[Recenzja] David Gilmour - "David Gilmour" (1978)



Po zakończeniu wyczerpującej trasy promującej "Animals", muzycy Pink Floyd postanowili trochę od siebie odpocząć. Podczas gdy Roger Waters samodzielnie zajął się tworzeniem materiału na kolejne wydawnictwo zespołu, Rick Wright i David Gilmour zdecydowali się nagrać albumy solowe. Rezultaty nie były, eufemistycznie mówiąc, porywające. Nie da się ukryć, że muzycy Pink Floyd najlepsze efekty osiągali grając razem, doskonale się uzupełniając (jeden miał talent kompozytorki, inny był świetnym instrumentalistą, pozostali też coś wnosili). Działając osobno, żaden z nich nie stworzył nigdy wielkiego dzieła. Inna sprawa, że przynajmniej w przypadku pierwszego albumu Gilmoura, nie to było jego celem. Muzyk chciał raczej po prostu pograć sobie prostszą muzykę ze starymi kumplami, z którymi niegdyś współtworzył zespół Jokers Wild: basistą Rickiem Willsem i perkusistą Williem Wilsonem. W studiu pojawił się też pianista Mick Weaver oraz żeński chórek. W ciągu paru dni, na przełomie lutego i marca 1978 roku, zarejestrowany został materiał na album "David Gilmour".

Na repertuar złożyło się osiem utworów napisanych przez lidera samodzielnie lub z małą pomocą w zakresie tekstów (słowa "Short and Sweet" powstały przy współudziale Roya Harpera, a "Cry from the Street" - Erica Stewarta), jak również przeróbka kompozycji "There's No Way Out of Here" autorstwa Kena Bakera, nagranej przez niego z country-rockową grupą Unicorn i wydanej na albumie "Too Many Crooks" - wybór nieprzypadkowy, bowiem producentem tego longplaya był Gilmour. Muzyk pracował nad jeszcze jedynym utworem, którego jednak nie udało się dokończyć. Ostatecznego kształtu nabrał dopiero podczas prac nad albumem "The Wall", przy sporym wkładzie Rogera Watersa, stając się jednym z najsłynniejszych nagrań Pink Floyd. Mowa oczywiście o "Comfortably Numb". Porównując go z zawartością eponimicznego longplaya Gilmoura, słychać niestety sporą przepaść jakościową.

Album wypełnia proste granie rockowe z domieszką bluesa, dość surowe pod względem brzmienia i bardzo ubogie, zwyczajnie sztampowe pod względem aranżacyjnym. Co gorsze, kompozycje są z reguły przeciętne, pozbawione wyrazistości. Często można odnieść wrażenie, że stanowią tylko pretekst do długich gitarowych popisów, którym celowo towarzyszy jak najmniej angażujący, nijaki podkład. Dotyczy to przede wszystkim trzech instrumentalów ("Mihalis", "Raise My Rent" i "Deafinitely" - w tym ostatnim pojawiają się też niezbyt fascynujące solówki na syntezatorze). Do samych solówek trudno się przyczepić, szczególnie jeśli się lubi - a ja lubię - charakterystyczny sposób gry i równie rozpoznawalne brzmienie gitary Gilmoura. Jednak w tak nieciekawych, szczątkowych kompozycjach te solówki zwyczajnie się marnują. Gorzej, gdy podobne wrażenie towarzyszy kawałkom o piosenkowym charakterze, w których solówki powinny być tylko dodatkiem, dobrze wkomponowanym w całość, a nie jedynym elementem, który przyciąga uwagę. A tak jest niestety w quasi-hardrockowym "Cry from the Street". Z kolei w balladzie "I Can't Breathe Anymore" nawet gitarowa solówka wypada zupełnie nieinteresująco i jakoś tak nie w stylu Gilmoura.

Nieco bardziej wyraziście pod względem melodycznym - i tylko pod tym jednym - wypadają "Short and Sweet" (jedyny tutaj kawałek, w którym gitarzysta nie gra żadnej solówki) oraz fortepianowa ballada "So Far Away". To jednak wciąż tylko przeciętny rock środka, bardzo bezpieczny, wygładzony, pozbawiony czegokolwiek wyróżniającego go spośród setek podobnych nagrań z tamtego okresu. Warto jednak odnotować, że oba te utwory stanowią wyraźną zapowiedź dokonań Pink Floyd bez Rogera Watersa. W takim, niestety, kierunku podążył zespół pod wodzą Gilmoura. Całkiem przyjemnie wypada natomiast "No Way", z bardzo fajnymi partiami gitary i organów, tworzącymi całkiem fajny klimat w spokojniejszych fragmentach, które ponadto mają dość zgrabną melodię. Znamienne jest jednak, że najlepszym utworem z tego albumu jest ten, którego nie skomponował Gilmour. "There's No Way Out of Here" jest zdecydowanie najbardziej charakterystyczną kompozycją, z autentycznie zapadającymi w pamięć partiami instrumentalnymi i melodią. Błyszczy tutaj nie tylko lider, grający świetne solówki i wzbogacający brzmienie dźwiękami harmonijki, ale także sekcja rytmiczna gra w bardziej wyrazisty sposób, niż przez resztę albumu. Ta wersja wypada dużo lepiej od niemrawego pierwowzoru. Jednak nie jest pozbawiona wad - żeńskie chórki w końcówce są strasznie mdłe i tylko niepotrzebnie zagłuszają solówkę lidera.

Wielbiciele brzmienia gitary Davida Gilmoura i jego głosu z pewnością znajdują na tym albumie wiele powodów do zachwytu. Wszystko inne stoi tu jednak na znacznie niższym poziomie, niż nawet na tych słabszych albumach Pink Floyd. Kompozycje są z reguły bardzo nijakie, często pozbawione czegokolwiek zapamiętywanego lub jakichś niekonwencjonalnych rozwiązań. Ich struktury albo ograniczają się do najbardziej oczywistych piosenkowych schematów, albo do jednostajnego akompaniamentu dla solówek lidera. Aranżacje są z kolei bardzo ubogie - czasem pojawią się jakieś proste partie klawiszy, czasem kiepsko rozpisane chórki, a w jednym kawałku harmonijka. Sekcja rytmiczna gra na poziomie amatorskiej kapeli przygrywającej na weselach, tylko w jednym fragmencie pokazując, że stać ją na odrobinę więcej (z naciskiem na odrobinę). David Gilmour w sumie też nie pokazuje niczego nadzwyczajnego, choć nie schodzi poniżej poziomu prezentowanego na płytach zespołu, a jego partie są zwykle bardzo przyjemne i naprawdę mogą się podobać. Całości na pewno nie pomaga pół-amatorskie brzmienie, ale przy innych wadach nie ma to już wielkiego znaczenia. Ogólnie jest to raczej tylko ciekawostka dla fanów Pink Floyd, którzy muszą znać wszystkie poboczne projekty członków zespołu. Nie znajduję żadnego powodu, by ktokolwiek inny miał tego słuchać. 

Ocena: 5/10



David Gilmour - "David Gilmour" (1978)

1. Mihalis; 2. There's No Way Out of Here; 3. Cry from the Street; 4. So Far Away; 5. Short and Sweet; 6. Raise My Rent; 7. No Way; 8. Deafinitely; 9. I Can't Breathe Anymore

Skład: David Gilmour - wokal, gitara, instr. klawiszowe, harmonijka; Rick Wills - gitara basowa, dodatkowy wokal; Willie Wilson - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Mick Weaver - pianino (4); Carlena Williams, Debbie Doss, Shirley Roden - dodatkowy wokal (2,4)
Producent: David Gilmour


Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)