[Recenzja] Jan Garbarek / Bobo Stenson / Terje Rypdal / Arild Andersen / Jon Christensen - "Sart" (1971)



Norweski saksofonista polskiego pochodzenia Jan Garbarek kojarzony jest raczej z bardziej subtelną odmianą jazzu, jaka dominuje w katalogu wytwórni ECM. Jednak na początku lat 70. ani Garbarek, ani ECM nie mogli być w ten sposób postrzegani. Instrumentalista był wówczas wciąż pod silnym wpływem twórczości Johna Coltrane'a, czego dowodzą jego wczesne płyty nagrane dla labelu Manfreda Eichera, specjalizującego się wtedy w awangardowym jazzie. Wczesne albumy Norwega, jak "Afric Pepperbird", "Sart" czy "Witchi-Tai-To", wpisują się w stylistykę europejskiego free jazzu w jego mniej radykalnej odmianie. Za najciekawszy z nich uważam ten środkowy: drugi nagrany dla wspomnianej wytwórni, a zarazem pierwszy po poszerzeniu kwartetu Garbarka - współtworzonego przez gitarzystę Terjego Rypdala, basistę Arilda Andersena i perkusistę Jona Christensena - o piątego muzyka, pianistę Bobo Stensona. Na okładce albumu całą piątkę potraktowano jako równorzędnych muzyków. W przeciwieństwie do poprzedniego "Afric Pepperbird" słychać tu także pewne naleciałości stylistyki fusion, szczególnie w partiach gitary.

Niewątpliwie najistotniejszym utworem jest tutaj tytułowy otwieracz, zajmujący kwadrans z niespełna czterdziestu dwóch minut całości. Rolę przewodniego tematu pełni charakterystyczna, ostra zagrywka Rypdala. Początkowo towarzyszą jej rozluźnione partie pozostałych instrumentalistów, które stopniowo splatają się w coraz spójniejszą całość. Nie brakuje tu agresywnych, charczących solówek lidera, a z drugiej strony wyraźnie poprowadzono tu melodię, w czym bardzo pomogło powiększenie składu o pianistę. W zdecydowanie bardziej awangardowe rejony kwintet zmierza w pierwszej odsłonie "Fountain of Tears", o charakterze swobodnej improwizacji. Kontrastuje z nią druga, bardzo melodyjna i nastrojowa część, zdominowana przez partie fletu i elektrycznego pianina, którym towarzyszą smyczkowe pociągnięcia Andersena. Wysoki poziom podtrzymuje "Song of Space", rozpoczęty delikatnymi dźwiękami pianina, ale wkrótce nabierający agresji za sprawą partii Garbarka oraz długiego gitarowego popisu Rypdala. Pomiędzy dwiema miniaturami, spokojniejszą "Close Enough for Jazz" i bardziej awangardową "Lontano" - których wyjątkowo nie skomponował lider, lecz odpowiednio basista i gitarzysta - znalazł się jeszcze dynamiczny "Irr", w którym kwintet gra bardziej swingująco, ale wciąż w mocno rozluźniony, pozornie jakby nieco niedopasowany sposób.

Garbarek, Stenson, Rypdal, Andersen i Christensen nagrali razem (w komplecie lub mniejszych składach) wiele albumów, co znaczy, że musiało im się bardzo dobrze współpracować. Już na "Sart" słychać, jak doskonale zgrany tworzyli zespół. Nawet wtedy, gdy sprawiają wrażenie, jakby każdy grał co innego, wszystko spaja się w bardzo spójną całość. Jest to jednocześnie wyjątkowo, jak na taką muzykę, przystępne granie. Może i nie polecałbym poznawania jazzu od tego albumu, ale w przypadku słuchaczy obytych już z bardziej mainstreamowymi odmianami tego gatunku będzie to zapewne dobry wstęp do tych trudniejszych w odbiorze stylów.

Ocena: 8/10



Jan Garbarek / Bobo Stenson / Terje Rypdal / Arild Andersen / Jon Christensen - "Sart" (1971)

1. Sart; 2. Fountain of Tears, Parts I & II; 3. Song of Space; 4. Close Enough for Jazz; 5. Irr; 6. Lontano

Skład: Jan Garbarek - saksofon tenorowy, saksofon basowy, flet; Bobo Stenson - pianino, pianino elektryczne; Terje Rypdal - gitara; Arild Andersen - kontrabas; Jon Christensen ‎- perkusja
Producent: Manfred Eicher


Komentarze

  1. Nagrania Bobo Stensona są zawsze warte uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak nie ma zbyt wielu płyt free, które bym lubił, tak wczesne nagrania Garbarka bardzo mi pasują. Choć wolę - Afric Pepperbird (może dlatego, że mam na CD, a Sart nie?).

    OdpowiedzUsuń
  3. Te free Garbarka było zawsze bardzo soft, a potem szybko zaczął nagrywać typowe ECM-owskie płyty z krainy łagodności, lub wręcz z nurtu world music. Najostrzejsza to jest moim zdanie druga jego płyta w dyskografii, jeszcze nie z ECM "Esoteric Circe". Wszystkie te wczesne płyty godne polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. I bardzo dobrze, że soft-free, dlatego daje się słuchać (haha). Te łagodne płyty Garbarka też bardzo lubię - zwłaszcza niedoceniony Photo with Blue Sky- gdzie fenomenalne partia gra pianista John Taylor. Potem było już gorzej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)