Posty

[Recenzja] Sun Ra - "Astro Black" (1973)

Obraz
Po wielu latach publikowania albumów w małych, sprzedawanych podczas koncertów nakładach, Sun Ra podpisał w końcu kontrakt z Impulse! Records. Wytwórnią wyspecjalizowaną w awangardowych formach jazzu, choć bynajmniej nie ograniczającą się do nich, w której katalogu znajdowały się już płyty m.in. Johna Coltrane'a, Alberta Aylera, Archiego Sheppa czy Pharoaha Sandersa. Pierwszym efektem tej współpracy było wznowienie kilku starszych albumów klawiszowca, jak "The Magic City" czy "Atlantis", które w końcu zyskały szansę dotarcia do nieco szerszej publiczności. W ramach kontraktu przygotowano też kilka zupełnie nowych wydawnictw. Pierwsza sesja Sun Ra pod okiem ówczesnego szefa Impulse!, Eda Michela, odbyła się prawdopodobnie 7 maja 1972 roku. Zarejestrowany wówczas materiał został wydany rok później pod tytułem "Astro Black". W Stanach album ukazał się w miksie kwadrofonicznym (dostępna była też wersja dwukanałowa na tzw. kartridżu), natomiast w Europie zd

[Recenzja] Third Ear Band - "Alchemy" (1969)

Obraz
Third Ear Band był prawdopodobnie najdziwniejszym wykonawcą w katalogu specjalizującej się w ambitnym roku wytwórni Harvest. Początki miał jednak całkiem normalne. Grupa powstała z inicjatywy perkusisty Glena Sweeneya około 1967 roku, a jej wczesne dokonania wpisywały się w popularny w tamtym czasie nurt rocka psychodelicznego, z pewnymi naleciałościami jazzu. Zespół zdobywał popularność grając w różnych klubach, m.in. w kultowym londyńskim UFO, gdzie regularnie gościli też inni obiecujący przedstawiciele brytyjskiego podziemia, jak Pink Floyd czy Soft Machine, ale też gwiazdy większego formatu, jak Jimi Hendrix. Muzycy zapamiętali jednak przede wszystkim występ w Middle Earth Club, po którym skradziono im większość sprzętu. Wydarzenie to zniechęciło do dalszej kariery ówczesnego gitarzystę, jednak reszta składu zdecydowała się kontynuować działalność. Problemem był brak instrumentów oraz wzmacniaczy, a także funduszy na zakup nowych. Wówczas pojawił się pomysł, aby przerzucić się na c

[Recenzja] Kult - "Posłuchaj to do Ciebie" (1987)

Obraz
Drugi albumu Kultu, "Posłuchaj to do Ciebie", dzieli swój tytuł z utworem zamieszczonym na eponimicznym debiucie grupy (patent ten powtórzono z zawartym tutaj "Spokojnie" i kolejnym longplayem zespołu). Można to odebrać jako deklarację kontynuowania zaprezentowanej tam stylistyki. I tak faktycznie jest. Jednak w ciągu kilku miesięcy, dzielących te wydawnictwa, sporo się zmieniło. Na drugim albumie lepsze jest zarówno brzmienie, jak i same kompozycje. A tych na najbardziej znanej wersji "Posłuchaj to do Ciebie", obowiązującej od początku lat 90. i pierwszego wydania kompaktowego, jest aż osiemnaście. Wśród nich znalazła się "Piosenka młodych wioślarzy" z wydanej przez Tonpress składanki różnych wykonawców, "Piloci" i "Do Ani" z debiutanckiego singla, trzy kawałki odrzucone przez cenzurę ("Polska", "Babilon", "Taniec wielki"), a także nieznacznie inna, głównie instrumentalna, dodatkowa wersja "

[Recenzja] The Jazz Composer's Orchestra - "The Jazz Composer's Orchestra" (1968)

Obraz
  Od samego początku we free jazzie normą były zarówno składy kameralne, średnie, jak i liczące kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu muzyków. Na przełomie lat 60. i 70. dość dużą popularnością cieszyły się freejazzowe orkiestry. Do najciekawszych przedsięwzięć tego typu należała The Jazz Composer's Orchestra. Jej twórcą był Michael Mantler, urodzony w Wiedniu trębacz i kompozytor. Na początku lat 60. wyjechał do Stanów, gdzie kontynuował naukę w bostońskim Berklee College of Music. Następnie przeniósł się do Nowego Jorku, by wkrótce dołączyć do Jazz Composers Guild - założonej przez Billa Dixona organizacji zrzeszającej ambitnych jazzmanów działających poza głównym nurtem. Należeli do niej między innymi Cecil Taylor, Archie Sheep czy Roswell Rudd. Cały projekt szybko upadł, ale Mantler powołał na jego miejsce własną The Jazz Composer's Orchestra, będącą jednocześnie organizacją wspierającą muzyków, którzy byli zbyt odważni dla wytwórni płytowych, jak i grupą muzyczną o bardzo l

