Posty

[Recenzja] Tangerine Dream - "Alpha Centauri" (1971)

Obraz
Drugi album Tangerine Dream przynosi pewne istotne zmiany. Nie mogło być inaczej, skoro znacząco zmienił się skład. Po odejściu Klause'a Schulze'a (do Ash Ra Tempel) i Conrada Schnitzlera (do Kluster), Edgar Froese nawiązał współpracę z klawiszowcem Steve'em Schroyderem i byłym perkusistą Agitation Free, Christopherem Franke'em. Ten ostatni zagrzał miejsce w zespole na dłużej i znacząco przyczynił się do stylistycznego zwrotu w kierunku muzyki elektronicznej. Już na "Alpha Centauri" można usłyszeć jego grę na analogowym syntezatorze VCS3, choć brzmienie albumu wciąż zdominowane jest przez tradycyjne instrumenty, jak organy, flet, pianino, gitara czy cytra. Zmiany w muzyce zespołu są jednak wyraźnie słyszalne. Zamiast improwizowanych jamów, muzycy kreują kosmiczne pejzaże dźwiękowe. Na album składają się tylko trzy utwory, podpisane przez Froese'a. Zaledwie czterominutowy otwieracz "Sunrise in the Third System" (zainspirowany kompozycją &q

[Recenzja] Joe Henderson - "The Elements" (1974)

Obraz
"The Elements" to wyjątkowy album w dorobku Joego Hendersona. Saksofonista postanowił na chwilę zrezygnować ze swoich ówczesnych eksperymentów z fusion i funkiem, a zamiast tego spróbować sił w spiritual jazzie. Udało mu się zebrać fantastyczny skład, obejmujący między innymi Alice Coltrane, basistę Charliego Hadena (znanego z najsłynniejszych albumów Ornette'a Colemana), perkusistę Leona Chanclera (znanego chociażby z występów na "Mwandishi" Herbiego Hancocka i "Love Love" Juliana Priestera) oraz grającego na skrzypcach Michaela White'a (którego można usłyszeć także na "Recorded Live" Johna Handy'ego czy "Thembi" Pharoaha Sandersa). Sesja nagraniowa odbyła się w ciągu dwóch dni, 15 i 17 października 1973 roku w studiu The Village Recorder w Los Angeles. Przyjęto dość nietypowy dla jazzu sposób nagrywania, bowiem zastosowano overdubbing, a więc niektóre partie instrumentalne zostały dołożone podczas miksowania. W sumi

[Recenzja] Henry Cow / Slapp Happy - "In Praise of Learning" (1975)

Obraz
"In Praise of Learning" to trzecia część skarpetkowej trylogii Henry Cow, a zarazem drugi album nagrany wspólnie z zespołem Slapp Happy. Materiał został napisany przez muzyków obu zespołów, ale z wyraźną przewagą wkładu członków Henry Cow. Dlatego nie powinno dziwić, że w przeciwieństwie do bardziej piosenkowego "Desperate Straights" (zdominowanego przez kompozycje Slapp Happy), tym razem dominuje bardzo awangardowe, skomplikowane granie. Choć najbardziej radykalny, abstrakcyjny charakter mają akurat dwa nagrania podpisane przez oba składy. Instrumentalne "Beginning: The Long March" i "Morning Star" to czyste free improvisation, pełne dysonansów i atonalnych dźwięków, zaś całkowicie pozbawione powtarzających się tematów i choćby śladów melodii. Jest to muzyka niezwykle wymagająca, mogąca drażnić i sprawiać wrażenie bezsensownego hałasu, ale tak naprawdę bardzo wyrafinowana i intelektualna. Pozostałe utwory przynajmniej sprawiają pozory ba

[Recenzja] Mythic Sunship - "Another Shape of Psychedelic Music" (2018)

Obraz
Mythic Sunship to duński zespół, założony w 2009 roku. Od samego początku w jego składzie znajdują się gitarzyści Emil Thorenfeldt i Kasper Stougaard Andersen, basista Rasmus Cleve Christensen oraz perkusista Frederik Denning. Do tej pory muzycy wydali siedem długogrających albumów, z czego dwa najnowsze, "Upheaval" i "Another Shape of Psychedelic Music", ukazały się w tym roku (odpowiednio w styczniu i październiku). Zespół obraca się w podobnych klimatach, co nagrywający dla tej samej wytwórni Monarch (którego jedyny jak dotąd album, "Two Isles", ukazał się dwa lata temu), grając długie, instrumentalne jamy, pozbawione wyraźnych struktur, stylistycznie mieszczące się gdzieś pomiędzy rockiem psychodelicznym, a stonerem. Tak przynajmniej było do czasu wydania "Another Shape of Psychedelic Music". Skład poszerzył się tu bowiem o saksofonistę Sørena Skova, co skierowało muzykę zespołu na bardziej jazzowe tory. W przeciwieństwie do wielu saks

