[Recenzja] The Band - "Music from Big Pink" (1968)



The Band. Niezwykle prosta i celna nazwa dla grupy muzycznej. Początkowo muzycy używali szyldu The Hawks. Gdy jednak zostali zaproszeni do współpracy przez Boba Dylana, powszechnie zaczęto nazywać ich po prostu zespołem. Nawet na plakatach promujących koncerty można było przeczytać szyld Bob Dylan and the Band. W skład zespołu wchodzili gitarzysta Robbie Robertson, klawiszowcy Richard Manuel i Garth Hudson, basista Rick Danko oraz perkusista Levon Helm. Od września 1965 do maja 1966 intensywnie koncertowali z Dylanem, pomagając mu odtworzyć elektryczną muzykę z albumów "Bring It All Back Home" i "Highway 61 Revisited". Kiedy jednak Bob przystąpił do nagrywania kolejnego albumu, "Blonde on Blonde", z muzyków The Band towarzyszył mu jedynie Robertson. Promująca to wydawnictwo trasa koncertowa nie doszła do skutku. Oficjalnie z powodu wypadku motocyklowego Dylana, choć istnieje wiele wątpliwości, czy takie wydarzenie w ogóle miało miejsce. Faktem jest, że artysta przez długi czas nie pokazywał się publicznie, a do regularnego koncertowania powrócił dopiero w 1974 roku.

Latem 1967 roku Bob Dylan i The Band na kilka tygodni zamieszkali w dużym różowym domu mieszczącym się w miejscowości West Saugerties, nieopodal Nowego Jorku. Muzycy zajęli się komponowaniem nowych utworów, które od razu rejestrowali w urządzonym w piwnicy studiu. Fragmenty tej sesji zostały po latach wydane na dwupłytowym albumie "The Basement Tapes". Dylan opuścił Big Pink wczesną jesienią, by z zupełnie innymi instrumentalistami zarejestrować album "John Wesley Harding". Zespół kontynuował pisanie i nagrywanie muzyki bez niego. Wkrótce pojawił się pomysł, by stworzyć album na własny rachunek. Kiedy Dylan się o tym dowiedział, zaoferował swój udział, ale wycofał się, gdy tylko zrozumiał, że muzycy chcą sprawdzić, ile są w stanie osiągnąć sami. Ograniczył swoją pomoc do namalowania okładki.

Album "Music from Big Pink" został zarejestrowany na początku 1968 roku podczas kilku krótkich sesji, odbywających się w Nowym Jorku oraz w Los Angeles. Zgodnie z tytułem, znalazły się na nim utwory napisane w Big Pink. Jednak tylko trzy z nich pochodzą z czasu współpracy z Dylanem: skomponowany przez niego "I Shall Be Released", a także "Tears of Rage" i "This Wheel's on Fire", które napisał odpowiednio z Manuelem i Danko. Nad pozostałymi kompozycjami zespół pracował już samodzielnie. W sumie znalazło się tu jedenaście piosenek. Tak, piosenek, bo to zupełnie nieskomplikowane, oszczędne granie, ale takie ze smakiem, całkiem bezpretensjonalne. Zwraca uwagę dość surowe brzmienie, oparte głównie na brzmieniu organów, pianina, akustycznej i elektrycznej gitary, basu oraz perkusji, czasem ze skromnym dodatkiem dęciaków lub skrzypiec. Duża różnorodność panuje natomiast w warstwie wokalnej, bo śpiewają wszyscy muzycy z wyjątkiem Hudsona. Pod względem stylistycznym jest to zdecydowanie rock, ale o wyraźnie amerykańskim charakterze. Czerpiący z tamtejszej tradycji muzycznej, przede wszystkim z country, folku i bluesa. W efekcie jest to bardzo przyjemne, wyluzowane granie. Co ciekawe, utwory do których powstania przyczynił się Dylan, wcale nie są tymi najlepszymi, choć wszystkie trzy należą do udanych. Jednak najbardziej wyróżnia się tutaj doskonały melodycznie i bardzo ładnie zaaranżowany "The Weight". To zresztą największy hit z tego longplaya, w czym pomogło wykorzystanie na ścieżce dźwiękowej kultowego filmu "Easy Rider". Drugim szczególnie wybijającym się nagraniem jest według mnie "Chest Fever", z wyeksponowanym, ostrzejszym brzmieniem organów, które nadają trochę psychodelicznego charakteru. Nie będę wymieniał wszystkich tytułów, dodam tylko, że żaden utwór nie odstaje poziomem od pozostałych na minus.

"Music from Big Pink" to album kultowy, mający ogromny wpływ na muzykę - chociażby na twórczość Erica Claptona, co doskonale słychać na płytach Blind Faith i Derek and the Dominos. Jednocześnie jest to wciąż bardzo niedocenione i słabo znane wydawnictwo wśród polskich słuchaczy, kompletnie nieobeznanych z amerykańską muzyką sprzed więcej niż czterdziestu lat (z wyjątkiem paru najbardziej popularnych wykonawców w rodzaju The Doors, Hendrixa i Dylana). Z tego też powodu polubienie tak bardzo amerykańskiej muzyki może być dla nich sporym wyzwaniem. Jednak warto dać temu albumowi więcej niż jedną szansę, bo zdecydowanie na to zasługuje. Mnie "Music from Big Pink" z każdym kolejnym przesłuchaniem podoba się coraz bardziej.

Ocena: 8/10



The Band - "Music from Big Pink" (1968)

1. Tears of Rage; 2. To Kingdom Come; 3. In a Station; 4. Caledonia Mission; 5. The Weight; 6. We Can Talk; 7. Long Black Veil; 8. Chest Fever; 9. Lonesome Suzie; 10. This Wheel's on Fire; 11. I Shall Be Released

Skład: Richard Manuel - instr. klawiszowe, wokal (1-3,6,8,9,11); Garth Hudson - instr. klawiszowe, saksofon tenorowy, saksofon sopranowy; Robbie Robertson - gitara, wokal (2); Rick Danko - gitara basowa, skrzypce, wokal (4-7,10); Levon Helm - perkusja i instr. perkusyjne, wokal (5,6)
Gościnnie: John Simon - róg barytonowy, saksofon tenorowy, pianino, instr. perkusyjne
Producent: John Simon


Komentarze

  1. Po pierwszych przesłuchaniach nie wierzyłem że ten zespół się tak nazywa. No ale, po angielsku wszystko brzmi lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi lepiej ponieważ nie jest twoim językiem ojczystym :)

      Usuń
  2. A teraz napiszę coś niepopularnego - znam ten album dzieki, chyba wtedy jeszcze, Tylko Rockowi ;). Tak jakoś na początku lat 2000 zrobili tam o The Band artykuł, przy okazji wznowień płyt na polskim rynku. Jakiś czas później zakupiłem ten i następny album.
    Na początku nie trawiłem tej muzyki w całości. Z biegiem lat podoba mi się co raz bardziej. A zagrywka organow w 'Chest Fever' przypomina mi późniejsze zagrywki Lorda w DP.
    Jedyne zastrzeżenie mam do wokali. Momentami brzmią jak śpiewy kolesi w knajpie.
    Naprawdę fajna muzyka. 8 jak najbardziej zasłużona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tutaj takie wokale pasują, bo nie jest to muzyka do grania na stadionach, tylko właśnie w jakiejś knajpie czy klubie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)