Posty

[Recenzja] The Band - "Music from Big Pink" (1968)

Obraz
The Band. Niezwykle prosta i celna nazwa dla grupy muzycznej. Początkowo muzycy używali szyldu The Hawks. Gdy jednak zostali zaproszeni do współpracy przez Boba Dylana, powszechnie zaczęto nazywać ich po prostu  zespołem . Nawet na plakatach promujących koncerty można było przeczytać szyld Bob Dylan and the Band. W skład zespołu wchodzili gitarzysta Robbie Robertson, klawiszowcy Richard Manuel i Garth Hudson, basista Rick Danko oraz perkusista Levon Helm. Od września 1965 do maja 1966 intensywnie koncertowali z Dylanem, pomagając mu odtworzyć elektryczną muzykę z albumów "Bring It All Back Home" i "Highway 61 Revisited". Kiedy jednak Bob przystąpił do nagrywania kolejnego albumu, "Blonde on Blonde", z muzyków The Band towarzyszył mu jedynie Robertson. Promująca to wydawnictwo trasa koncertowa nie doszła do skutku. Oficjalnie z powodu wypadku motocyklowego Dylana, choć istnieje wiele wątpliwości, czy takie wydarzenie w ogóle miało miejsce. Faktem jest,

[Recenzja] Dexter Gordon - "Go" (1962)

Obraz
Dexter Gordon to chyba jedyny jazzman nominowany do Oscara nie za muzykę, ale za występ aktorski. W 1986 roku, u schyłku swojej kariery, saksofonista zagrał główną rolę w filmie "Round Midnight" Bertranda Taverniera (tym samym, za który wspomnianą nagrodę, ale za ścieżkę dźwiękową, zgarnął Herbie Hancock). Gordon wcielił się w postać jazzmana mieszkającego w Paryżu i zmagającego się z uzależnieniem od alkoholu. Historia jest ponoć luźno oparta na życiorysach Buda Powella i Lestera Younga, ale zdaje się nawiązywać też do życia samego Gordona, który też przez wiele lat żył w Europie. Na podobny krok zdecydowało się wielu czarnoskórych jazzmanów, mających dość rasizmu i lekceważącego stosunku do ich muzyki, z czym notorycznie spotykali się w swojej ojczyźnie. Gordon miał też problem z używkami. W latach 50. popadł w heroinowy nałóg. W tamtych czasach nie było to dobrze widziane przez amerykański przemysł muzyczny i gdyby wyszło na jaw, zrujnowałoby jego karierę. Trwająca

[Recenzja] Zappa / Mothers - "Roxy & Elsewhere" (1974) + "Roxy by Proxy" (2014)

Obraz
Albumy "Over-Nite Sensation" i "Apostrophe (')" były najlepiej sprzedającymi się wydawnictwami Franka Zappy, jakie ukazały się do tamtej pory. Był to efekt pewnych kompromisów artystycznych, zwrócenia się w stronę bardziej konwencjonalnego rocka. Tym samym nie w pełni wykorzystany został olbrzymi potencjał, tkwiący w ówczesnym składzie The Mothers. Nieco inaczej zespół prezentował się podczas występów. Można się o tym przekonać słuchając dwupłytowego, w wersji winylowej, "Roxy & Elsewhere". Trafił tu materiał zarejestrowany podczas różnych koncertów, przede wszystkim w trakcie kilkudniowej serii występów w hollywoodzkim Roxy Theater (8-10 grudnia 1973 roku), a także na pensylwańskim Edinboro State College oraz w chicagowskim Auditorium Theatre (odpowiednio 8 i 11 maja 1974 roku). Poszczególne nagrania czasem są miksem kilku wykonań, ponadto dokonano pewnych poprawek i dogrywek w studiu. Repertuar składa się z utworów wcześniej nie wydanych na

[Recenzja] David Bowie - "Hunky Dory" (1971)

