Posty

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2023 i nowy numer magazynu "Lizard"

Obraz
Zacznę od przypomnienia o nowym numerze magazynu "Lizard" z moim przeglądem twórczości King Gizzard and the Lizard Wizard, który można zamawiać  tutaj . Warto wspierać niezależne media, póki jeszcze istnieją, zwłaszcza że rynek polskiej prasy muzycznej i tak jest strasznie ubogi. Po świetnym pod względem muzycznych premier marcu - m.in. rewelacyjny Yves Tumor i BC,NR, bardzo dobre PoiL & Ueda oraz deathcrash, nietypowa Julia Holter z kwartetem smyczkowym czy najlepszy od dawna album Depeche Mode, a jeszcze nie słyszałem dzisiejszego Wacława Zimpla - kwiecień zapowiada się na razie mniej ekscytująco, ale nie zabraknie potencjalnie ciekawych płyt. Szczególnie obiecująco wyglądają zapowiedzi Fire! Orchestra, Natural Information Society, Ethnic Heritage Ensemble składający hołd Donowi Cherry czy M.E.B., projekt byłych współpracowników Milesa Davisa. A skoro już mowa o Davisie, to w ramach Record Store Day pojawi się wyczekiwana przeze mnie już w zeszłym roku czwarta odsłona s

[Recenzja] Cowboyy - "Epic the Movie" (2023)

Obraz
Scena Windmill rozrasta się w naprawdę imponującym tempie. Co kilka miesięcy opisuję kolejnych debiutantów. "Epic the Movie" to pierwsze większe - choć jeszcze nie pełnowymiarowe - wydawnictwo założonej w zeszłym roku grupy Cowboyy. Na niespełna piętnastominutowe EP składa się pięć kawałków, łączących punkową energię, math-rockowe repetycje oraz nierzadko mówione partie wokalne. Muzycy mogą się wypierać inspiracji twórczością najsłynniejszego przedstawiciela sceny, ale jeśli komuś brakuje takiego black midi, jak na debiutanckim "Schlagenheim", to "Epic the Movie" powinien go zainteresować, nawet pomimo różnicy poziomu. Finałowy "Nothing" na też w sobie coś z "For the First Time" Black Country, New Road. Jest tu również ta charakterystyczna dla całej sceny nerwowość i niepewność, spowodowana być może faktem, że większość grup debiutowała już w czasie kryzysu związanego z brexitem oraz pandemią. W nagraniach nie dzieje się nic spektakular

[Recenzja] PoiL & Junko Ueda - "PoiL / Ueda" (2023)

Obraz
W natłoku wartych opisania premier trochę zgubił się jeden z bardziej oryginalnych albumów marca. "PoiL / Ueda" to efekt współpracy wykonawców z całkiem odległych geograficznie, kulturowo i stylistycznie rejonów. Francuska grupa PoiL - do niedawna trio złożone z klawiszowca Antione'a Arnery, basisty Borisa Cassone'a oraz perkusisty Guihema Meiera; obecnie kwartet z Benoitem Lecomte na elektroakustycznym basie i Cassone'em przekwalifikowanym na gitarzystę - od kilkunastu lat tworzy muzykę inspirowaną klasycznym progiem, avant-progiem i math-rockiem. Junko Ueda to z kolei japońska wokalistka, grająca też na biwie, tradycyjnym dla tamtego regionu instrumencie przypominającym lutnię. Na co dzień zajmuje się wykonywaniem heikyoku - regionalnego odpowiednika muzyki trubadurów, którego korzenie sięgają XIII wieku. Z tego nietypowego połączenia powstała bardzo intrygująca muzyka. Na pewno zwraca uwagę zwięzłość wypowiedzi. "PoiL / Ueda" to niewiele ponad pół god

[Recenzja] Depeche Mode - "Memento Mori" (2023)

