[Recenzja] Bobby Hutcherson - "Dialogue" (1965)



Wibrafon nie należy do najczęściej stosowanych instrumentów. Zwłaszcza obecnie wydaje się reliktem przeszłości (choć jego historia zaczęła się ledwie sto lat temu). Znalazł jednak zastosowanie w wielu gatunkach muzycznych, przede wszystkim w jazzie. W latach 60. wielu z tych jazzmanów, którzy poszukiwali nowych środków artystycznego wyrazu, chętnie wzbogacało brzmienie o wibrafon, pełniący rolę instrumentu harmonicznego (często zastępując nim pianino). Jednym z najbardziej rozchwytywanych wibrafonistów był Bobby Hutcherson. Jazzem interesował się od najmłodszych lat, początkowo próbując sił jako saksofonista, trębacz i pianista. Jednak dopiero usłyszenie nagrań wibrafonisty Milta Jacksona wskazało mu właściwą drogę.

Jak wielu innych jazzowych muzyków w tamtym czasie, Hutcherson przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie szybko zwrócił na siebie uwagę. W pierwszej połowie lat 60. współpracował m.in. z Erikiem Dolphym (np. "Out to Lunch"), Tonym Williamsem ("Life Time"), Jackiem McLeanem ("One Step Beyond"), Grantem Greenem ("Idle Moments"), Andrewem Hillem ("Judgement!") i Grachanem Moncurem III ("Evolution"). Wszystkie te albumy ukazały się nakładem legendarnej Blue Note. A ponieważ spotkały się z uznaniem słuchaczy oraz krytyki, było kwestią czasu, by przedstawiciele wytwórni zaproponowali Hutchersonowi nagranie własnego albumu. Muzyk już wcześniej, w grudniu 1963 roku, odbył jedną sesję w roli lidera (w studiu towarzyszyli mu wówczas m.in. Joe Henderson i Grant Green), jednak jej efekt ukazał się dopiero w 1999 roku, na albumie "The Kicker". Jego debiutanckim albumem jest natomiast "Dialogue", zarejestrowany 3 kwietnia 1965 roku w Van Gelder Studio, w prawdziwie gwiazdorskiej obsadzie - w nagraniach wzięli udział Freddie Hubbard, Sam Rivers, Andrew Hill, Richard Davis i Joe Chambers.

Dość znamienne jest to, że w repertuarze longplaya nie ma ani jednej kompozycji lidera. Materiał został napisany przez Chambersa ("Idle While", "Dialogue") i Hilla (pozostałe utwory, włącznie z dodanym na kompaktowej reedycji "Jasper"). Co więcej, album mógłby praktycznie być sygnowany nazwiskiem któregokolwiek z grających na nim muzyków, gdyż żaden z instrumentów nie dominuje tu nad pozostałymi - tutaj liczy się zespołowa współpraca, choć oczywiście nie brakuje również solowych popisów. Brzmienie wibrafonu wydaje się jednak centralnym elementem. To Hutcherson trzyma w ryzach tych wszystkich wybitnych muzyków - nienachalnie, ale stanowczo wyznaczając kierunek ich gry.

Album zaczyna się od utrzymanego w latynoskim klimacie "Catta", z chwytliwym tematem i tanecznym rytmem na 8/4, ale także z solówkami Riversa i Hubbarda wyraźnie ciążącymi w stronę free jazzu. "Idle While" to bardziej nastrojowe nagranie w rytmie walca, o nieco onirycznym charakterze, tworzonym głównie przez partie fletu, wibrafonu i kontrabasu. Dla lepszego efektu zrezygnowano tu z pianina, dzięki czemu utwór zyskał więcej swobody. W "Les Noirs Marchant" i najdłuższym tutaj utworze tytułowym, trwającym niemal dziesięć minut, sekstet jeszcze dalej zapuszcza się w takie swobodne, oniryczne granie o niemal freejazzowym charakterze. W tych dwóch nagraniach zespół osiągnął mistrzostwo, zarówno w kreowaniu intrygującego klimatu, jak i zespołowej integracji. Finałowy (w wersji winylowej), dość konwencjonalny na tle całości "Ghetto Light" to już tylko (lub aż) bardzo ładne wyciszenie. Nie powinno natomiast dziwić nieuwzględnienie na oryginalnym wydaniu nagranego podczas tej samej sesji "Jasper", zbudowanego na swingującej grze sekcji rytmicznej, przez co brzmi wręcz archaicznie w porównaniu z pozostałymi utworami (mimo starań Riversa, by nadać mu odrobinę freejazzowego charakteru).

"Dialogue" pozostaje najsłynniejszym longplayem Bobby'ego Hutchersona, a przez wielu krytyków i słuchaczy uznawany jest także za najlepszy. Z tym ostatnim mógłbym polemizować, gdyż muzyk nagrał później kilka bardzo oryginalnych i wybitnych albumów. Niemniej jednak, "Dialogue" jest jednym z najwspanialszych dzieł awangardowego jazzu, interesująco rozwijającym pomysły Erica Dolphy'ego i innych innowatorów jazzu. 

Ocena: 9/10



Bobby Hutcherson - "Dialogue" (1965)

1. Catta; 2. Idle While; 3. Les Noirs Marchant; 4. Dialogue; 5. Ghetto Lights

Skład: Bobby Hutcherson - wibrafon, marimba; Freddie Hubbard - trąbka; Sam Rivers  saksofon tenorowy (1,6), flet (2,3), klarnet basowy (4), saksofon sopranowy (5); Andrew Hill - pianino; Richard Davis - kontrabas; Joe Chambers - perkusja
Producent: Alfred Lion


Komentarze

  1. Tytułowy utwór to mistrzostwo. Brzmi to, jakby każdy z muzykow gral coś dla siebie i nie słyszał co gra reszta, ale jakimś cudem to zazebia się i brzmi niesamowicie. 9/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej jakby muzycy bardzo uważnie się nawzajem słuchali, ale nie chcieli grać w harmonii, jednocześnie doskonale wiedząć, na ile mogą sobie pozwolić, by brzmiało to spójne.

      Usuń
    2. A z tej perspektywy nie spojrzałem na zagadnienie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)