Obraz
Tytuł rozpoczynającego ten longplay "Changes" jest wielce wymowny. Bowie zmieniał stylistykę niczym kameleon. W ciągu pięciu lat wydał cztery płyty, z których każda utrzymana jest w innym stylu. Po staromodnym popie (eponimiczny album z 1967 roku), folku (eponimiczny album z 1969 roku) i hard rocku ("The Man Who Sold the World"), przyszła pora na kolejne bardziej popowe, trochę też folkowe wydawnictwo, tym razem jednak jak najbardziej współczesne, na miarę początku lat 70., wyraźnie już kierujące się w stronę glamu. W nagraniach, odbywających się latem 1971 roku, wsparli go dawni współpracownicy: Mick Ronson, Rick Wakeman oraz Mick Woodmansey, a także nowy basista, Trevor Bolder. Ten ostatni wskoczył na miejsce Tony'ego Visconti, z którym Bowie się poróżnił. Oznaczało to także zmianę na stanowisku producenta, które zajął Ken Scott. Nowy materiał zyskał tytuł "Hunky Dory", co w angielskim slangu oznacza, że wszystko jest w porządku. I doskonale p

[Recenzja] Het Pandorra Ensemble - "III" (1978)

Obraz
Pomimo swojego tytułu, "III" jest pierwszym i jedynym wydawnictwem holenderskiego kwartetu Het Pandorra Ensemble. Równie myląca jest okładka tego albumu, sugerująca granie z okolic punku i nowej fali. Zawarta tu muzyka nie ma absolutnie nic wspólnego z taką stylistyką. Należałoby ją raczej zaklasyfikować jako rock progresywny z dużą domieszką jazzu, za to zupełnie bez symfonicznej pompy. Słyszę tu przede wszystkim dwie możliwe inspiracje. Pierwsza to scena Canterbury, z naciskiem na grupę National Health (która jednak zadebiutowała w tym samym roku). Takie skojarzenia wywołuje zwłaszcza brzmienie, ale też swobodne, bardziej jazzowe niż rockowe struktury utworów. Druga prawdopodobna inspiracja to King Crimson, szczególnie instrumentalne fragmenty "Larks' Tongues in Aspic", "Starless and Bible Black" i "Red". Tutaj należałoby wskazać podobny sposób gry instrumentalistów. Album zawiera pięć całkowicie instrumentalnych, zapewne przynajmnie

[Recenzja] Procol Harum - "Procol Harum" (1967)

Obraz
Skoro wspominałem już o The Moody Blues, muszę poświęcić też parę zdań grupie Procol Harum, której wkład w powstanie rocka progresywnego jest równie istotny. Prawdopodobnie większy, bowiem to właśnie ten zespół, jako jeden z pierwszych, wprowadził do rocka elementy muzyki klasycznej i uczynił z nich jeden z podstawowych elementów swojego stylu. Nie polegało to na dodaniu, jak u Moody Blues, orkiestry symfonicznej, ale na wplataniu motywów zaczerpniętych wprost z twórczości klasycznych kompozytorów albo innego rodzaju nawiązaniach już na etapie kompozycji, a nie dopiero podczas aranżacji. Wciąż jednak były to tylko smaczki, które ubarwiały stuprocentowo rockowe kawałki, przeważnie nie wychodzące poza piosenkową strukturę. Korzenie obu zespołów to rhythm and blues. Procol Harum wywodzi się bezpośrednio z grającego w tym stylu The Paramounts. Grupa wydała kilka singli, a także intensywnie koncertowała, głównie supportując większych od siebie - The Beatles, The Rolling Stones. Brak

[Recenzja] This Heat - "Made Available" (1996)

Obraz
Jeszcze przed swoim fonograficznym debiutem, This Heat zarejestrowali dwie sesje radiowe dla Johna Peela. Zespół podobno tak długo napastował słynnego radiowca, wysyłając do niego swoje demówki, aż ten w końcu uległ i je przesłuchał. Choć w tamtym czasie nie interesowało go nic poza czystym punkiem i reggae, materiał zrobił na nim spore wrażenie. Pierwsza sesja tria odbyła się 28 marca 1977 roku. W ciągu najbliższych tygodni materiał został wyemitowany dwukrotnie, a Peel zaprosił muzyków na jeszcze jedną sesję, 26 października. Tym razem materiał najwyraźniej nie przypadł prezenterowi do gustu, bo była to jego ostatnia oferta dla zespołu. Materiał z obu sesji został oficjalnie wydany dopiero w 1996 roku na albumie "Made Available (John Peel Sessions)". Podczas pierwszej sesji Charles Hayward, Charles Bullen i Gareth Williams zaprezentowali trzy utwory doskonale dziś znane z eponimicznego debiutu This Heat: "Horizontal Hold", "Not Waving" oraz "

