[Recenzja] Peter Gabriel - "Up" (2002)

Peter Gabriel - Up


Choć oficjalna data nie jest wciąż znana, ma się pojawić w tym roku nowy album Petera Gabriela, prawdopodobnie zatytułowany "I/O". Nie jest to nawiązanie do głośnego filmu Jerzego Skolimowskiego, nominowanego do tegorocznych Oscarów. Artysta rozważał taki tytuł już podczas nagrywania swojego poprzedniego albumu, kiedy pierwotnie planowany "Up" został przejęty przez grupę R.E.M. Prace nad materiałem się jednak przeciągały i ostatecznie ukazał się pod oryginalnym tytułem. Chociaż "Up" pozostaje wciąż ostatnim albumem Gabriela z premierowymi kompozycjami, od jego wydania minęło już ponad dwadzieścia lat. Sam zaś ukazał się równo dekadę po swoim poprzedniku, co sugeruje pewne wypalenie twórcze artysty w ostatnim trzydziestoleciu. Nagrania na "Up" rozpoczęły się niedługo po wydaniu "Us", w 1995 roku i trwały przez ponad trzy lata. Podobno już na tamtym etapie album był zbliżony do ostatecznego kształtu. W 2000 roku były wokalista Genesis wznowił prace i przez kolejne dwa lata dopracowywano materiał, równolegle z nowym projektem "OVO" - ścieżką dźwiękową do przedstawienia "Millennium Dome Show". "OVO" ukazał się na dwa lata przed "Up" i jest dość dziwną pozycją w dyskografii Gabriela, którego w roli wokalisty często wyręczają zaproszeni goście.

Jeżeli album nagrywany jest przez tyle czasu, to prawie na pewno jest to efektem kryzysu twórczego, a po opublikowaniu okazuje się kompletną porażką. W tym przypadku jest jednak inaczej, to ten rzadki wyjątek od reguły. O ile poprzedni "Us" był wysiloną próbą nagrania nowego "So" - nie tak mocną pod względem kompozycji i zdecydowanie archaiczną w kwestii produkcji - tak "Up" prezentuje zupełnie odwrotne podejście. Przypomina mi ten album późniejszy "50 Words for Snow" Kate Bush, zresztą występuje tu nawet częściowa zbieżność nazwisk na liście płac. Co jednak najbardziej je łączy? Oba są przykładem płyt, na których artysta mający za sobą spore sukcesy komercyjne w latach 80., postanowił całkiem odejść od prostych, przebojowych piosenek na rzecz bardziej dojrzałego, subtelniejszego i - przynajmniej częściowo - intymnego grania. Oczywiście, zarówno Bush, jak i Gabriel, już wcześniej przejawiali artystyczne ambicje, głównie jednak zauważalne w aranżacjach oraz produkcji, a nie w kompozycjach, które trzymały się piosenkowego formatu.

W nagraniu "Up" wsparło Gabriela wielu uznanych gości, wśród których znaleźli się Tony Levin, David Rhodes, Manu Katché, Steve Gadd, Peter Green, Daniel Lanois, Danny Thompson, Lakshminarayana Shankar, Bob Ezrin czy pakistański wokalista Nusrat Fateh Ali Khan, który swoją partię w "Signal to Noise" zarejestrował niedługo przed śmiercią w 1997 roku. Wszystkie dziesięć utworów z oficjalnego wydania skomponował sam lider, jednak na wczesnym wydaniu promocyjnym znalazł się też utwór "Burn You Up, Burn You Down", skomponowany z pomocą Karla Wallingera i Neila Sparkesa. Kawałek, nagrany m.in. z udziałem Billy'ego Cobhama i Jaha Wobble, pojawił się później na różnych kompilacjach, chociażby "Hit" z 2003 roku.

Czas trwania zdecydowanej większości utworów mieści się w przedziale od sześciu do prawie ośmiu minut. Często ma to jednak swoje uzasadnienie w formie utworów, odchodzącej od najprostszych popowych rozwiązań, ale też w treści. W całość intrygująco wprowadza "Darkness", gdzie delikatne, bardzo ładne melodycznie fragmenty, oparte głównie na partiach pianina, wyrazistym basie i stonowanej perkusji, płynnie przechodzą w agresywne granie, ze zniekształconą gitarą oraz nowocześnie brzmiącą elektroniką. Jeszcze bardziej współcześnie prezentuje się "Growing Up", który po niespecjalnie porywającym początku przeradza się w taneczny, post-industrialny numer, z quasi-rapowanymi wstawkami oraz jednym z najbardziej chwytliwych refrenów na płycie. Świetna rzecz, którą Gabriel udowadnia, że znów jest poszukującym twórcą, nieobojętnym na to, co dzieje się w muzyce. Z takich żywszych kawałków jest jeszcze najbardziej przebojowy, humorystyczny "The Barry Williams Show" - który sprawdziłby się jako trzyminutowa piosenka, ale w takiej dłuższej wersji też robi niezłe wrażenie - a także "More Than This", również całkiem chwytliwy, mieszający bardziej zgiełkliwe granie, subtelniejsze wyciszenia oraz momentami wręcz funkową rytmikę. Są jeszcze ostatnie dwie minuty "I Grieve", których przebojowo-taneczny potencjał kontrastuje z może nieco zbyt rzewnym początkiem.

