na gitarze, więc klawisze (obsługiwane także przez Roba Smitha) zeszły tym razem na dalszy plan. Znakomity jest siedmiominutowy otwieracz "Open", gdzie połączenie zadziornego brzmienia i dość żwawego tempa z onirycznym nastrojem dało jeden z najbardziej hipnotycznych utworów The Cure. To ostrzejsze, bliskie shoegaze'u oblicze grupy pokazują także "From the Edge of the Deep Green Sea", "Cut" i "End", wszystkie świetne, łączące gitarowy czad z typową dla grupy melancholią i wciąż dość eterycznym klimatem. Reszta materiału jest już bardziej subtelna. Zwiewny "Apart" spokojnie mógłby trafić na poprzedni album i nawet tam być jednym z najładniejszych momentów. Zgrabnie wypada też "To Wish Impissible Things" z dźwiękami altówki oraz egzotycznymi perkusjonaliami. Nie jestem natomiast wielbicielem "Trust", zbyt patetycznej ballady z pianinem i udającym orkiestrę syntezatorem jako akompaniament dla zbolałego śpiewu Smitha.


Największym problemem "Wish" jest z pewnością pewien dualizm tego albumu, jakby muzycy chcieli zadowolić zarówno zwolenników tzw. mrocznej trylogii czy "Disintegration", jak i fanów tych bardziej lajtowych płyt wydanych pomiędzy. Jednak tylko ci, którym odpowiadają oba oblicza, mogą docenić cały album - może z wyjątkiem tego nieszczęsnego "Friday I'm in Love", który nie pasuje tu w sumie do niczego. 

Ocena: 7/10



The Cure - "Wish" (1992)

1. Open; 2. High; 3. Apart; 4. From the Edge of the Deep Green Sea; 5. Wendy Time; 6. Doing the Unstuck; 7. Friday I'm in Love; 8. Trust; 9. A Letter to Elise; 10. Cut; 11. To Wish Impossible Things; 12. End

Skład: Robert Smith - wokal, gitara, gitara basowa, instr. klawiszowe; Perry Bamonte - gitara, gitara basowa (7,9), instr. klawiszowe; Porl Thompson - gitara; Simon Gallup - gitara basowa; Boris Williams - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Kate Wilkinson - altówka (11)
Producent: David M. Allen i Robert Smith


Komentarze

  1. The Cure bardzo ciekawy zespół potencjał niebanalnych przebojowych piosenek duży i jeden z nielicznych który korzystając w sumie z dość prostych środków wyrazu robi muzykę przez duże M chodzi mi o wpływ na słuchacza. Trochę się odpaliłem po płycie Desitegation gdyż zrezygnowali z uwypukleniu partii basu co w post punku nowej fali jak zwał tak zwał stanowiło dla mnie wartość dodaną.taka trochę odpowiedź na trans z funku czy soulu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)