Obraz
Najnowszy, pierwszy od pięciu lat album Depeche Mode powstawał w specyficznych warunkach. Prace zaczęły się już w 2019 roku, tuż przed wybuchem pandemii, która spowolniła cały proces. W maju zeszłego roku niespodziewanie zmarł Andrew Fletcher, obecny w składzie od samego początku, jeszcze w czasach, gdy grupa nazywała się Composition of Sounds. Martin Gore i Dave Gahan zdecydowali się jednak kontynuować nagrania w duecie, zwłaszcza że nowy materiał zaskakująco pasował do sytuacji. Tytuł "Memento Mori" i teksty, nierzadko dotykające tematu śmierci, były już podobno gotowe przed odejściem Fletcha. Tradycyjnie głównym autorem materiału jest Gore, jednak tylko w przypadku pięciu utworów okazuje się wyłącznym kompozytorem. W czterech kolejnych wspomógł go Richard Butler z post-punkowego The Psychedelic Furs ("Ghosts Again", "Don't Say You Love Me", "My Favourite Stranger", "Caroline's Monkey"), a w jednym Gahan ("Wagging Tongue&

[Recenzja] Peter Gabriel - "Up" (2002)

Obraz
Choć oficjalna data nie jest wciąż znana, ma się pojawić w tym roku nowy album Petera Gabriela, prawdopodobnie zatytułowany "I/O". Nie jest to nawiązanie do głośnego filmu Jerzego Skolimowskiego, nominowanego do tegorocznych Oscarów. Artysta rozważał taki tytuł już podczas nagrywania swojego poprzedniego albumu, kiedy pierwotnie planowany "Up" został przejęty  przez grupę R.E.M. Prace nad materiałem się jednak przeciągały i ostatecznie ukazał się pod oryginalnym tytułem. Chociaż "Up" pozostaje wciąż ostatnim albumem Gabriela z premierowymi kompozycjami, od jego wydania minęło już ponad dwadzieścia lat. Sam zaś ukazał się równo dekadę po swoim poprzedniku, co sugeruje pewne wypalenie twórcze artysty w ostatnim trzydziestoleciu. Nagrania na "Up" rozpoczęły się niedługo po wydaniu "Us", w 1995 roku i trwały przez ponad trzy lata. Podobno już na tamtym etapie album był zbliżony do ostatecznego kształtu. W 2000 roku były wokalista Genesis wz

[Recenzja] Yves Tumor - "Praise a Lord Who Chews but Which Does Not Consume; (Or Simply, Hot Between Worlds)" (2023)

Obraz
Nazwisko Bowie mogłoby być pewnym ułatwieniem w rozwinięciu kariery muzycznej, jednak Sean Bowie zdecydował się tworzyć pod pseudonimem Yves Tumor. Począwszy od 2015 roku muzyk wydał do tej pory pięć albumów, z czego ostatni,  "Praise a Lord Who Chews but Which Does Not Consume; (Or Simply, Hot Between Worlds)", ukazał się w zeszłym tygodniu. Jest to zarazem jego trzecie wydawnictwo dla kultowej niezależnej wytwórni Warp oraz bezpośredni następca znakomitego "Heaven to a Tortured Mind" sprzed trzech lat. To właśnie dzięki tamtemu albumowi zwróciłem uwagę na muzykę Tumora i dziś podoba mi się nawet jeszcze bardziej niż w momencie wydania. A najnowszy longplay zachwycił mnie już od razu.  Stylistycznie to wciąż ambitny pop, tym razem jednak zamiast wpływu glam rocka słychać raczej psychodelię i post-punk, przy czym inspiracje te zostają przefiltrowane przez charakterystyczny dla artysty styl oraz brzmienie trzeciej dekady XXI wieku. Nie śledziłem przedpremierowych sin

[Recenzja] deathcrash - "Less" (2023)

Obraz
Mniej to czasem lepiej. I tak właśnie jest w przypadku drugiego albumu deathcrash o wszystko mówiącym tytule "Less". W porównaniu z zeszłorocznym "Return" jest to płyta niemal o połowę krótsza, zarówno pod względem ilości utworów, jak i całkowitego czasu trwania. Wówczas pisałem, że potencjał nie został w pełni wykorzystany. A w sumie wystarczyłoby ograniczyć się do tych czterdziestu, góra czterdziestu pięciu minut, zamiast pakować na płytę co popadnie . No i chyba ktoś podrzucił ten tekst muzykom - albo, co bardziej prawdopodobne, sami wyciągnęli odpowiednie wnioski - bo najnowsze wydawnictwo dobija ledwie do trzydziestu ośmiu minut. Jednak nie z samą długością tamtej płyty mam największy problem, a z nierówną jakością poszczególnych utworów, które bazując często na tych samych rozwiązaniach, nie zawsze wypadają wystarczająco charakterystycznie. Tym razem nagrań jest tylko siedem, za to każde prezentuje się stosunkowo wyraziście. Londyński kwartet nie dokonuje tu ż