[Recenzja] Archie Shepp - "The Magic of Ju-Ju" (1967)

Obraz
Archie Sheep, po wydaniu "Mama Too Tight" - oraz wcześniejszym występie na "Ascension" Johna Coltrane'a - miał już ugruntowaną pozycję na freejazzowej scenie. Dlatego też nie musiał obawiać się kolejnych eksperymentów. Album "The Magic of Ju-Ju" nie przypadkiem nawiązuje swoim tytułem do tradycyjnych wierzeń afrykańskich ludów. Muzyka zawarta na tym longplayu - skomponowana samodzielnie przez Sheppa - zdradza silny wpływ afrykańskich ceremoniałów rytualnych, odwołuje się wprost do ich pierwotnej duchowości. I przenosi je na bardziej jazzowy grunt. W wykonaniu mniej utalentowanych muzyków efekt mógłby być bardzo naiwny lub wręcz ocierać się o kicz. Ale saksofonista zebrał tu naprawdę zacną ekipę, w skład której wchodzili trębacz Martin Banks, puzon Michael Zwerin, basista Reggie Workman, perkusiści Beaver Harris i Norman Connors, a także grający na afrykańskich perkusjonaliach Ed Blackwell oraz Denis i Frank Charlesowie. Podczas sesji, mającej mi

[Recenzja] Eskaton - "4 Visions" (1981)

Obraz
Historia wydawnicza drugiego albumu Eskaton jest dość nietypowa. "4 Visions" został nagrany w 1978 lub 1979 roku, jeszcze przed debiutanckim "Ardeur". Ukazał się jednak parę miesięcy później, początkowo wyłącznie na kasecie magnetofonowej. Pierwszego wznowienia materiał doczekał się dopiero w 1995 roku, na płycie kompaktowej wydanej przez szwedzką wytwórnię Ad Perpetuam Memoriam. W tej wersji posiada zupełnie nową okładkę (widoczną powyżej), zmieniono też kolejność utworów, a nawet dodano jedno dodatkowe nagranie (z innej, późniejszej sesji), co jednocześnie trochę pozbawia sensu tytuł. Japońskie wydanie z 2003 roku jest niemalże dokładną repliką szwedzkiego, zarówno pod względem graficznym, jak i doboru materiału. Longplay doczekał się jeszcze dwóch reedycji firmowanych przez francuski label Soleil Zeuhl. Na kompakcie z 2010 roku kolejność utworów jest zgodna z dwoma poprzednimi wznowieniami, ale zupełnie inny jest materiał bonusowy (cztery nagrania zarejestro

[Recenzja] Hawkwind - "Warrior on the Edge of Time" (1975)

Obraz
To już tradycja: kolejny album i kolejna zmiana składu. Tym razem szeregi Hawkwind opuścił odpowiedzialny za brzmienia elektroniczne Del Dettmar. Nie szukano dla niego następcy, bo już wcześniej część partii klawiszowych wykonywali Dave Brock i Simon House. Do składu dodano za to drugiego perkusistę, Alana Powella. W tworzeniu "Warrior on the Edge of Time" gościnnie uczestniczył także Michael Moorcock, brytyjski autor powieści fantasy i science fiction, który napisał kilka tekstów, a część z nich także wyrecytował. Była to jednocześnie ostatnia sesja z udziałem Lemmy'ego. Basista został wyrzucony ze składu podczas trasy promującej ten album. Przesądziło o tym zatrzymanie go na kanadyjskiej granicy z proszkiem przypominającym heroinę (w rzeczywistości była to amfetamina - w tamtym czasie dozwolona w Kanadzie), przez co nie mógł uczestniczyć w części koncertów. Ale już wcześniej dochodziło do różnych konfliktów. Lemmy i Dettmar ćpali inne substancje niż reszta zespołu,