Wśród pozostałych, w całości spokojnych utworów, najbardziej wyróżnia się ten najprostszy, ledwo trzyminutowy "The Drop", w którym Gabriel śpiewa jedynie z intymnym akompaniamentem pianina. Jakże wspaniałe to jednak wyszło. Niby nie ma tu niczego nadzwyczajnego, a jednak niewielu wokalistów byłoby w stanie zaśpiewać tak poruszająco i emocjonująco. Bardzo ładnym utworem jest też "Sky Blue", z gitarowymi zagrywkami Greena oraz egzotycznymi perkusjonaliami, a także klimatem przypominającym klasyczny "San Jacinto", choć ze znacznie nowocześniejszą produkcją. Utwór ładnie się rozwija, ale może trochę zbyt wolno, przez co traci napięcie. Jeszcze bardziej przydałoby się skrócić najdłuższy na płycie "No Way Out" - to taka typowa dla byłego wokalisty Genesis ballada, z dużą rolą pianina oraz perkusjonaliów, w sumie bardzo przyjemna, tylko trochę mało treściwa. Problem ten w jeszcze większym stopniu dotyczy "My Head Sounds Like That" oraz "Signal to Noise", obu z mało charakterystycznym, quasi-ambientowym akompaniamentem. Ten drugi wprawdzie w pewnym momencie nabiera dynamiki, a wcześniej urozmaica go udział Khana, jednak wciąż jest to bardzo monotonne nagranie.

Jednak ostatecznie "Up" to najbardziej dojrzały z wokalnych albumów Petera Gabriela, jednocześnie wciąż atrakcyjny pod względem użytkowym, ponieważ muzyka pozostaje bardzo przystępna i melodyczna. Wprawdzie skrócenie kilku utworów wyszłoby tylko na dobre dla całokształtu płyty, jednak nie psuje to mojego ogólnego wrażenia. Aż trudno uwierzyć, że po takim wydawnictwie Gabriel tak po prostu zamilkł jako twórca. Co prawda blisko dekadę później wydał jeszcze dwa albumy, "Scratch My Back" (2010) i "New Blood" (2011), jednak pierwszy z nich wypełniają interpretacje cudzych kompozycji - m.in. Davida Bowie, Talking Heads, Lou Reeda, Neila Younga czy Radiohead - a drugi nowe wersje własnych utworów, w obu przypadkach zaprezentowane w smętnych wersjach z akompaniamentem orkiestry. Czy wydany po tylu latach przerwy "I/O" może okazać się udanym albumem? Nie mam wielkich oczekiwań, ale istnieje taka szansa, skoro "Up" był - pomijając instrumentalny "Passion" - najlepszą płytą Gabriela od czasu eponimicznej czwórki z 1982 roku, czyli od dwudziestu lat. Tutaj akurat powtórka z historii byłaby pozytywnym zjawiskiem.

Ocena: 8/10



Peter Gabriel - "Up" (2002)

1. Darkness; 2. Growing Up; 3. Sky Blue; 4. No Way Out; 5. I Grieve; 6. The Barry Williams Show; 7. My Head Sounds Like That; 8. More than This; 9. Signal to Noise; 10. The Drop

Skład: Peter Gabriel - wokal, instr. klawiszowe, elektronika (1,3,6,8,9), sample (2,4,5,6,8,9), gitara (4,6), gitara basowa (4); instr. perkusyjne (4), harmonijka (6); David Rhodes - gitara (1-9), dodatkowy wokal (2-3,6,8,9); Tony Levin - gitara basowa (1,3-8); Manu Katché - perkusja (1-3,5-7); Dave Power - perkusja (1); Alex Swift - programowanie (1-3); London Session Orchestra - instr. smyczkowe (1,9); Will Gregory i Nick Ingham - aranżacja instr. smyczkowych (1,9); Ged Lynch - perkusja (2,6,8), instr. perkusyjne (2-9); Dominque Mahut - instr. perkusyjne (2,7); Richard Chappell - instr. perkusyjne (2), loopy (6,7), programowanie; Pete Davis - programowanie (2); Tchad Blake - efekty (2,6); Adrian Chivers - dodatkowy wokal (2); Peter Green - gitara (3); Daniel Lanois - gitara (3), instr. perkusyjne (3); Richard Evans - flet (4), gitara (5); Danny Thompson - kontrabas; (4); David Sancious - organy (3); Melanie Gabriel - dodatkowy wokal (3,8); Blind Boys of Alabama - dodatkowy wokal (3,8); Mitchell Froom - pianino (4); Dominic Greensmith - perkusja (4,8); Steve Gadd - perkusja i instr. perkusyjne (4,9); Hossam Ramzy - instr. perkusyjne (4,7); Chris Hughes - programowanie (4); L. Shankar - skrzypce (5); Stephen Hague - instr. perkusyjne (5); Will White - i str. perkusyjne (5); Chuck Norman - programowanie (5); Tony Berg - gitara (6); Christian Le Chevretel - trąbka (6); Sally Larkin - dodatkowy wokal (6); Black Dyke Band - instr. dęte (7); Bob Ezrin i Ed Shearmur - aranżacja instr. dętych (7); Assane Thiam - instr. perkusyjne (7); Jon Brion - mandolina (8), Chamberlin (8); Dhol Foundation - instr. perkusyjne (9); Nusrat Fateh Ali Khan - wokal (9)
Producent: Peter Gabriel


Komentarze

  1. O nareszcie solowy Gabriel, ostatnio się zastanawiałem czy się w ogóle pojawi

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)