[Recenzja] Pink Floyd - "The Dark Side of the Moon: Live at Wembley Empire Pool, London, 1974" (2023)

Obraz
50 lat temu, a dokładnie 1 marca 1973 roku, ukazała się jedna z najpopularniejszych i chyba po prostu najlepszych płyt rockowych, "The Dark Side of the Moon" Pink Floyd. Doniosłości tego wydarzenia nie zepsuł nawet Roger Waters, który swoimi wypowiedziami - nie tylko coraz bardziej prorosyjską narracją na temat wojny w Ukrainie, ale też próbami deprecjonowania pozostałych muzyków zespołu - usilnie stara się zohydzić siebie i wszystko, co z nim związane. Podobno szykuje się do wydania własnej wersji albumu, co tylko potwierdza, że żaden z niego artysta, a jedynie typowy podstarzały rockman, żerujący na dokonaniach sprzed pół wieku. Oryginalny "The Dark Side of the Moon" pozostaje jednak imponującym osiągnięciem muzycznym, które nie byłoby możliwe bez wkładu całego zespołu. Jak należało się spodziewać, okrągłą rocznicę wykorzystano do wypuszczenia kolejnego remastera, oczywiście w kilku różnych wariantach. Co ciekawe, cały bonusowy materiał równolegle opublikowano tak

[Recenzja] Black Country, New Road - "Live at Bush Hall" (2023)

Obraz
Nie spodziewałem się tak szybko nowego albumu Black Country, New Road. "Live at Bush Hall" to wprawdzie materiał nagrany podczas koncertów, ale składa się wyłącznie z kompozycji bez wcześniejszej premiery fonograficznej. W trakcie zeszłorocznej trasy zespół nie promował swojego znakomitego drugiego albumu "Ants From Up There" ze względu na rozstanie z dotychczasowym frontmanem Isaacem Woodem. To drugi raz, gdy muzycy musieli zaczynać właściwie od nowa. Wcześniej, po nagraniu jedynego albumu pod szyldem Nervous Conditions, rozstali się z oryginalnym wokalistą Connorem Browne'em ze względu na zarzuty kryminalne pod jego adresem. Wówczas następca znalazł się w zespole i znakomicie sprawdził się w tej roli, dzięki charyzmie, która uczyniła go najbardziej, jak się przynajmniej zdawało, rozpoznawalnym ogniwem zespołu. Kiedy Wood postanowił zrezygnować z powodu złego stanu zdrowia psychicznego, zdecydowano się na podobne rozwiązanie. Zastąpienie tak rozpoznawalnego i c

[Recenzja] Underworld - "Dubnobasswithmyheadman" (1994)

Obraz
Jeszcze nieco ponad dwa lata temu, aby umieścić Underworld w jakimś kontekście, należałoby pewnie wspomnieć o dwóch remiksach zrobionych dla Depeche Mode oraz współpracy frontmana grupy, Karla Hyda'e z Brianem Eno. Dziś jednak Underworld może być postrzegany przede wszystkim jako zespół ojca basistki i od niedawna głównej wokalistki Black Country, New Road - Tyler Hyde. No, przynajmniej przez tych, którzy niespecjalnie orientują się w muzyce lat 90., gdy był to jeden z czołowych przedstawicieli progresywnego house'u i techno. Zespół zaczynał jednak jeszcze w poprzedniej dekadzie, kiedy jako kwintet wydał dwie bardzo przeciętne, nieco też spóźnione płyty w stylistyce synthpopu i nowej fali. Od samego początku współtworzyli go klawiszowiec Rick Smith oraz pełniący rolę śpiewającego gitarzysty Hyde. Po odejściu pozostałych muzyków oryginalnego składu, nawiązali współpracę z Darrenem Emersonem, udzielającym się dotąd jako klubowy DJ. Pod jego wpływem grupa - przez krótki czas używa