[Recenzja] Tomasz Stańko - "Almost Green" (1979)

Obraz
Pomimo artystycznego i komercyjnego sukcesu "Balladyny", Tomasz Stańko zdecydował się nagrać swój kolejny studyjny materiał dla małej fińskiej wytwórni Leo Records. Wtedy musiało wydawać się to dobrym pomysłem. Wytwórnia należała do ówczesnego współpracownika trębacza, perkusisty Edwarda Vesali, więc pewnie o wszystkim zadecydowały względy finansowe. Dziś jednak wiadomo, że był to strzał we własną stopę. Album "Almost Green", podobnie jak cały katalog Leo Records, został wydany tylko raz, w niewielkim nakładzie. Co gorsze, chyba nawet nie wiadomo komu obecnie należą się prawa do nagrań Leo Records (Vesala zmarł w 1999 roku), ani jak je zdobyć, więc nie ma praktycznie żadnych szans na wznowienie tego katalogu. A szkoda, bo znajdują się w nim bardzo ciekawe pozycje, jak niedawno przeze mnie recenzowany drugi album The Quartet, "Loaded", czy niniejszy longplay. Materiał na "Almost Green" został zarejestrowany w Helsinkach, w bliżej nieokreślo

[Recenzja] Can - "Soon Over Babaluma" (1974)

Obraz
"Soon Over Babaluma" pozostaje w cieniu nieformalnej trylogii, którą tworzą albumy "Tago Mago", "Ege Bamyasi" i "Future Days". Nic w sumie dziwnego - w jego nagraniu nie brał już udziału charyzmatyczny wokalista Damo Suzuki (który, po dołączeniu do Świadków Jehowy, na blisko dekadę porzucił muzyczną działalność). Nie znaczy to bynajmniej, że album znacząco ustępuje swoim poprzednikom pod względem artystycznym. Co prawda nie ma tu już szaleństw na miarę drugiej połowy "Tago Mago", ale zamiast tego jest większa dojrzałość - pod względem stylistycznym jest to niewątpliwie kontynuacja wcześniejszych dzieł (z naciskiem na "Future Days"), ale jakby bardziej przemyślana i dopracowana. W każdym razie, warstwa instrumentalna wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom, a Michael Karoli i Irmin Schmidt starają się jak najlepiej wypełnić pustkę po byłym wokaliście. Nerwowa atmosfera, mechaniczna perkusja wybijająca nieco egzotyczne rytm

[Recenzja] Chick Corea - "The Sun" (1971)

Obraz
Pod koniec lat 60., wraz z ekspansją muzyki rockowej, jazz stawał się coraz bardziej niszowym gatunkiem. Sytuacji na pewno nie poprawiała polityka wytwórni płytowych, nastawionych na zysk. Nawet uznani jazzmani zaczęli mieć problem ze znalezieniem wydawcy, jeśli nagrany przez nich materiał nie był zgodny z aktualnymi trendami. Z problemem tym zmagał się także Chick Corea (zanim podpisał kontrakt z ECM), którego albumu "The Sun" nie chciała wydać żadna większa wytwórnia. Nie dlatego, że był słaby - po prostu został utrzymany w stylistyce post-bopowej, zamiast dającego szanse na lepszą sprzedaż fusion. Ostatecznie materiał został wydany wyłącznie w Japonii, przez tamtejszą wytwórnię Express. Dopiero kilka lat później, w 1978 roku, a więc już po wielkim sukcesie odniesionym przez Coreę z grającą fusion grupą Return to Forever, "The Sun" został wznowiony nakładem EMI. Album jest zapisem sesji z 14 września 1970 roku w nowojorskim Up Surge Studio. Klawiszowiec w t

[Recenzja] Ash Ra Tempel - "Join Inn" (1973)

Obraz
Podczas sesji nagraniowej "Join Inn" doszło do ponownego zjednoczenia Manuela Göttschinga i Hartmuta Enke'a z Klausem Schulze'em. Tym samym powrócił oryginalny skład Ash Ra Tempel, który rozpadł się wkrótce po nagraniu debiutanckiego albumu, gdy Schulze postanowił rozpocząć solową działalność. To nie jedyne tutaj nawiązanie do eponimicznego debiutu. Czwarty album zespołu ma dokładnie taką samą strukturę. Wypełniają go tylko dwa długie jamy, z których pierwszy (19-minutowy "Freak'n'roll") jest zwariowanym, porywającym popisem gitarowym Göttschinga z towarzyszeniem solidnej, krautrockowej sekcji rytmicznej i niewielu elektronicznych dodatków, zaś drugi (24-minutowy "Jenseits") - bardziej nastrojowym, psychodeliczno-ambientowym nagraniem, z dużą ilością brzmień klawiszowych, hipnotycznym basem i pojawiającą się dopiero po dłuższym czasie subtelną gitarą. Nawiązaniem do dwóch poprzednich albumów jest natomiast obecność krótkiej partii woka