[Recenzja] Autechre - "SIGN" (2020)

Obraz
Brytyjski duet Autechre już od trzydziestu lat należy do najbardziej ekscytujących i wpływowych twórców muzyki elektronicznej. Wśród powołujących się na niego artystów można wskazać chociażby Radiohead, którego twórczość od czasu "Kid A" faktycznie wiele zawdzięcza muzyce Seana Bootha i Roba Browna. Obecnie Autechre wciąż przeciera nowe szlaki w elektronice. A duet bynajmniej nie próżnuje, wydając ogromne ilości muzyki. Pomijam już nawet to, że w latach 2019-20 opublikowano zapisy ponad dwudziestu koncertów. Był przecież jeszcze pięciopłytowy cykl "elseq" z 2016 roku czy cztery dwugodzinne części "NTS Sessions" z 2018 roku. Przebrnięcie przez ten cały materiał jest tym trudniejsze, że zdecydowanie nie jest to łatwa w odbiorze muzyka. Duet już w latach 90. zaczął podążać w coraz bardziej eksperymentalne rejony, stawiając na skomplikowane rytmy, porzucając melodię i harmonię, skupiając się na dekonstrukcji dźwięku, który rozbrzmiewa w sposób wręcz przeczący

[Recenzja] My Bloody Valentine - "Loveless" (1991)

Obraz
"Loveless" to jeden z najsłynniejszych i najbardziej inspirujących albumów lat 90., być może najświetniejsze dokonanie ówczesnego mainstreamu. My Bloody Valentine, a właściwie Kevin Shields, doprowadził tutaj do perfekcji stylistykę znaną już debiutanckiego "Isn't Anything" i okolicznych EPek. To tutaj osiągnięty został doskonały balans pomiędzy zgiełkiem a przystępnością, eksperymentem i przebojowością, nostalgią oraz żywiołowością. Dojście do takiego efektu pochłonęło znacznie więcej czasu niż spodziewał się wydawca, planujący dla zespołu pięciodniowy pobyt w studiu. Sesje ciągnęły się przez blisko trzy lata, od lutego 1989 do września 1991 roku, w dziewiętnastu różnych studiach i z pomocą licznych inżynierów dźwięku. Muzycy jednak nie próżnowali, bo w międzyczasie z nagrywanego materiału dało się wykroić dwie EPki: "Glider" (kwiecień 1990) i "Tremolo" (luty 1991). Obie zostały bardzo dobrze przyjęte i rozbudziły apetyt na pełnowymiarow

[Recenzja] Soft Machine - "Live in France" (1995)

Obraz
Z recenzowaniem dyskografii Soft Machine zmagam się, z przerwami, już od blisko czterech lat. Wciąż jednak pozostaje wiele ciekawego materiału do opisania. Ktoś może się zastanawiać, po co recenzować tyle archiwalnych koncertówek, które w dodatku często mają podobny repertuar. Otóż nawet jeśli zespół grał kompozycje doskonale znane z regularnych albumów, to za każdym razem prezentował je w zupełnie inny sposób. Ponadto, muzyka stale zmieniającej skład grupy nieustannie ewoluowała, często drastycznie zmieniając się z płyty na płytę. Koncertowe albumy pozwalają dokładniej prześledzić, co działo się pomiędzy poszczególnymi sesjami nagraniowymi; dowiedzieć się, w jaki sposób przebiegały zmiany w muzyce Soft Machine. Nie inaczej jest w przypadku "Live in France", znanego też pod tytułem "Live in Paris May 2nd, 1972". Na dwie płyty kompaktowe trafił kompletny zapis występu z 2 maja 1972 roku w paryskiej Olympii. Zespół był już po nagraniu, ale jeszcze przed wydaniem a

[Recenzja] Frank Zappa - "Zoot Allures" (1976)

Obraz
Frank Zappa w swojej karierze nagrał dziesiątki albumów, wielokrotnie zmieniając stylistykę, a raczej mieszając w przeróżny sposób rozległe inspiracje. "Zoot Allures" - prawdopodobnie zatytułowany tak od francuskiego wyrażenia zut alors! , oznaczającego zdumienie - pokazuje najbardziej, jak do tej pory, rockowe oblicze Zappy. Longplay został zarejestrowany już po definitywnym rozpadzie ostatniego wcielenia The Mothers. Jak to często bywa w przypadku płyt tego artysty, także to wydawnictwo jest mieszanką nowych nagrań, odrzutów z przeszłości, a także materiału zarejestrowanego na żywo. Oryginalna koncepcja zakładała wydanie dwupłytowego albumu, jednak ostatecznie Frank zdecydował się część utworów pominąć, część skrócić, w wyniku czego całość została skondensowana do jednej płyty. Jest to jedyne wydawnictwo Zappy opublikowane nakładem Warner Bros., ponieważ ze względu na ówczesny konflikt artysty z byłym menadżerem, niemożliwe było wydanie we własnej wytwórni. "Zoot Allur