[Recenzja] Tomasz Stańko - "Almost Green" (1979)



Pomimo artystycznego i komercyjnego sukcesu "Balladyny", Tomasz Stańko zdecydował się nagrać swój kolejny studyjny materiał dla małej fińskiej wytwórni Leo Records. Wtedy musiało wydawać się to dobrym pomysłem. Wytwórnia należała do ówczesnego współpracownika trębacza, perkusisty Edwarda Vesali, więc pewnie o wszystkim zadecydowały względy finansowe. Dziś jednak wiadomo, że był to strzał we własną stopę. Album "Almost Green", podobnie jak cały katalog Leo Records, został wydany tylko raz, w niewielkim nakładzie. Co gorsze, chyba nawet nie wiadomo komu obecnie należą się prawa do nagrań Leo Records (Vesala zmarł w 1999 roku), ani jak je zdobyć, więc nie ma praktycznie żadnych szans na wznowienie tego katalogu. A szkoda, bo znajdują się w nim bardzo ciekawe pozycje, jak niedawno przeze mnie recenzowany drugi album The Quartet, "Loaded", czy niniejszy longplay.

Materiał na "Almost Green" został zarejestrowany w Helsinkach, w bliżej nieokreślonym momencie 1978 roku. Podobnie, jak na trzech poprzednich wydawnictwach ("TWET", "Balladyna" i "Live at Remont"), trębacz występuje tu w towarzystwie wspomnianego już Vesali oraz saksofonisty Tomasza Szukalskiego. Zgodnie z niepisaną tradycją, za każdym razem wspierał ich inny basista i nie inaczej było podczas tej sesji. Po Peterze Warrenie, Davidzie Hollandzie i Anttim Hyttim, wybrano szwedzkiego kontrabasistę Palle'a Danielssona, znanego ze współpracy m.in. z Keithem Jarrettem i Janem Garbarkiem. Materiał został skomponowany głównie przez lidera, z wyjątkiem jednego utworu autorstwa perkusisty ("Megaira").

Pod względem stylistycznym jest to bezpośrednia kontynuacja "TWET" i "Balladyny". Muzykę graną przez kwartet można określić mianem klimatycznego lub melancholijnego free jazzu. Doskonale w roli otwieracza sprawdza się 10-minutowy "New Song", zbudowany na luźnej partii Danielssona, z ostrymi partiami Stańki i Szukalskiego oraz zagęszczającą atmosferę grą Vesali. Nie mniej porywająco, a przy tym jeszcze bardziej ekspresyjnie wypadają  "When on Earth" i "Megaira". "From Greenhills" to z kolei przede wszystkim popis perkusisty. Najbardziej swobody charakter ma natomiast "Slowly By", w którym partie poszczególnych muzyków niemalże się rozchodzą, co jest jednak całkowicie zamierzonym efektem. Zaś najbardziej lirycznym utworem, typową dla Stańki freejazzową balladą, jest tytułowy "Almost Green" (z partiami trąbki, które pokazują, że trębacz wciąż był pod wpływem "Bitches Brew").

"Almost Green" utrzymuje poziom poprzedzających go wydawnictw, ale z drugiej strony - jest wobec nich wtórny, nie przynosi żadnych nowych rozwiązań. Jednak przy tak dobrych kompozycjach i wykonaniu nie ma to większego znaczenia. Albumu słucha się równie wybornie, co wcześniejszych. Pozostaje tylko żałować, że tak trudno zdobyć go na oryginalnym nośniku fizycznym. Ktoś powinien coś zrobić, aby katalog Leo Records został w końcu wznowiony.

Ocena: 8/10



Tomasz Stańko - "Almost Green" (1979)

1. New Song; 2. From Greenhills; 3. Slowly By; 4. When on Earth; 5. Almost Green; 6. Megaira

Skład: Tomasz Stańko - trąbka; Tomasz Szukalski - saksofon tenorowy; Palle Danielsson - kontrabas; Edward Vesala - perkusja
Producent: Edward Vesala


Komentarze

  1. Okładka jak ulał pasuje do norweskiego black metalu :) Spokojnie mogłoby być tam napisane Burzum czy Darkthrone. Ponury kosiarz na tle mglistego lasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa sprawa jego płyta z tzw. czasów ecm-owskich czyli współczesnych nosi tytuł From the Green Hills tak jak utwór nr 2 na Almost Green. Czyżby chciał wynagrodzić brak wznowienia Almost Green ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie nie miał pomysłu na tytuł, więc wykorzystał taki z albumu, którego nie dało się nigdzie kupić i o którego istnieniu mało kto w latach 90. wiedział ;)

    A prototypem blackmetalowych okładek była grafika albumu "Tussilago Fanfara" grupy Anna Själv Tredje z 1977 roku, gdzie także czcionka wywołuje takie skojarzenia. W przypadku "Almost Green" nie zwróciłem na to uwagi, ale po pewnej obróbce faktycznie by się nadawała na album black metalowy.

    OdpowiedzUsuń
  4. zerknij sobie na to https://en.wikipedia.org/wiki/Burzum_(album)#/media/File:Burzum-1992-Burzum.jpg i na to https://en.wikipedia.org/wiki/Panzerfaust_(album)#/media/File:Darkthrone-Panzerfaust.jpg czyż nie ma skojarzeń z Almost Green...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem, co masz na myśli. Ale o ile okładka "Almost Green" jest bardzo klimatyczna i dość niepokojąca, tak te okładki z linków (ale też większość blackmetalowych) są już przesadzone i infantylne. Dlatego bardziej z taką estetyką kojarzy się grafika z "Tussilago Fanfara".

    OdpowiedzUsuń
  6. No akurat ten Burzum to bardzo fajna okładka. Muzyka w sumie jak na black metal też nie najgorsza bo Burzum to w zasadzie black ambient a nie black metal. Z resztą sam świrowaty autor nie uważał tego za black metal.

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie to ta okładka najbardziej pasowałaby mi do Univers Zero albo innej grupy grającej tak ponurą odmianę proga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024