[Recenzja] Soft Machine - "Seven" (1973)
Przed nagraniem tego albumu, ze składu Soft Machine odszedł kolejny ważny muzyk. Hugh Hopper, niezadowolony z kierunku narzuconego przez Karla Jenkinsa, postanowił zająć się innymi rzeczami, w tym solową karierą. Nowym basistą został znany już z gościnnych występów na albumach "Fourth" i "Fifth" Roy Babbington - kolejny były muzyk Nucleus, jaki zasilił szeregi Soft Machine. Co oznacza, że w nagraniu "Seven" uczestniczyło więcej dawnych członków Nucleus, niż muzyków klasycznego składu Soft Machine, z których pozostał już tylko Mike Rattledge. "Seven" kontynuuje ścieżkę wytoczoną przez poprzedni album. Zespół porzucił awangardę i zbliżył się do bardziej mainstreamowego fusion. Longplay rozpoczyna się zaskakująco prostym i banalnym, niemalże piosenkowym "Nettle Bed". Dalej na szczęście jest dużo lepiej, ale wciąż wyjątkowo, jak na ten zespół, przystępnie. Dominują bardziej stonowane utwory. Na wyróżnienie zasługuje bardzo ładny i de