[Recenzja] Fripp & Eno - "(No Pussyfooting)" (1973)



Do współpracy Roberta Frippa i Briana Eno doszło spontanicznie, lecz jej efekt odegrał znaczną rolę w rozwoju muzyki elektronicznej. Rok 1972 okazał się punktem zwrotnym w karierach obu muzyków Pierwszy z nich był niezadowolony z kierunku, w jakim zaczął zmierzać King Crimson po wydaniu albumu "Islands" - w połowie roku rozwiązał ówczesny skład i rozpoczął poszukiwania nowych muzyków. Drugi czuł natomiast, że posada klawiszowca Roxy Music za bardzo ogranicza jego artystyczną swobodę. Obaj potrzebowali czegoś nowego. We wrześniu wspomnianego roku Eno zaprosił Frippa do swojego domowego studia, gdzie zaprezentował mu skonstruowane przez siebie urządzenie, będące de facto dwoma połączonymi magnetofonami. Nie był to jego oryginalny wynalazek. Podobnych konstrukcji używali wcześniej różni przedstawiciele minimalizmu, jak Terry Riley, Steve Reich czy Pauline Oliveros. Jednak możliwości, jakie dawał ten sprzęt, zainteresowały Frippa na tyle, że od razu postanowił go wypróbować.

Magnetofony zostały połączone w taki sposób, aby rejestrowana przez nie muzyka była najpierw odtwarzana na jednej głowicy w naturalny sposób, następnie wspak na drugiej, potem znów na pierwszej i tak dalej, tworząc długie pętle. Każde kolejne odtworzenie było jednak coraz cichsze, robiąc miejsce dla kolejnych partii. Już tamtego wrześniowego dnia duet zarejestrował ponad dwudziestominutową improwizację "The Heavenly Music Corporation", która w przyszłości wypełniła pierwszą stronę winylowego wydania albumu "(No Pussyfooting)". Fripp grał na gitarze, a Eno obsługiwał magnetofon. Niezliczone, nakładające się na siebie ścieżki gitary stworzyły interesujący kolaż o wciągającym, wręcz transcendentnym nastroju. Utwór wydaje się przejściową formą pomiędzy minimalizmem, a ambientem. To właśnie dalsze rozwijanie przez Briana Eno zapoczątkowanych tu eksperymentów doprowadziło do powstania stylistyki, którą on sam nazwał ambientem. Także Robert Fripp miał w przyszłości wykorzystywać zastosowaną tu technikę, o której sam mówił Frippertronics. Nie tylko podczas kolejnych nagrań z Eno, ale też w innych swoich projektach. Najbardziej chyba prominentnie w utworze "Requiem", wspaniałym finale crimsonowego "Beat".

Duet po raz kolejny spotkał się dopiero w sierpniu 1973 roku, tym razem w londyńskim Command Studios, gdzie parę miesięcy wcześniej skończyły się nagrania na album "Larks' Tongues in Aspic" nowego wcielenia King Crimson. Praca wyglądała nieco inaczej, niż w przypadku poprzedniej sesji. Najpierw Eno samodzielnie stworzył podkład, przy pomocy syntezatora i sprzężonych magnetofonów. Następnie dodano do tego delikatne partie gitary akustycznej oraz solówkę Frippa. Rezultatem jest dziewiętnastominutowy utwór o kontrowersyjnym tytule "Swastika Girls" (w Polskim Radiu zapowiadano go ponoć jako "Dziewczęta maskotki", co nijak się ma do oryginału). Muzyków zainspirowało znalezione w studiu zdjęcie nagiej dziewczyny w pozycji nazistowskiego powitania. Nagranie wypada nieco mniej ciekawie od "The Heavenly Music Corporation", bardziej monotonnie i nie tak bogato pod względem fakturalnym. Jednak w momencie pojawienia się solówki lidera King Crimson, wypełniającej całą druga połowę, powraca magia pierwszego utworu. Całość wciąż zasługuje na wysoką ocenę. Nie tylko ze względu na niezaprzeczalną wartość historyczną, ale też jakość samej muzyki.

Ocena: 8/10



Fripp & Eno - "(No Pussyfooting)" (1973)

1. The Heavenly Music Corporation; 2. Swastika Girls

Skład: Robert Fripp - gitara; Brian Eno - instr. klawiszowe
Producent: Robert Fripp i Brian Eno


Komentarze

  1. Razem z Inventions Goetschinga to jedno z prekursorskich nagrań dla nowoczesnej muzyki gitarowej.
    O ile dobrze pamiętam to Frith rościł sobie prawa do wynalezienia "frippertronics".

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy będą rcenzje płyt solowych Frippa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może niektórych. Nic wybitnego chyba nie nagrał.

      Usuń
    2. debiut Frippa z 79 jest świetny moim zdaniem,
      solidne 8/10.

      Usuń
    3. W sumie to tak, ale poza King Crimson genialnością nie epatował.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024