[Recenzje] The Cure - "The Head on the Door" (1985)

The Cure - The Head on the Door


Rok 2022 rozpoczął się na tej stronie recenzją pierwszego albumu The Cure, więc chyba dobrym pomysłem będzie domknięcie go inną płytą tego zespołu. "The Head on the Door", szósta pozycja w podstawowej dyskografii, to wydawnictwo pod pewnymi względami przełomowe. To tutaj zadebiutował bodajże najsłynniejszy skład grupy. Do Roberta Smitha i Lola Tolhursta ponownie dołączyło dwóch byłych muzyków: Simon Gallup, który odszedł w nienajlepszej atmosferze po nagraniu tzw. mrocznej trylogii, a także Porl Thompson, który współtworzył zespół na bardzo wczesnym etapie, jeszcze przed dokonaniem jakichkolwiek profesjonalnych nagrań. Składu dopełnił nowy bębniarz Boris Williams. To właśnie na "The Head on the Door" The Cure ponownie odnalazł się muzycznie. Po krótkiej przygodzie Smitha i Tolhursta z synthpopem (EPka "The Walk" i singiel "Let's Go to Bed") oraz jazz-popem (singiel "The Lovecats"), a także po bardzo eklektycznym, nieklejącym się w spójną całość longplayu "The Top", udało się stworzyć bardziej konsekwentny materiał.

W zasadzie można tu usłyszeć dwa oblicza zespołu, które jednak znakomicie się uzupełniają, tworząc przekonującą, całkiem spójną całość. Z jednej strony muzycy wracają do swoich korzeni, do nowofalowych, melodyjnych, przebojowych, bezpretensjonalnych  i na ogół energetycznych, ale też przeważnie melancholijnych piosenek, nie tak znów odległych od hitu "Boys Don't Cry". W podobnym stylu utrzymane są takie kawałki, jak kolejny duży przebój, "Inbetween Days", a także "Push" czy wzbogacony saksofonowym solem "A Night Like This". Taki bardziej optymistyczny charakter mają też nieco ostrzejsze "The Baby Screams" i "Screw", wolniejszy, bardziej subtelny "Six Different Ways" czy w końcu drugi singiel, "Close to Me" przypominający nieco o tym późniejszym, tanecznym epizodzie. Są jednak na tej płycie także kawałki mroczniejsze, choć nie aż tak mocne pod względem klimatu, jak te z "Seventeen Seconds", "Faith", a zwłaszcza prawdziwie dołującego "Pornography". Za to każdy z nich wyróżnia się jakimś ciekawym pomysłem aranżacyjnym. W "Kyoto Song" jest to lekko orientalne zabarwienie, w "The Blood" zaskakuje partia gitary w stylu flamenco, a w "Sinking" - dubowa linia basu. Te wszystkie urozmaicenia nie wywołują jednak poczucia chaosu w stylu "The Top". W porównaniu z poprzednim albumem słychać jeszcze jedną różnicę - trafiły tu po prostu bardziej charakterystyczne kompozycje, choć chyba żadnego z tych utworów nie umieściłbym w moim topie zespołu.

The Cure na "The Head on the Door" jeszcze nie udało się wrócić do poziomu najlepszych albumów z początku dekady, ale niewątpliwie był to krok we właściwą stronę, choć też wyraźnie wstecz, bo muzycy tym razem ewidentnie nawiązują do swoich starszych dokonań. Jednak po nieudanych próbach znalezienia nowego stylu na "The Top", takie rozwiązanie wydaje się całkiem logiczne, a efekt okazuje się naprawdę sympatyczny. Musiało jednak minąć trochę czasu, nim ten patchworkowy skład się ze sobą naprawdę zgrał i nagrał album dorównujący mrocznej trylogii. O tym jednak napiszę innym razem i raczej nie w najbliższym czasie. 

Ocena: 7/10



The Cure - "The Head on the Door" (1985)

1. In Between Days; 2. Kyoto Song; 3. The Blood; 4. Six Different Ways; 5. Push; 6. The Baby Screams; 7. Close to Me; 8. A Night Like This; 9. Screw; 10. Sinking

Skład: Robert Smith - wokal, gitara, instr. klawiszowe; Lol Tolhurst - instr. klawiszowe; Porl Thompson - gitara, instr. klawiszowe; Simon Gallup - gitara basowa; Boris Williams - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Ron Howe - saksofon (8)
Producent: Robert Smith i David M. Allen; Howard Gray (2)


Komentarze

  1. Recenzje JW i THoTD dzielił od siebie okres nieco ponad półroczny. Czy w najbliższym miesiącu zachowasz tę zależność i opiszesz D?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzja "Disintegration" pojawi się w tym roku na pewno, tylko raczej na jesień, bo ma taki jesienny nastrój. Na ten moment nie wykluczam i nie obiecuję, że wcześniej opiszę "Kiss Me Kiss Me Kiss Me".

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)