Posty

[Recenzja] Area - "Arbeit macht frei" (1973)

Obraz
Włoski rock progresywny, choć kojarzy się głównie z symfoniczną odmianą tego nurtu, ma do zreferowania znacznie więcej. Jednym z najciekawszych przedstawicieli tamtejszej sceny jest grupa Area. Nie jest to kolejny naśladowca Genesis, Yes, ELP czy Van der Graaf Generator, choć z tym ostatnim dzieli inspirację awangardowymi odmianami jazzu. Zespół zaprezentował unikalny styl na pograniczu rocka progresywnego i jazz rocka, z wyraźnymi wpływami etnicznymi (zwłaszcza arabskimi) oraz charakterystyczną dla Włochów melodyką i nadekspresyjnością partii wokalnych. Wraz z kolejnymi albumami styl zespołu coraz bardziej się radykalizował, zmierzając w zdecydowanie awangardowe rejony. Debiutancki album o kontrowersyjnym tytule "Arbeit macht frei" przynosi jednak całkiem jeszcze przystępną muzykę, bliższą głównego nurtu progresywnego rocka, niż jego następcy. Zespół w chwili nagrywania debiutu był sekstetem, w skład którego wchodzili: grający na gitarze i syntezatorze VCS3 Giampaol

[Recenzja] Wacław Zimpel - "Massive Oscillations" (2020)

Obraz
Po czterech latach od premiery "Lines", Wacław Zimpel wraca z drugim solowym albumem. "Massive Oscillations" zarejestrowany został w holenderskim - a teraz już właściwie niderlandzkim - studiu Willem Twee. Choć muzyk przywiózł ze sobą nie tylko różnego rodzaju klarnety, ale także instrumenty elektroniczne, na miejscu zdecydował się wykorzystać należące do studia syntezatory, oscylatory, magnetofony i inne analogowe maszyny - takie (a może nawet te) same, których na początku drugiej połowy XX wieku używali prekursorzy muzyki elektronicznej i elektroakustycznej. Cały materiał został nagrany, a następnie zmiksowany przez uznanego brytyjskiego producenta Jamesa Holdena, w ciągu dziewięciodniowej sesji. O ile na "Lines" repetycyjna, inspirowana amerykańskim minimalizmem elektronika była przede wszystkim tłem dla solówek Zimpla na klarnetach, tak na "Massive Oscillations" sytuacja niejako się odwraca. Tym razem to brzmienia elektroniczne dominuj

[Recenzja] Material - "Memory Serves" (1981)

Obraz
Po odejściu Daevida Allena ze składu New York Gong, pozostali muzycy postanowili kontynuować razem działalność, zmieniając nazwę na Material. Nie był to już jednak zespół w powszechnym znaczeniu tego słowa, lecz studyjny projekt i jednocześnie producencki duet złożony z Michaela Beinhorna oraz Billa Laswella, z którego usług korzystali m.in. Herbie Hancock, Mick Jagger czy Afrika Bambaataa. W oryginalnym składzie towarzyszyli im pozostali byli członkowie New York Gong: perkusiści Fred Maher i Bill Bacon oraz gitarzysta Cliff Cultreri. Ostatnia dwójka odeszła po nagraniu serii post-punkowych EPek, a jeszcze przed sesją długogrającego debiutu, "Memory Serves". Wystąpiło na nim za to wielu ciekawych gości, jak jazzmani Sonny Sharrock, George Lewis i Henry Threadgill, czy gitarzysta Fred Frith z avant-progowych Henry Cow i Art Bears, ale też tria Massacre, które współtworzył z Laswellem i Maherem. "Memory Serves" zawiera bardzo oryginalną mieszankę funku, jazzu,

[Recenzja] Ornette Coleman - "Dancing in Your Head" (1977)

Obraz
"Dancing in Your Head" to efekt dwóch zupełnie różnych sesji. Był początek 1973 roku, gdy Ornette Coleman, za namową klarnecisty Roberta Palmera, udał się wspólnie z nim do Maroka. Ściślej mówiąc do położonej w górach wioski Jajouka. Palmer był pod wrażeniem regionalnej grupy The Master Musicians of Jajouka i tworzonej przez nią muzyki, wykorzystującej przeróżne egzotyczne instrumenty dęte i perkusyjne. Amerykańscy jazzmani, wraz z tubylcami, przystąpili do wspólnych nagrań. Nigdy jednak nie doszło do wydania planowanego albumu, a światło dzienne ujrzały jedynie niewielkie fragmenty tamtej sesji. Po powrocie do Stanów, Coleman zebrał zupełnie nowy, elektryczny zespół Prime Time. W jego skład weszli gitarzyści Bern Nix i Charlie Ellerbee, basista Rudy MacDaniel oraz perkusista Ronald Shannon Jackson. W grudniu 1975 roku kwintet wszedł do paryskiego Barclay Studio. To właśnie nagrania z tych dwóch sesji wypełniają "Dancing in Your Head". Zdecydowaną większość a

[Recenzja] Bob Dylan - "Bringing It All Back Home" (1965)

Obraz
Czasy się zmieniły. W 1964 roku przez Stany Zjednoczone przetoczyła się Brytyjska Inwazja. Młodzi ludzie, zachwyceni rockiem, tracili zainteresowanie folkiem. Bob Dylan, zdając sobie z tego sprawę - i samemu będąc pod wrażeniem rocka - postanowił wzbogacić swoją muzykę o nowe elementy. Efekty można usłyszeć na albumie "Bringing It All Back Home", zarejestrowanym w dniach 13-15 stycznia 1965 roku, z pomocą licznych muzyków sesyjnych, odpowiadających za partie gitar elektrycznych i basowych, perkusji, pianina oraz elektrycznych organów. Longplay został podzielony na dwie części, odpowiadające stronom płyty winylowej: pokazującą nowe oblicze Dylana "Electric Side" oraz przypominającą jego wcześniejszą twórczość i nagraną niemalże samodzielnie "Acoustic Side". Pierwsza, elektryczna strona albumu zawiera aż siedem utworów. W większości utrzymanych w stylistyce elektrycznego bluesa. Jak świetny otwieracz "Subterranean Homesick Blues", z Dylanem

[Recenzja] Magma - "Attahk" (1978)

Obraz
Okładka "Attahk" zdecydowanie nie należy do najładniejszych w dyskografii Magmy, Nie jest to też jedna z najbardziej udanych prac H.R. Gigera (mającego przecież na koncie także intrygujące grafiki zdobiące "Brain Salad Surgery" Emerson, Lake & Palmer czy "Pictures" Island). Nieco lepiej prezentuje się zawartość muzyczna, choć nie należy do najlepszych albumów francuskiego zespołu. Materiał powstał jesienią 1977 roku, po kilkumiesięcznej przerwie w działalności. Christian Vander zebrał niemal całkowicie nowy skład. Z muzyków występujących na wcześniejszych wydawnictwach zostali tylko Klaus Blasquiz i Stella Vander, aczkolwiek rola tego pierwszego jest znacznie mniejsza niż wcześniej - funkcję głównego wokalisty całkowicie przejął Vander. Longplay z jednej strony stanowi kontynuację wcześniejszych dokonań. Nie brakuje tu zatem charakterystycznych dla twórczości tego zespołu elementów: teatralnych lub operowych partii wokalnych w wymyślonym języku,

[Recenzja] Thelonious Monk - "Brilliant Corners" (1957)

Obraz
Thelonious Monk to jeden z najsłynniejszych i najbardziej cenionych pianistów jazzowych, współtwórca bebopu, autor wielu popularnych standardów (z "'Round Midnight" i "Straight, No Chaser" na czele). Jego niekonwencjonalny styl gry - bardzo perkusyjny, kanciasty, nierzadko dysonansowy - początkowo spotykał się raczej z niezrozumieniem i niechęcią krytyków oraz słuchaczy. Jego pierwsze płyty, nagrane dla Prestige, nie wzbudziły większego zainteresowania. Wytwórnia sprzedała kontrakt Monka za zaledwie 108 dolarów, 24 centy. Pianista przeszedł pod skrzydła Riverside Records, dla której najpierw nagrał album z interpretacjami kompozycji Duke'a Ellingtona, a potem następny z przeróbkami innych twórców. Dopiero jego trzecie wydawnictwo dla tej wytwórni, wypełniony głównie autorskim materiałem "Brilliant Corners", spotkał się z większym uznaniem. Obecnie jest to już niepodważalny kanon hard bopu. Materiał na album był nagrywany etapami, podczas trz

[Recenzja] Heldon - "Agneta Nilsson" (1976)

Obraz
Trzy pierwsze albumy Heldon pokazują pewne niezdecydowanie stylistycznie i momentami nadto wyraźnie zdradzają inspiracje ukrywającego się pod tym szyldem Richarda Pinhasa. Na "Agneta Nilsson" wszystko zaczęło zmierzać we właściwym kierunku. Czwarte wydawnictwo projektu wydaje się bardziej spójne od swoich poprzedników, a przy tym nie przywołuje już tak wyraźnych skojarzeń z innymi wykonawcami. Album idzie w zdecydowanie elektronicznym kierunku. Jest to przy tym muzyka o zupełnie innym charakterze, niż twórczość działających po drugiej stronie Renu przedstawicieli Szkoły Berlińskiej. Bardziej eksperymentalna, surowa, momentami niemalże prymitywna, nierzadko pozbawiona tradycyjnie pojmowanych melodii. Momentami zahaczająca o bardziej rockowe rejony, ale nie mająca nic wspólnego z konwencjonalnymi odmianami tego gatunku. "Agneta Nilsson" to przede wszystkim cykl czterech utworów o wspólnym tytule "Perspective", skomponowanych samodzielnie przez Pinhasa